sobota, 15 kwietnia 2023

GDYBY CHRYSTUS NIE ZMARTWYCHWSTAŁ…

Uniżony. Najpierw Pan Jezus przyszedł do nas, a w tym celu ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi (Flp 2.5). Ogołocił to znaczy przede wszystkim - ukrył swoją Boską Chwałę pod postacią zwykłego człowieka, podobnego do nas we wszystkim oprócz grzechu. I ogołocił to znaczy też - przyjął wobec nas postawę służącego, nie panowania właściwego Bogu w Chwale, ale służącego, który zajmuje się naszą słabością, pomaga, oczyszcza z brudu jak służący przy obmywaniu nóg. Ogołocił siebie to znaczy, że nie wynosi się ponad nas, ale żyje z nami, towarzyszy nam i opiekuje się nami. Jest Bogiem ukrytym ale i przystępnym, dostępnym bezpośrednio. A w jakim celu? Po to, byśmy mogli Go poznać i przylgnąć do Niego w naszym, podobnym do Jego życiu doczesnym.

Gdyby bowiem Pan nasz pokazał swoją Boską Chwałę, nie zbliżylibyśmy się do Niego, lecz przeciwnie -  przerazilibyśmy się, poczulibyśmy się niegodni i ucieklibyśmy od Niego. Krylibyśmy się przed Nim jak Adam i Ewa w Raju po grzechu. Padlibyśmy na twarz jak apostołowie na Taborze podczas Przemienienia i jak św. Jan na Patmos, widzący Jezusa w lśniącej szacie i złocistym pasie sędziego czasów ostatecznych. Gdyby Jezus był przed nami w Chwale, nie potrafilibyśmy podejść do Niego ze swoimi grzechami jak Jawnogrzesznica, czy kobieta kananejska, czy trędowaci.

To prawda, że Bóg uniżając się także wiele ryzykuje. Bowiem takiego „zwykłego” Boga łatwiej szatanowi dyskredytować w naszych oczach. Przed Bogiem w Chwale szatan może tylko paść na twarz jak i my, ale do Jezusa może on pochodzić, próbować Go kusić, kłamać o Nim, że jest słaby i że nas nie kocha. Jest to dla szatana łatwe. A jednak Bóg wybiera drogę służby, byśmy się Go nie bali, byśmy Go poznali, potem uwierzyli w Niego, a na końcu Go umiłowali.

Ukrycie się w Eucharystii jest służebnym uniżeniem Jezusa w stopniu najgłębszym. W chlebie i winie może On być obecny zawsze i wszędzie, jeśli tylko są w Kościele kapłani. Jest w tych eucharystycznych postaciach nad wyraz kruchy i delikatny. I pozwala się dotykać, nawet spożywać, przez co służy nam jako pokarm i pokazuje, że przez Niego żyjemy. Możemy Go mieć też niezwykle blisko, nawet na dłoni, nawet w ustach, nawet w sercu. W Eucharystii Bóg jest sługą naszym w sposób zupełnie szczególny.

Zmartwychwstały. Ale to ukrycie się w Eucharystii dokonało się dopiero, gdy Jezus oddał najpierw swoje życie na Krzyżu, a potem zmartwychwstał. Jako Zmartwychwstały jest dla nas dużo bardziej przystępny i służebny niż w doczesności. Bo w doczesności był dostępny tylko tam, gdzie ludzie Go spotykali. Zmartwychwstały zaś jest dostępny wewnętrznie przez Eucharystię, modlitwę i nasze życie.

Jezus zmartwychwstały ma życie wieczne z Bogiem w ciele chwalebnym czyli takim jak nasze tylko oczyszczonym z grzechu – oczywiście nie własnego ale naszego, który przyjął. On jest Bogiem, ale i pierwszym człowiekiem żyjącym z Bogiem pełnią życia wiecznego. Drugim takim człowiekiem jest Matka Najświętsza. Natomiast trzecimi w kolejności jesteśmy my, jeśli przyjmiemy od Jezusa zbawienie. Wtedy także zmartwychwstaniemy i otrzymamy życie z Bogiem na wieki w naszych ciałach, również oczyszczonych z grzechu i jego skutków.

