Apostołowie prosili Pana: Dodaj nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli
wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się
z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna.
Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci
z pola: Pójdź zaraz i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej:
Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję
się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy okazuje wdzięczność słudze
za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co
wam polecono, mówcie: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co
powinniśmy wykonać. (Łk 17,5-10)
Ziarnko gorczycy pojawia się w
Ewangelii według św. Łukasza dwa razy. Zawsze jest znakiem dysproporcji między
maleńkim zaczątkiem, a ogromnym drzewem jakie wyrasta w klimacie Palestyny. W
ziarnku gorczycy ukryta jest niewidzialna moc. Człowiek otrzymuje od Boga dar pozornie
maleńki ale potencjalnie rozwijający
się. Darem tym jest wiara – więź duchowa z Bogiem i idąca za tym nasza potęga i siła. Bóg zasiewa niepozorne
dary chrztu i one stają się zaczątkiem wielkiej przygody. W chwili chrztu człowiek
prawie się nie zmienia, pozostaje jaki był, a jednak nasionko odpowiednio
podlewane całkowicie przekształca nas od wewnątrz. Odmienia nas gdy jest podlewane
naszą współpracą z Łaską. Jakie są najważniejsze sposoby naszego podlewania
Łaski Bożej i budowania wiary? Po pierwsze odpowiednio przeżywane życie, takie w
którym zwracamy uwagę na ludzi, na dobro, na nasze wobec ludzi postępowanie. Po
drugie takie życie, w którym poznajemy Boga przez Pismo Święte, sakramenty i
modlitwę. Wreszcie po trzecie - modlitwa, modlitwa, modlitwa. Te trzy wielkie
sprawy stopniowo odmieniają nasze życie.
Ale jak to działa? Działa tak, że
najpierw Bóg daje tylko ziarnko gorczycy. Ale człowiek dokłada do tego ziarnka
ziarnko od siebie. Wtedy Bóg znów daje trochę więcej. A gdy człowiek ma więcej,
wtedy może jeszcze więcej dołożyć. W ten sposób rośnie życie wiary. Niektórzy jednak
skarżą się, że w nich nic nie rośnie, że nic nie czują. Może zaniedbują
współpracę? Może to lenistwo? Może nieumiejętność? Może kompleks, że nie jestem
w stanie? Może zwodzi zły duch? Często jednak jest też tak, że Bóg ma wobec nas
plan i dary przygotowane pod kątem tego planu. Cóż, kiedy my nie chcemy tego co
On. My wolimy po naszemu. Dlatego nie współpracujemy i nie rozwijamy się. Jednak święci się rozwijają.
Mamy więc Bogu za złe, że nie zrobił nas świętymi. Tylko oni współpracowali, a
my nie współpracujemy.
Czasem, kiedy mówi się ludziom o
współpracy z Łaską oni nie rozumieją. Widać, że ich serca nie współpracują, ale
nie można im tego powiedzieć, bo stałoby się kamieniem obrazy i tym bardziej zniechęciło
do współpracy. Jak to? – wybuchamy - ja nie współpracuję? Wtedy próbujemy dawać
ludziom przykłady, gdzie nie współpracują i dlaczego stoją w miejscu. Ale
wówczas słyszymy jeszcze głośniejsze oburzenie. Jak to? To nie mam prawa
do wypoczynku, sportu, rozrywki, komputera,
przyjemności, wyjazdów, weekendów na działce. Do ciekawej pracy, zarabiania
pieniędzy dla rodziny?
Doba ma dwadzieścia cztery
godziny. Trzeba trochę pospać, trzeba pracować, trzeba poświęcić czas rodzinie
i niewiele tego czasu zostaje. Co z tym czasem robię? W ogóle, co robię z moim czasem?
Otóż, jeżeli Bóg jest nam bliski i ważny
zawsze mamy dla Niego czas. Jest to właśnie czas by współpracować z Jego Łaską:
czas na Mszę, na modlitwę, na Biblię, na rekolekcje. Nie czas wymuszony, bo
wtedy zawsze nie będzie nam się chciało go wygospodarować, ale czas, który
przeznaczymy chętnie. Nawrócenie, spotkanie Boga, odkrycie Jego miłości
sprawia, że właśnie mamy ochotę szukać Boga. I to jest początek wzrostu tego
gorczycznego drzewa. Początek jest niepozorny, a potem coraz silniejsza jest wiara,
a z tej wiary wyłania się coś jeszcze większego - miłość do Tego, do kogo nauczyłem
się wiary – bezgranicznego zaufania.
W końcu wiara wraz z miłością
zaczynają przenosić góry. Naprawdę tak jest. Proszę o to i mam. Ale proszę o to
na czym mi bardzo zależy, a będzie to tym samym, na czym bardzo zależy Bogu. Góry
przenosi się nie na kontynentach, bo byłoby to bezsensowne, ale w sercach
ludzkich. Wiara prowadzi do miłości, a miłość do świętości, czyli zjednoczenia
z Bogiem. Wtedy człowiek ma Boga w sercu i najbardziej chce tego, czego chce
Bóg. Tego, co Bóg szykuje dla nas i co jest też dla Niego najważniejsze - zbawienie
ludzi. Jeżeli nam też zaczyna zależeć na tym, by ludzie byli szczęśliwi, to warto
się całkowicie poddać Bożej woli i Bożej mocy, zdać się na Niego, by to On zaczął
działać w nas i przez nas. Warto zaprzeć się siebie, to znaczy nie chcieć
niczego tak bardzo, jak przeniesienia całej Ziemi do Nieba i uczynienia tego
dla każdego człowieka. Jest to możliwe, bo Pan umarł i zmartwychwstał za
wszystkich. Teraz trzeba tylko poddać się mocy Pana, zdać się na Niego i zacząć
czynić to, co On pokazuje, o czym mówi, że to właśnie warto robić. Wtedy stajemy
się sługami pokornymi, którzy robią wszystko, co im powierzono. I nie oznacza
to wcale rezygnacji ze swoich wymarzonych planów i zgody na to, by jak
niewolnik robić to, co Bóg każe. Byłby to zupełnie skrzywiony obraz Boga. Naprawdę
Bóg chce dać najpiękniejsze dobra każdemu. Kto to widzi, ten staje osłupiały, zdumiony,
jak pięknie jest uszczęśliwiać ludzi razem z Bogiem – pomagać im by doszli do zbawienia.
Taka służba nie umywa się do żadnego dzieła: do budowania wielkich budowli, projektowania
szybkich komputerów. Nawet do prowadzenia najskuteczniejszych terapii.
Diakon Jan
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.