W życiu dotykają nas doświadczenia.
Patrząc w skali globalnej trzeba powiedzieć, że rozmiar zła jest znaczny, żeby
nie powiedzieć ogromny. Ludzie od zawsze mają pytania, kto jest za zło odpowiedzialny.
Na ogół wszyscy, nawet ci mniej wierzący, mają przekonanie, że Bóg, jeśli jest,
to musi być Istotą wszechmocną, więc mógłby zło powstrzymać. Skoro nie
powstrzymuje w wielu wypadkach, to jest za nie jakoś odpowiedzialny, jest ono akceptowane
przez Jego wolę. Dlaczego? Wywołuje to u wielu niezadowolenie, wręcz bunt. Dawni
poganie mieli z tym problemem mniej trudności, ponieważ ich bogowie jednymi się
opiekowali, a innym wyrządzali zło. Często zło było rozumiane i akceptowane jako
zasłużona kara. Bóg Izraela był inny, choć pod pewnymi względami podobny. Był wszechmocnym
sprawcą wszystkiego, więc od Niego musiało pochodzić wszystko – i to miłe i to
bolesne. Co więcej był sprawiedliwym wychowawcą ludzi, zajmował się nimi jak
synami, a więc, co było w owych czasach oczywiste, mógł stosować kary i nagrody,
kary nieraz bardzo dotkliwe. Nie były to jeszcze czasy, kiedy Bóg Objawił się
głębiej, tak jak w Ewangelii. Bóg Starego Testamentu opiekował się Izraelem,
ale i sprowadzał na niego cierpienie.
Jak to cierpienie zrozumieć?
Najprościej jako karę za grzechy, nawet karę zbiorową za grzechy indywidualne. Takie
było przekonanie aż do czasów Ezechiela, do V wieku p. Chr. Ezechiel sprostował, że cierpienie jest karą osobistą tylko
za osobiste grzechy. Ale i to nie było jeszcze całą prawda o tej kwestii.
Dopiero później takie teksty jak Księga Hioba, pokazywały, że rozmiar
cierpienia może jednak wykraczać poza rozmiar grzechu, a nawet spadać na
człowieka zupełnie niewinnego. Tę prawdę wyjaśnił ostatecznie Pan Jezus mówiąc,
że cierpienie jest zbiorowym skutkiem odejścia świata od Boga na początku, jest
skutkiem grzechu pierworodnego. Każdy grzech osobisty dodaje się do sumy zła
jakie istnieje w świecie, a ta suma zła sprowadza na ludzi sumę cierpienia.
Cierpią więc winni i niewinni z powodu zła panoszącego się wszędzie. Skrajnym
tego przejawem jest cierpienie Chrystusa, potężne uderzenie zła w człowieka
zupełnie czystego, będącego Bożym Synem.
Choć prawdą jest, że Bóg panuje nad szatanem, złymi ludźmi i uderzeniami zła w ludzi, to jednak przeciwdziałanie złu, będące w mocy Boga, nie dokonuje się natychmiast, ale stopniowo. Bóg prowadzi systematycznie całe dzieło zbawienia, by zło usunąć. Stoi po stronie dobra i pracuje nad usuwaniem zła, zaś szatan stoi po stronie zła i pracuje nad kuszeniem ludzi, by porzucali dobro. Stopniowe usuwanie zła z serc ludzkich jest główną treścią Objawienia. Jest to okres przejściowy, kiedy wolno obojgu rosnąć aż do żniwa – jak mówi Jezus w przypowieści o zbożu i chwaście. Bóg zatem czasowo toleruje zło, dopuszcza je nawet na Swego Syna i używa je jako specyficzne narzędzie zbawienia. Jezus poddaje się straszliwemu cierpieniu od szatana, po to byśmy to nie my ucierpieli od niego i to ponad miarę, przede wszystkim byśmy nie doznali potępienia. Dlatego na nas też dopuszczone jest cierpienie, w pewnym relatywnie małym w stosunku do Jezusa zakresie, bo ono też jest nam potrzebne do zbawienia. Należy podkreślić, że rozmiar cierpienia Chrystusa, przewyższający największe ludzkie cierpienia, nie sprowadza się do cierpienia tylko fizycznego i lęku przed nim. Jest to cierpienie wynikające z konfrontacji z szatanem, z groźbą potępienia. Szatan potrafi sprowadzić na człowieka udręki największe. Kto nie doświadczył spotkania z takimi udrękami, ze skalą nienawiści jaką zły kieruje do człowieka, ze skalą prześladowań, jakie on potrafi sprowadzić, ten nie wie jak straszliwe są udręki związane z oddaleniem od Boga i osaczeniem przez zło. To właśnie za nas, za miliardy ludzi wszystkich czasów, wziął Jezus na siebie tę agresję złego i pod tym ciężarem umierał cierpiąc w ciele i w duszy. I zwyciężył. Dzięki temu zwycięstwu mamy życie wieczne.