A więc dzięki Jezusowemu Odkupieniu, następnie zmartwychwstaniu przygotowane jest dla nas życie wieczne w ciele. Gdyby Jezus nie zmartwychwstał, nie mielibyśmy tego wszystkiego. Nawet nie mielibyśmy się do kogo modlić. Nawet uczniom trudno było z początku uwierzyć w zmartwychwstanie Jezusa, ale dziś szczególnie wielu ludzi w świecie traci w nie wiarę, odrzuca Jezusowe zmartwychwstanie albo nie traktuje go dosłownie. Gdyby jednak pomyśleli oni, zrozumieli i poczuli w sercach, co tracą odrzucając Zmartwychwstałego i sprowadzając Wielkanoc do tradycji jajek i suto zastawionego stołu; gdyby uświadomili sobie, jak wielkim darem jest życie wieczne i jak małe w porównaniu z nim jest nawet najwspanialsze życie doczesne; wtedy Duch Święty, sprawca tej w nich refleksji, odmieniłby oblicza ich serc i oblicze całej naszej ziemi.

I pytamy dlaczego! Dlaczego Bóg tak uniżył się? Dlaczego przyszedł do nas? Zbliżył się i daje nam się poznać? Dlaczego podjął dla nas cierpienie? Nie odwrócił się od naszych grzechów, ale przeciwnie myje nasze nogi i serca? Dlaczego? Otóż z jednego, jedynego powodu – BO NAS KOCHA.

A my nie wierzymy i szatan zawzięcie nas do tej niewiary zagrzewa. Już w raju zasiał w ludziach tę właśnie niewiarę i trwa ona po dziś dzień.

Zakochany. Lecz Bóg mówi nam o swojej miłości stale i coraz mocniej. Mówi od czasów Starego Testamentu, poprzez czasy Jezusa, aż po czasy dzisiejsze, zmierzające do ostatecznych. I po co nam to mówi? Mówi po to, byśmy poznawszy Go i uwierzywszy w Niego na końcu także pokochali Go. Czyż nie o to prosi Zmartwychwstały Piotra nad Jeziorem – Piotrze czy ty Mnie miłujesz? I o to samo prosi nas. Bo celem naszej drogi jest życie wieczne w Niebie z Bogiem, a w Niebie żyje się z Bogiem w jednej rodzinie związanej miłością. Dlatego już na ziemi potrzebujemy uczyć się miłować – siebie wzajemnie i przede wszystkim Boga. Bo, jeżeli ktoś kocha, to miłość zawsze czeka na odwzajemnienie. Jeżeli Bóg nas miłuje, to jest to Jego prośba o naszą miłość. On jej pragnie. Zresztą posłuchajmy.

Kościół żyje sprawowaniem Najświętszej Obecności Mojej w Eucharystii i poznał wszystko, co mu objawiłem, a objawienie to jest wielką Moją Miłością – bo oddałem życie, ba, dałem wam nowe i wszystko możesz teraz we Mnie, który cię umacniam. To jest Moje Objawienie, że macie Ojca i Ojciec upodobał sobie Mnie, a ze Mną i we Mnie upodobał sobie was – Kościele. I daliśmy wam Ducha właśnie z miłości. Wszystko to stało się z miłości i nic się nie stało (ze strony Boga - przypis) bez miłości , co się stało. I dałem wam życie, które jest światłością waszą, bo możecie tą światłością żyć i cieszyć się, i mieć doczesność ze Mną i wieczność ze Mną. I dałem wam Ducha, który ożywia, orzeźwia i napełnia to, co nieliczne (np. świętość - przypis), puste i jeśli tylko chcecie, możecie mieć serca pełne Boga, jeśli Bóg w was zamieszka. I Duch was obleje Miłością wszechogarniającą i zapełnią się Niebem serca wasze, a Niebo może zapełnić się sercami waszymi.

