Tak
jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie;
w Jego imię głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów
wszystkim narodom. Wy jesteście świadkami tego (Łk
24, 46-48). Oto jak zaczęło się dzieło Boże wobec świata. Pan Jezus przyszedł,
umarł, zmartwychwstał i to właśnie stało
się źródłem zbawienia świata. A świat był morzem pogaństwa i nieznajomości Boga,
i do niego Bóg posłał swoich Dwunastu świadków.
Dziś sytuacja jest
podobna. Są rzesze niewierzących, rzesze wierzących po swojemu, rzesze żyjące doczesnością, nie widzące grzechu i
nie oczekujące żadnego jego odpuszczenia. A wobec nich także, jak wtedy, staje dwunastu
- garstka tych, dla których Bóg jest bliski i potrzebny, a odpuszczenie
grzechów najważniejsze dla zbawienia. I cóż powiedzieć? Wtedy garstka dała radę,
więc może i dziś da radę. Jest przecież potężny Kościół.
Ale czym jest Kościół w
dobie, gdy niewiara rozlewa się szeroko i wnika także w niego? Żadne środowisko
Kościoła nie wychodzi obronną ręką z kryzysu. Najpierw osłabli moralnie i
rozluźnili swoją przynależność do Kościoła przeciętni świeccy, których kryzys
zaczął się od kryzysu rodziny. Potem kryzys począł dotykać także duchownych,
ich wiarę, powołania, moralność. Jednak, czy to jest kryzys Kościoła? Owszem,
jest to kryzys Kościoła masowego, kryzys który był zawsze tylko skryty i
niewidoczny. Ośmielę się powiedzieć, że Kościół zawsze był społecznością
letnich, wśród których jak rodzynki w cieście tkwili święci. Dlatego tak
naprawdę Kościół to społeczność oparta na tych rodzynkach, na fundamencie
apostołów, świętych, ludzi gorących.
Skąd się biorą owi
święci, gorący, świadkowie Jezusa? Ano jest z nimi dokładnie tak samo dziś, jak
było w pierwotnym Kościele. Pan Jezus po zmartwychwstaniu zesłał Ducha Świętego
i ci, którzy Go przyjmowali, stawali się autentycznymi uczniami, ludźmi gorącymi.
Reszta pozostawała w letniości i czekała na swoją kolej – na swoje nawrócenie,
oczyszczenie, przyjęcie Ducha i podjęcie życia Ewangelią. Zawsze tak było i tak
jest teraz (tyle, że jest to bardziej widoczne dzięki środkom przekazu), a
jeszcze bardziej tak będzie. Kościół to ludzie, którzy otrzymali Ducha,
przyjęli Go i zaczęli Nim żyć na serio, jako świadkowie, a wokół nich jest liczna,
godna największego szacunku i miłości, ale jednak letnia, reszta. Ona też
potrzebuje Ducha.
Dziś wielu dziwi się, że
w Kościele podkreśla się jakieś wyjątkowe działanie Ducha, że są specjalne wspólnoty
charyzmatyczne, specjalne formy modlitwy. Niektórzy tego nie rozumieją, uważają
za dziwną nowość to, co nowością nie jest, jest tylko przejawem życia
chrześcijańskiego, które było od początku Kościoła, zanim rozmyło się w oceanie
letniości. Otóż Pan Jezus dał ludziom Ducha Świętego od Ojca, aby Duch stał się
siłą napędową Kościoła. Moc Ducha działa w nim tak, jak pokazano to w Ewangelii:
weźmijcie Ducha i odpuszczajcie grzechy, chrzcijcie, głoście Słowo,
odprawiajcie Łamanie Chleba (Eucharystię). Duch Święty działa z mocą w Kościele
od początku i mocą Jego sprawowane są Sakramenty i Słowo, i strzeżony jest depozyt
wiary. To Kościół zawsze podkreślał i to jest podstawą jego doktryny.
