sobota, 15 grudnia 2018

„On raz się narodził, a teraz wy potrzebujecie się narodzić dla Niego”

Dziwi was to stwierdzenie? Podaję je w cudzysłowie, bo pochodzi ono od księdza Feliksa Folejewskiego. Życie doczesne człowieka zaczyna się od narodzin i kończy narodzinami i całe też obraca się wokół narodzin. Pan Jezus także się narodził - dwa tysiące lat temu w Betlejem, a teraz Jego Narodzenie wzywa nas do narodzin. Z Ducha Świętego.

Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski. Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z nim. W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego. Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (J 3,1-7)

Czy widzicie ową przepaść między myśleniem i sposobem rozumienia rzeczy przez Nikodema i przez Jezusa. Nikodem wikła się w dociekania, czy można ponownie wejść do łona matki, a zasadniczą dla niego sprawą staje się, czy w ogóle Jezus przyszedł od Boga i co może świadczyć o Jego Boskiej misji. Czy dowodzą jej znaki, które czyni? Czy możliwe są twarde materialne dowody, że przez Jezusa działa Bóg? A Pan Jezus patrzy na Nikodema z miłością i jakby chciał powiedzieć – Nikodemie, co ty mówisz? Trzeba ci się powtórnie narodzić z Ducha, a wszystko zobaczysz inaczej, nie po ziemsku. Wtedy nie będą ci potrzebne znaki. Sam zachwycisz się tym co tkwi w mojej Ewangelii.

My dziś mamy podobny problem. Jesteśmy ludźmi twardo stąpającymi po ziemi i twardo chcemy na niej pozostać, a jednocześnie przekonać się do głębi o prawdzie i o Bogu. Sprowadzamy Jezusa ziemskich pytań i z ziemskich odpowiedzi chcemy się dowiedzieć wszystkiego o nieziemskiej głębi. A przecież to jest niemożliwe. Trzeba się głęboko, wewnętrznie przemienić, narodzić do nowego życia i zupełnie odmienić mentalność, by się dowiedzieć choć trochę o Bogu, by nieco dotknąć Jego tajemnicy. Jeżeli wam mówię o tym, co ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? (J 3,12) Boga nie da się zrozumieć. Można tylko Go spotkać i z Nim przeżyć swoje życie. Każde spotkanie z Bogiem dotyka nas i zmienia, każde jest odnowieniem, narodzinami, przemianą.

I nie da się zrozu­mieć, jak to będzie po przemianie. Nie da się wytłumaczyć dziecku w łonie matki, jaki będzie świat, na który się wkrótce narodzi. Nie da się wytłumaczyć niewierzącemu, jak to będzie wtedy gdy uwierzy. Nie da się wytłumaczyć człowiekowi doczesnemu, jak to będzie, kiedy umrze, narodzi się dla Nieba i spotka Boga. Nie da się! Niemowlę nie ma dojrzałości do świata. Człowiek świata nie ma dojrzałości do Nieba. A niewie­rzą­cy nie ma dojrzałości do relacji z Bogiem. Pewien niewierzący, mający bardzo zaniedbane życie, powiedział mi – może i jestem niedojrzały, ale wypraszam sobie, by ktokolwiek mi coś takiego mówił. Może uznacie, że nie powinienem był mu tego tak mówić?

Drogi do Boga nie można zastąpić wyjaśnieniem, o co chodzi w tych nowych narodzinach, w przejściu od starego do nowego. Ta droga wymaga przeżycia narodzin. Nie zrozumienia narodzin. Póki nie przeżyjemy narodzin, często jesteśmy wręcz źle nastawieni do myśli, że jeszcze nam czegoś brakuje i, że jeszcze czegoś więcej potrzebujemy. Boimy się zbyt wymagających rekolekcji, zbyt dogłębnej spowiedzi, choroby, próby, bezradności. Ale kiedy coś takiego przeżyjemy i popatrzymy wstecz za siebie, zdziwimy się, ile się w nas pozytywnie zmieniło. I to nie wiadomo kiedy i jak. Warto mieć mądrość takiego patrzenia wstecz i zgody na coraz to nowe, kolejne narodziny. A one na pewno są jeszcze przed nami.

Najważniejsze nowe narodziny dokonują się podczas Chrztu. Otrzymujemy oczyszczenie i prawdziwe zamieszkanie w sercu Boga. Ale Sakrament wymaga, byśmy przez całe życie dojrzewali do przyswajania związanej z Nim łaski i związanej z tą łaską nowej mentalności. Ona to sprawia, że już nie boimy się Najwyższego, nie trzymamy się od Niego na dystans, ale miłujemy Go jak dzieci i tulimy się do Niego, jak do Kogoś Najbliższego - do Ojca, do Oblubieńca. Tak to stajemy się nowymi ludźmi, którzy widzą Boga zupełnie po nowemu, zupełnie inaczej i którzy żyją z Nim w zachwycie. To życie z Nim ma nam zakorzenić się w sercach i pozostać na wieczność.

Diakon Jan