Czyż to mało? A to dopiero początek. Życie Boga nie przestało nigdy tętnić Miłością dla was, nawet gdy odeszliście w Starym Testamencie i gdy odeszliście teraz i odchodzicie z każdą chwilą, bo zaślepiły się oczy wasze i idziecie ulicami a widzicie tylko ulice. I idziecie wśród ludzi, a widzicie tylko siebie. Czyż to wszystko Mnie zniechęciło do was? Przeciwnie, jeszcze bardziej chcę was oczyścić i uzdrowić, i jeszcze większą miłością się z wami podzielić. Bo nic Mnie nie zrazi do was, ani nie odłączy Mnie od Miłości jaką mam do was dzieci krnąbrne a umiłowane. Niczego wam nie chcę zabrać, a wszystko wam dać, tak was kocham i nigdy nie przestanę, choć świat się wali w gruzy.

Bo tam, wyżej buduję dla was domy i ulice, i światła nowe, i odkrycia nowe szykuję dla was, byście poznawali to, czego jeszcze nie poznaliście. Tak, to wszystko mam dla was dzieci, a wy ciągle nie znacie Mnie, i nie wiecie, że jesteście kochani i nie rozumiecie, jak jesteście kochani. Więc wylewam na was Ducha i teraz, zaraz poznacie, jak jesteście kochani. I Duch Ten otworzy wasze serca  i odkryjecie , co otrzymujecie  i co możecie z tym zrobić. Tym sercem napełnionym Duchem możecie dzieci MNIE POKOCHAĆ. I pokochacie, bo bez sensu jest wasze życie egoistyczne, gdzie tylko czerpiecie, a nic nie dajecie.

dk Jan

piątek, 7 kwietnia 2023

POSŁANI – Rekolekcje 4 - Las Bielański

Niewidomi. Jesteśmy duchowo niewidomi od urodzenia. Rodzimy się w stanie grzechu pierworodnego, czyli łatwiej przychodzi nam zło, które nas zniewala, niż dobro, które nas czyni wolnymi. Ogranicza nas też świat żyjący w znacznym stopniu złem. Jesteśmy zatem niewidomi z powodu grzechu, który działa w świecie i w nas. Natomiast Bóg jest czysty. Jest święty i dokonały. On widzi wszystko wyraźnie, także to, czego człowiek grzeszny nie dostrzega. On nie tylko zna przyszłość, której nikt nie zna poza Nim, ale On także widzi to, czego my nie zauważamy z powodu grzechów - naszych osobistych i ogólnego grzechowego zamieszania w świecie spowodowanego przez złego ducha. Bóg zatem, kiedy patrzy w nasze serca, widzi to, czego nam potrzeba i dokładnie wie jak nam pomóc by zniknęła ostatecznie nasza ślepota. Ona, według planu Bożego, musi zniknąć, ponieważ jesteśmy powołani do widzenia, to znaczy  do świętości. Święci widzą to, czego nie widzą grzesznicy. A my jesteśmy właśnie powołani do tego, aby iść za Bogiem, słuchać Jego wskazań, spełnić nasze powołanie i ostatecznie przejrzeć na oczy. Na oczy serca i oczy sumienia.

Dawid. Zostaliśmy powołani przez Boga do wykonania swojej misji jak Dawid, a misja nasza polega na tym, by najpierw samemu przejrzeć, a potem pomóc przejrzeć innym. Bóg, powołując nas, patrzy na nas Boskimi oczyma i widzi nas lepiej niż my siebie nawzajem. Kiedy Samuel wybierał króla dla Izraela, a rodzina Jessego zastanawiała się, kto nim może zostać, wtedy typowano mężów dorodnych, silnych, urodziwych, mężów według ludzkiego upodobania. A jednak Samuel rozumiał lepiej niż Jesse, że nie tak widzi człowiek jak widzi Bóg. Ludzie typują według doczesnych korzyści, zaś o Bożym punkcie widzenia nie mają pojęcia. Dlaczego? Ponieważ słabo widzą, nie wierzą Bogu, nie cenią Jego wiedzy, Jego pragnień, Jego woli. Oni stawiają na pierwszym miejscu własne przekonania. Chcą sami sobie stawiać diagnozy i sami czynić sugestie. Myślą, że mają do tego prawo, bo postępowanie po swojemu  wydaje się ich dowartościowywać. Dziś dowartościowywanie się i stawianie na swoim nawet kosztem prawdy jest masowe. Nawet przewija się przez terapie psychologiczne. Coraz bardziej hołdujemy własnym  przekonaniom o świecie, o moralności, o dobru i złu. Nawet o Bogu. Upieramy się i uważamy, że mamy do tego prawo, ponieważ zupełnie nie widzimy innej optyki poza swoją własną. Jest to przejaw nie tylko ślepoty ale i pychy. A one prowadzą do katastrofy. Nie widzimy prawdy, gdyż nie zastanawiamy się, jak postrzega nas Bóg, jaką jest wielką Miłością. Nie dopuszczamy myśli, że to, co On widzi, jest dla nas błogosławioną prawdą, największym dobrem i jedynym ratunkiem.