Jednak mniej Kościół
podkreślał to, co jest w Nim równie żywe i mocne, co głosili św. Jan i św.
Paweł: że Duch Święty jest żywy w każdym człowieku wierzącym i to On sprawia,
że człowiek ten wierzy i wypowiada imię Jezusa, czyli się modli. Aby mieć
gorącą wiarę i życie modlitwy, potrzebne jest w sercu życie Duchem Świętym, który
przecież w naszych sercach mieszka. Charakterystyczne dla Kościoła jest osobiste
posiadanie Ducha Świętego przez każdego autentycznego Jego członka i to, że
każdy taki członek jest przez Ducha wspierany i prowadzony. Tę prawdę niestety do
niedawna mniej w Kościele podkreślano, co było spowodowane nieszczęsnym
wydarzeniem jakim była Reformacja. Ktoś dał się zwieść złemu, mimo że chciał dobra
Kościoła, a potem za jego błędami, z przyczyn czysto ludzkich, poszły masy.
Niewielu umiało rozeznać moc Ducha i nią żyć. Potem Kościół, walczący z Reformacją,
zaczął raczej odwodzić ludzi od słuchania Ducha Świętego w sercu, a nakazywał słuchać
nauczania duchownych. Zapomniano o tym, że kiedy ktoś jest przygotowany i naucza,
wówczas ci słuchający muszą też mieć w sercach Ducha, by głoszone słowo osobiście
przyjąć. Ducha nie da się ominąć. Wzywanie do osobistego życia Duchem Świętym
odrodziło się dzięki Soborowi Watykańskiemu II i właśnie dlatego zły duch walczy
tak zajadle, by nie dopuścić, żeby Kościół oczyścił się z wielowiekowej
tradycji nauczania przez elity i ślepego słuchania przez posłuszne masy. Zły walczy,
by ludzie nie odkryli, że kluczem do ich więzi z Bogiem w Kościele jest
poddanie siebie, swojej modlitwy i życia duchowego właśnie Duchowi Świętemu.
A Kościół cały jest „napędzany”
Duchem Świętym. Jego Sakramenty, nauczanie i osobiste życie wewnętrzne ludzi wierzących
i kochających Boga jest właśnie dziełem Ducha Świętego. On stanowi „duszę” Kościoła,
a my jesteśmy jego ciałem. To trzeba sobie przypomnieć i do tego wrócić.
Porządek jest więc taki:
najpierw Pan Jezus umarł i zmartwychwstał, potem odszedł w sposób widzialny ze
świata, jakby unosił się w górę, by dać nam Ducha i by ci, co Ducha autentycznie
przyjmą, stali się świętymi jak Apostołowie.
Oni to są zadatkiem wiary i oczyszczenia z grzechów, które ma się rozszerzyć na
wszystkie narody. Ze wszystkich narodów Bóg chce zebrać jak najwięcej świętych,
a każdy potencjalny święty zaczyna tak samo: od wiary, potem otrzymuje oczyszczenie
z grzechów w chrzcie i uczy się żyć świętością czyli miłością do Boga. Za świętymi
idzie część letnich, a kiedy Pan zechce, nastanie czas Jego ponownego przyjścia
z nieba, tak jak po zmartwychwstaniu do nieba odszedł.
W ten sposób począł się Kościół
i tak samo ma się w Nim dokonać kulminacyjny moment przed ponownym przyjściem
Pana: na Kościół ma zstąpić z mocą Duch i uświęcić tyle serc, ile się tylko da,
aby zebrać wielką rzeszę świętych, którą Apokalipsa ujmuje w symbolicznej liczbie
144 000 opieczętowanych Duchem. Dlatego dziś, przed Zesłaniem Ducha Świętego, jest
kierowane do nas w Kościele szczególne wezwanie, by przyjąć Ducha, zapragnąć Go
gorąco i wejść do grona świętych - tych, którzy jako największej obrzydliwości
wyzbywają się letniości.
Weźmijcie Ducha Świętego…
Diakon Jan Ogrodzki