Od Jezusa więc mamy potężny dar
wolności od zła przerastającego nasze możliwości przeżycia, ale mamy też dar
przejściowego udziału w znacznie mniejszym cierpieniu. Ono okazuje się dla nas
pożyteczne. Uczy pokornego oddawania bólu Bogu wraz z Jezusem, by potem
odzyskać od Jezusa zmartwychwstałego życie wolne od bólu, odmienione, gotowe do
wieczności z Bogiem. Jest to wymiana – oddajemy Bogu nasze obolałości, a
odzyskujemy je uzdrowione, częściowo już teraz, a w pełni w wieczności. Bóg
zatem nie zdejmuje z nas ciężaru do końca, tylko tę część dla nas nie do
udźwignięcia. I tymczasowo trochę na nas ciężaru dopuszcza. To dopuszczenie
jest dla nas pożyteczne i Biblia nazywa je próbą. Mówi, że Bóg wystawia na
próbę. To właśnie odkryli już autorzy starotestamentowi i od takiego
stwierdzenia zaczyna się omawiana perykopa o ofierze Abrahama (Rdz 22, 1-18): Bóg wystawił Abrahama na próbę.
Na czym polega próba? Prześledźmy
losy Abrahama i Izaaka. W starożytności ludzkie życie nie było cenne, częste
było składanie ofiar pogańskich z ludzi a nawet dzieci. Czytany tekst jest
wyjaśnieniem, że Bóg Izraela nie życzy sobie takich ofiar i do ofiary z Izaaka
nie dopuści. Myśl o tym, by złożyć z niego ofiarę, pochodzi niewątpliwie nie od
Boga, a od złego ducha, jednak zanim Abraham to odkryje odbędzie drogę na górę,
będzie cierpiał strach, że straci syna i jeszcze większy ból duchowy, że
obietnica Boża, jest zagrożona. Warto sobie wyobrazić przerażenie Abrahama. Ma
zabić syna nożem na ołtarzu, jego krew wylać na ołtarz, a potem co robić? Co z
obietnicą daną przez Boga? Co z przyszłością, co z obiecanym wielkim narodem, z
obiecaną ziemią? Bóg dopuścił na Abrahama to cierpienie duchowe, zanim
powstrzymał go od złożenia ofiary. To jest właśnie próba.
Ale czy to nie jest okrucieństwo?
Na tamte czasy scena nie była to tak szokująca jak jest dziś, gdyż były to
czasy brutalne. Dziś jednak jesteśmy oburzeni: jak Bóg mógł tak postępować.
Otóż tym, który zamiast Izaaka ostatecznie wycierpiał, był baranek, a więc
Jezus. I wycierpiał nie z kaprysu Boga, ale z powodu grzechów świata, które wziął
na siebie. Izaak, jak my wszyscy, musiałby zginąć z powodu grzechu, gdyby Bóg
nie dał Zbawiciela. Abraham jeszcze o tym nie wiedział, ale nawet dziś, kiedy my
już wiemy, że mamy Zbawiciela, cierpienia życia są dla nas nadal ciężarem.
Jezus bierze nasze oddalenie od Boga, zagrożenie potępieniem, wiele strachu i
bólu na Siebie, ale nam i tak pozostaje wiele bolesnych trosk, udręk serca i
ciała, nawet, gdy je składamy na Jezusa, o co apeluje św. Piotr w swoim Drugim Liście:
wszystkie swoje troski przerzućcie na
Niego, gdyż Jemu zależy na was. I te przejściowe utrapienia to jest próba.
Wiemy, że ostatecznie jesteśmy zwycięzcy, ale nim dojdzie do zwycięstwa, trochę
bólu musimy udźwignąć.
Do czego ten ból służy? Jest to
ból sytuacji, gdy już (nie tak jak Abraham) mamy nadzieję, że Izaak nie zginie,
ale nim w naszym życiu pojawi się Baranek i zdejmie z Izaaka śmierć, a z nas groźbę
potępienia, mamy do odbycia z Abrahamem drogę na górę w strasznym lęku. Jest
próba, która woła o wiarę, właśnie o jak największe zaufanie, że na górze czeka
Baranek, że Bóg nie dopuści w naszym życiu do rozwiązań, jakie podsuwa szatan. Nim
nie dopuści, jest czas próby, trwania w maksymalnym zaufaniu: wierzę, że nie dopuścisz, by święty twój,
który ci wierzy uległ skażeniu, jak mówi Psalm 16. Wierzę mocno, a i tak nie
znikają niepewności, obawy, zachwiania, smutki i inne przejściowe próby, które mają
nas czegoś uczyć.
Ale czego mają uczyć? Mają uczyć wchodzenia
w próbę: przyjmowania pokornie ciężaru i składania go maksymalnie na Jezusa, by
po czasie próby odzyskać swoje życie przemienione, w wieczności wolne od
cierpienia, a teraz już trochę przed nim ochronione. Bóg dopuszcza ciężar życia
jako próbę. Gdy złożymy życie wraz z Chrystusem, najlepiej na ołtarzu Mszy Świętej,
tak jak Abraham na ołtarzu Moria, wtedy odzyskamy je na tym ołtarzu nowe, wolne,
przemienione - w tym życiu tylko częściowo, ale w wieczności całkowicie. W wieczności
bowiem czeka nas nowe życie, takie jak ukazuje wizja Przemienienia (Mk 9,2-10).
Zyskujmy nowe życie, gdy stare przyjmujemy jako czas próby. Bez tej próby i woli
jej przejścia z zaufaniem do Chrystusa, nie zyskujemy życia nowego, bo stare
nie jest przemieniane w nowe. Ta przemiana bowiem dokonuje się tylko na ołtarzu
ofiarnym. Dlatego Jezus zapowiedzi swej Męki na Krzyżu wygłasza właśnie w
kontekście Przemienienia. Właśnie tak.
Diakon Jan