Jezus. Tak właśnie postrzega los nasz i los świata Jezus – Bóg, który stał się człowiekiem. On widzi ludzkie serca, wie kogo trzeba wybrać i posłać. Widzi, kto pójdzie za Nim i posłucha Go. Widzie, kto będzie umiał przyjąć od Boga przejrzenie i uzdrowienie. Jezus wybiera nas i posyła jak Samuel Dawida. Wybiera w szczególny, Boży sposób. Bowiem człowiek ogólnie rzecz ujmując słabiutko widzi i choć nawet w sumie chciałby przejrzeć, to jednak nie chce posłuchać Boga. On nie chce zgodzić się z tym, że Bóg ma dla niego najlepsze rozeznanie. Dawniej ludzie byli chyba pokorniejsi niż dziś. Dziś są pochłonięci przekonaniem, że mają się sami dowartościowywać, mają mieć tylko własne przekonania i słuchać tylko siebie. A niewiele osób chce iść za Jezusem. Bo po co za Nim mają iść? Przecież Jezus każe niewidomemu pójść do odległej sadzawki, każe iść po omacku i przeciskać się przez tłum w wąskich uliczkach Jerozolimy. Nam, którzy i tak cierpimy, stawia jeszcze dodatkowe wymagania. Żąda nie lada starań i wysiłków. Dziś mówimy, że Bóg stawia nam tylko niepotrzebne, dodatkowe wymagania, każe zachowywać przykazania, chodzić do kościoła, przebaczać grzesznikom. Czyż nie łatwiej siedzieć pod murem, jak dotąd, i żebrać? Po co wysilać się duchowo i robić to, co trudne. Dziś świat uczy, by wszystko robić wygodnie i po najmniejszej linii oporu. Dziś świat nawet sobie wmawia, że wszystko dobrze widzi, że nie jest niewidomy i że niczego od Boga nie potrzebuje. I ma święty spokój. Ale czy aby na pewno ma pokój? Czy jest szczęśliwy? Nie pójście za Bożym powołaniem, nie pójście do sadzawki jest dziś dla świata katastrofalne. Bo nie dość, że nie widzi, to jeszcze nie robi niczego, by przejrzeć. Siedzi pod murem z oczami ślepymi i uszami głuchymi na Boskie wezwanie – idż! Idź do sadzawki!

Duch. A gdyby niewidomy pomyślał jednak, że warto posłuchać Jezusa i wyruszył? Wtedy, owszem,  będzie szedł z trudem, ale dojdzie do sadzawki Siloe – tam gdzie jest posłany. A w sadzawce jest woda Ducha Świętego. Czy to nie znaczy, że jesteśmy posłani przez Jezusa, by zaczerpnąć Ducha Świętego i obmyć się w Nim? Wtedy przejrzymy, tylko wtedy Duch otworzy nasze serca i sprawi, że zaczniemy widzieć. Zaczniemy żyć Bogiem, bo do tego jesteśmy powołani. I kiedy Duch nas obmyje i przejrzymy, zmienimy się nie do poznania, jak ów niewidomy, który tak się zmienił, że nawet rodzina nie mogła go rozpoznać. Jezus zmartwychwstały, wolny od grzechu świata także odmienił się nie do poznania, tak że spotykający Go z reguły nie byli pewni, kogo widzą. Nas też Duch, gdy Go przyjmujemy i Nim się obmywamy, także odmienia nas i pociąga. Odmienia nasze życie i postępowanie, pogłębia nasze widzenie i rozumienie, i sprawia, że wyglądamy inaczej niż inni ludzie, bo rzeczywiście jesteśmy inni.

Gdy przyjmiemy pełnię Ducha staniemy się jaśniejący, jak na Taborze. Zaczniemy żyć w prawdzie i kierować się sprawiedliwością czyli prawością Bożą. Zaczniemy pytać, co jest miłe Bogu i chętnie pójdziemy tam, dokąd nas pośle. Łatwiej też będzie nam przeciskać się przez tłok grzesznego świata. Widząc w świecie zło i ludzki grzech, który my też popełniamy, nie będziemy mieli o to pretensji do Boga. Będziemy widzieli i rozumieli, że Bóg tego nie chce i nie czyni, że On nienawidzi zła, śmierci i  cierpienia. On je przezwycięża i pokonuje. Tak więc nawet ciepiąc niesprawiedliwie, nie będziemy mieli o to pretensji do Boga, ale będziemy walczyć ze złym duchem, który nas w zło wpędza. Aby mieć więcej siły do życia wśród świata, nie tylko nie będziemy mieli pretensji do Boga, ale oddamy się Mu coraz pełniej i coraz mocniej.

To wszystko daje nam Jezusowe posłanie do źródła Ducha. By On nas posłał a Duch swego dzieła dokonał wołajmy do Boga, zbliżajmy się do Niego, a nie unikajmy Go. Bowiem On nas powołuje, byśmy poszli przez tłum i zaczerpnęli Ducha Świętego z sadzawki Siloe – to znaczy posłany.

Dk Jan

piątek, 31 marca 2023

JA JESTEM ZMARTWYCHWSTANIEM I ŻYCIEM - Rekolekcje 5 - Las Bielański

Dwa cele Jezusa. Czy wiecie, po co Pan Jezus przyszedł do nas na ziemię? Przyszedł dla dokonania dwóch dzieł: usprawiedliwienia nas i dania nam Ducha, by w nas zamieszkał. To są dwa jakże klarowne cele, jakie Ojciec postawił przed Jezusem. On usprawiedliwia - to znaczy przebacza grzech, który, choć jest faktem, odtąd nie będzie stanowił przeszkody w naszym przyjściu do domu Ojca. I daje Ducha – by prowadził nas i oczyszczał. To podwójne dzieło Jezusa widać w przypowieści o ojcu i dwóch synach. To, że syn marnotrawny jest usprawiedliwiony widać, bo ojciec nie pamięta mu już zmarnowania majątku i ucieczki z domu, ale czeka i gotowy jest go przyjąć. A to, że w sercu syna działa Duch widać w tym, że w oddaleniu narasta w nim ból, cierpienie z powodu grzechów, wracanie myślami do ojca i chęć powrotu. Syn przeżywa drogę oczyszczenia i w końcu gotowy jest ze skruchą stanąć przed ojcem. Ta przemiana stała się w nim owocem oczyszczającego dzieła Ducha. Właśnie dla przebaczenia i obdarowania nas Duchem Jezus przelał Krew. Reszta należy do nas, synów marnotrawnych – wsłuchanie się w Ducha w sercu, poddanie się Mu i podjęcie decyzji powrotu.

Duch. Poddanie się Duchowi, który w nas mieszka, choć my niekoniecznie Go słuchamy, jest sprawą kluczową. Bo Jezus otworzył nam dom Ojca, czyli życie wieczne i to nie byle jakie, ale wieczne życie z Bogiem w miłosnej bliskości. Polega ono na tym, że mamy zamieszkać z Bogiem jako ci sami ludzie, co teraz żyjący w doczesności, z tą różnicą, że bez grzechu, z którego zostaliśmy usprawiedliwieni i oczyszczeni. A skoro w życiu wiecznym mamy być dalej sobą, tylko w sposób czystszy i doskonalszy, zatem tam mamy także żyć w ciele, tylko czystszym i doskonalszym, bo nieśmiertelnym. Dlaczego jest to możliwe? Ponieważ skutki grzechu zostały zmazane przez Jezusa i Jezus zmartwychwstał w ciele chwalebnym przeto i my mamy przygotowane zmartwychwstanie w ciałach podobnych do Jego ciała. To wszystko będzie właśnie dziełem mieszkającego w nas Ducha Świętego, jak pisze św. Paweł: A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was Ducha. (Rz 8, 11)

Ezechiel. Wydarzenie zmartwychwstania ludzi zapowiada już prorok Ezechiel i mówi o nim w specjalny sposób. Łączy bowiem fakt powrotu do życia w ciele (jakby wyjścia z grobu) z powrotem do kraju Izraela. Oba dzieła dokonują się za sprawą Ducha. «Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam ». (Ez 37,12-14) A więc powrót do życia – nasze zmartwychwstanie, ma być wspólnotowe i do tego w ciele. Jest ono tożsame z ocaleniem i poprowadzeniem do ziemi obiecanej, a w świetle Nowego Testamentu do życia w domu Boga. Zatem już według zapowiedzi starotestamentalnych, a co dopiero według nauki Jezusa, my też czekamy na czasy mesjańskie czyli ostateczne. Wtedy nastąpi wspólne zmartwychwstanie i wejście w ciele do domu Boga. Obietnica czasów ostatecznych jest nie tylko obietnicą ostatecznego oczyszczenia i wspólnego życia z Bogiem, ale także obietnicą życia z Bogiem w zmartwychwstałym ludzkim ciele. Jest to ciało podobne do ciała Zmartwychwstałego czy też Matki Najświętszej.

Jezus i czasy ostateczne. Dawcą tej mocy Boga, nie tylko uzdrawiającej chorych, ale nade wszystko przywracającej do życia umarłych, jest Jezus. On napełnia Duchem Świętym i wraz z Ojcem daje życie. To, że Jezus jest zmartwychwstaniem i życiem, jak powiedział do Marty opłakującej Łazarza, że da ludziom życie wieczne z Bogiem, to objawi się dopiero, kiedy Jezus zmartwych­wstanie po śmierci na Krzyżu. Ale, że Jezus jest Panem życia, to pokaże On wcześniej wskrzeszając Łazarza. Zwróci się wtedy do Ojca, pośle Ducha i jako Jeden Bóg w Trójcy dotknie martwego człowieka, by na powrót ożył. Nie będzie się spieszył do Betanii, poczeka aż Łazarz umrze, by dokonać znaku, który zapowie zmartwychwstanie. Uczyni to na oczach wielu, nieopodal Jerozolimy, a w rozmowie z siostrami Łazarza poruszy wszystkie newralgiczne tematy dotyczące ludzkiego życia i śmierci. Zwróci uwagę na słabą ludzką wiarę, na łzy przekonania o nieodwracalności śmierci, na powątpiewanie, że On może przywracać życie. Jezus podkreśla, że jeśli nawet, jak Marta, wierzymy, że zmartwychwstaniemy w czasach ostatecznych, to i tak nas to niewiele pociesza. «Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Czasy ostateczne wydają się nam tak dalekie i nieprzekonujące.

Bo czy w każdej Mszy św. nie powtarzamy po konsekracji – wierzymy w śmierć Twoją Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale. A więc mamy nadzieję czasów ostatecznych na języku, jak owe siostry, a i tak niewiele nas ona pociesza. A Jezus wskrzesił Łazarza, dokonał wstrząsającego znaku właśnie po to, by ludzie poczuli, jak Dawca Życia jest blisko nas, jak nas porusza, jakie mocne rzeczy zapowiada. Zapowiada takie rzeczy, że naprawdę warto pragnąć czasów ostatecznych, kiedy wszyscy doświadczymy znacznie więcej niż Łazarz. «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» - Jezus pyta Martę, Marię i nas. Czy słyszymy to pytanie w sercu?

 

A więc jak na nie reagujemy? Marta mówi: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat», ale boi się wierzyć we wszystkie tego mesjaństwa konsekwencje, w szczególności w życie, które Mesjasz daje. A ludzie dalej płaczą i myślą, że przy grobach można tylko płakać. Wszyscy powątpiewają, a dziś zwątpienie w życie wieczne staje się coraz powszechniejsze. A jednak mamy pewność życia wiecznego, życia z Bogiem i to w ciele. Jezus naprawdę stoi przed nami i mówi, że On jest dawcą życia. On da je nam przez Ducha w czasie ostatecznym, w czasie, który jest bliski, nie odległy. Działająca pośród nas moc Ducha jest silna i konkretna, nie słaba i wątpliwa. A my wszyscy? Czyż nie chcemy żyć wiecznie? Podobnie jak teraz - w ciele, tylko po nowemu, piękniej i czyściej, i z dużo większą miłością w sercu. Czyż nie chcemy tego? Czy aby na pewno świat wie, co robi, jeśli o życie wieczne i powszechne zmartwychwstanie nie dba? 

dk Jan   

 

 

 

 

 

 

 

 

sobota, 25 marca 2023

JEZUS PROWADZI JAK ABRAHAM – Rekolekcje 2 - Las Bielański

Jezus. Św. Paweł umie pisać syntetycznie. W jednym zdaniu potrafi ująć całą głębię Bożego dzieła, którym żyje. By to odczytać pójdźmy jego tropem. Najpierw Apostoł zachęca swego umiłowanego ucznia, Tymoteusza, by nie cofał się przed cierpieniem, ale wziął udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą! (2Tm 1,8). Służąc Ewangelii i głosząc ją nieuniknione jest znoszenie trudów i przeciwności, gdyż Ewangelia i jej duch stoi w zdecydowanej sprzeczności z duchem świata. Dlatego Paweł umacnia Tymoteusza, zapewniając, że w znoszeniu tych trudów i przeciwności towarzyszy człowiekowi zawsze i bezwarunkowo moc Boża. Dlatego Ewangelii i jej Dawcy można zaufać. Dawca jej bowiem - Bóg Ojciec - wybawił nas i wezwał świętym powołaniem. Uczynił to przede wszystkim nie na podstawie naszych czynów i to jest prawda, którą tak trudno nam przyjąć i jeszcze sobie wcale nie przyswoiliśmy. Bowiem nie czynami zasługujemy na święte powołanie do życia wiecznego, ale mamy je na podstawie daru Boga, wynikającego z Jego postanowienia i łaski. Ta łaska czyli miłość Boga została dana nam przez Chrystusa Jezusa a stało się to dlatego, że zostało postanowione przez Boga i to od zawsze, przed wiecznymi czasami (2Tm 1,9). Oto jest owa ogromna i wspaniała wola kochającego nas Ojca, który chce nas zbawić i mieć blisko przy Siebie w wieczności. Czy nam nie wstyd, że czasem myślimy o Ojcu jako o surowym Bogu, którego dopiero Jezus musi przebłagać. Czy rozumiemy że wola Ojca i Jego Syna jednym jest w miłości? Ta miłość Ojca ukazana zaś została nam teraz przez pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa. Ojciec posłał Go do nas na ziemię i Jezus pojawił się wśród nas jako Zbawiciel, który uwolnił nas od konsekwencji grzechów i przez to w nas zniweczył śmierć. Śmierć wieczna, czyli potępienie w szponach złego ducha, przestało nam zagrażać, a przeciwnie otrzymaliśmy życie wieczne i nieśmiertelność. W jaki sposób je otrzymaliśmy? W taki, że życie wieczne i nieśmiertelność otworzyły się przed nami, jeśli doczesność będziemy przeżywać w świetle, które zostało na nas rzucone. (2Tm 1.10) To światło jest owocem Ewangelii – śmierci i zmartwychwstania Chrystusa i oznacza nie co innego jak Ducha Świętego, który został nam dany.  Oto jak syntetycznie została ujęta najważniejsza dla nas prawda, że do życia wiecznego idziemy dzięki odkupieniu Jezusa i oświetleniu naszego życia przez Ducha Świętego. To jest dar Boży dla wszystkich ludzi – najpierw ich Odkupienie, a potem życie mocą Ducha Świętego.

Zły. Oba te dary wysłużył dla nas Jezus.  On jest jak Abraham, któremu Bóg nakazał opuścić rodzinną Chaldeję i poprowadzić rodzinę do innej krainy, wskazanej przez Boga. Rodzina Abrahama musi odbyć długą drogę, na której on jest jej przewodnikiem. Gdy dojdą do ziemi obiecanej przez Boga, Abraham będzie dla rodziny i jej potomków błogosławieństwem. Tak protoplasta Ludu Izraela staje się zapowiedzią Jezusa - protoplasty innego Ludu, dla którego Jezus dokonał o wiele więcej niż Abraham dla swojego - zwyciężył dla niego śmierć i rzucił światło Ducha na jego życie, to znaczy dał mu Ducha, dzięki któremu będziemy mogli mieć życie wieczne.

Słaba wiara. Jezus przygotował dla nas życie wieczne, ale jest ono dostępne ludziom dopiero po stoczeniu walki na śmierć i życie ze złym duchem, który nauczony doświadczeniem Starego Testamentu miał nadzieję, że uda mu się pociągnąć człowieka do potępienia. Tak jednak się nie stało. Jezus na Krzyżu zwyciężył złego i jego dzieło – śmierć, zmartwychwstał i objawił się żywy. Od dnia zmartwychwstania ludzie są stale oświetlani mocą Ducha Świętego, który prowadzi nas do życia wiecznego. Jednak w to życie wieczne wielu z nas bardzo trudno uwierzyć, tak jak rodzinie Abrahama w realność odległego Kanaanu. Tak jak Apostołom w zwycięstwo Boga po hańbiącej śmierci Jezusa na Krzyżu. Tak jak i nam dziś, kiedy słuchamy wiadomości o szerzącym się złu, kiedy chodzimy po cmentarzach, patrzymy upływający czas, walące się nagrobki i myślimy sobie, że obietnice Boże jak nie nadeszły tak nie nadchodzą, choć zło panoszy się coraz silniej.

Tabor. Jednak Jezus, znając słabą wiarę apostołów i naszą, dał nam wszystkim doświadczenie Taboru. Na czym polega to doświadczenie? Na tym, że Jezus niejako demonstruje ludziom jak to przeżywa się życie wieczne. Pokazuje, że ono rzeczywiście jest i że światłość Ducha Świętego działa realnie na ludzi.  Jaskrawa szata Jezusa, jasność wokół Niego i błogość w sercach apostołów pokazuje, jak się przeżywa życie wieczne. Jezus pokazuje, jak od Niego bije duchowa jasność i jak w tej jasności On jest Istotą najpiękniejszą i najwspanialszą, a spotkanie z Nim daje nam poczucie bezgranicznego szczęścia. Jezus pokazuje, że nie jest to coś wymyślonego, ale realność. Jak mógł to przeżywać Piotr, Jan i Jakub, tak samo jest ono prawdziwym udziałem świętych. Już święci Starego Testamentu, Mojżesz i Eliasz, reprezentant Prawa i proroków naprawdę żyją, mogą rozmawiać z Bogiem i być słyszalni w sercach ludzi w doczesności. Nie jest to wydumana wizja, ale autentyczne przeżycie tych, co są blisko Boga i Bóg chce im coś z życia wiecznego pokazać. Ba, nawet sam Bóg Ojciec daje się w tym spotkaniu z życiem wiecznym słyszeć i mówi, by słuchać Jezusa, który jest naszym przewodnikiem do życia wiecznego, tak jak dla Izraela był Abraham. Przeżycie Przemienienia na Taborze ukazuje apostołom i nam, że życie wieczne już jest w Jezusie i na nas czeka, bo jest Jezus, który nas do tego życia prowadzi.

Podsumowanie. I tylko jeden warunek musi być najpierw spełniony - Jezus musi najpierw umrzeć za nasze grzechy na Krzyżu, a potem my musimy pójść za Nim, a nie wątpić i nie żyć tak, jakby ani Jego, ani życia wiecznego nie było. Bo ono JEST i nawet dziś żyją ludzie przeniknięci Duchem, którzy jego zadatków doświadczają. A Jezus przez zmartwychwstanie otwiera nam do tego życia drzwi – tylko że ludzie nie wierzą, a zły duch robi wszystko, by ich uwagę odwracać od największego dobra jakie Bóg przygotował dla nas. On odwraca naszą uwagę od życia wiecznego błyskotkami zachęcając tylko do życia doczesnego i czyniąc doczesność naszą tak trudną, byśmy nie mieli głowy myśleć o wieczności. Amen.   

Dk Jan