Rekolekcje ignacjańskie


Rodzajów rekolekcji jest wiele. Najbardziej rozpowszechnione są rekolekcje głoszone w formie konferencji. Ludzie przybiegają ze środka życia, wyłączają się na pół godziny, by wysłuchać Słowa i wychwycić z niego coś dla siebie, a potem pędzą dalej. I ja zapraszam na takie rekolekcje, no może zaadresowane do nieco bardziej wymagającego uczestnika. Wiele konferencji rekolekcyjnych można znaleźć w zakładce: REKOLEKCJE LAS BIELAŃSKI. 

A jednak nasze serca potrzebują także jeszcze innych rekolekcji, sięgających głębiej i wnikających trwalej. Jedną z bardziej dojrzałych form rekolekcji są rekolekcja ignacjańskie, prowadzone w niektórych domach zakonnych, przede wszystkim u jezuitów, gdyż rekolekcje te stworzył założyciel jezuitów, wielki mistyk i mistrz duchowy - św. Ignacy Loyola. Przewaga jego rekolekcji, zwanych ćwiczeniami duchowymi, polega na tym, że bardziej angażują nasze wnętrze, a to z tego powodu, że wyłączają człowieka na kilka dni (typowo 5 lub 8) z codzienności i każą spędzić je w milczeniu. Ale nie tylko z tego powodu są to rekolekcje owocniejsze. Na tych rekolekcjach nie jesteśmy biernymi słuchaczami konferencji, ale spędzamy część czasu na osobistej modlitwie (kilka razy w ciągu dnia), podczas której czytamy wskazane programem rekolekcji teksty biblijne, rozmyślamy na ich temat, medytujemy, próbując zauważyć, jak odnoszą się one do nas. Pytamy Ducha Świętego o swoje życie, wsłuchujemy się w to, co Bóg mówi do nas i odkrywamy bliską Bożą obecność z nami, ponieważ jesteśmy w tych rekolekcjach AKTYWNI i nie są one tylko słuchaniem, ale są ćwiczeniami, duchowymi warsztatami.

Owoce tych rekolekcji są wspaniałe, są wielkim darem Bożym, dlatego rekolekcje ignacjańskie naprawdę polecam. A na początek potrzeba do uczestnictwa w nich tylko jednego: wdrożenia się do osobistej modlitwy myślnej w oparciu o lekturę Pisma Świętego. Do Pisma Świętego warto sięgać codziennie, choćby na chwilę. Potrzebna jest do tego decyzja i pierwsze próby, nawet nieudolne. Zapewniam, że takiej decyzji nie będziecie żałować. Kiedy modlimy się, sami nie wiemy, kiedy i jak Bóg staje się nam bliski, coraz bliższy, wreszcie po latach modlitwy - NAJBLIŻSZY.

Rekolekcje ignacjańskie są "dawane" w kilku jezuickich domach rekolekcyjnych: w Częstochowie, Gdyni, Czechowicach-Dziedzicach, Kaliszu. Jako że "każda sroczka swój ogonek chwali", ja polecam Centrum Duchowości w Częstochowie. Aby zacząć należy zapisać się na 5 dniowy Fundament. Wtedy przekonasz się, czy są to rekolekcje dla Ciebie. Nie będziesz żałował.

Po Fundamencie odprawiamy ćwiczenia ignacjańskie w odstępach około roku, kolejno tydzień pierwszy, tydzień drugi, tydzień trzeci i tydzień czwarty. Osoby, które odprawiły te rekolekcje, mogą do nich powracać na tak zwane Syntezy: syntezę klasyczną lub syntezy tematyczne. Autor niniejszego bloga też prowadzi syntezy tematyczne w Centrum Duchowości w Częstochowie. Były takie dwie syntezy:
  • g Ojciec chce być znany i kochany przez swoje dzieci oraz
  • Poznaj ogromną miłość Boga.
Syntezy te dotyczą bardzo podstawowych spraw naszego życia z Bogiem. Polecam.




FUNDAMENT - ZASADA ŻYCIA NA KTÓREJ OPIERAJĄ SIĘ ĆWICZENIA IGNACJAŃSKIE

Nauki przyrodnicze nie potrafią orzekać o przyczynowości i celowości świata, jednak człowiek, patrząc ze swej perspektywy, ma odczucie, że świat posiada przyczynę i cel. Posiada przyczynę, ponieważ istnieje, a mogłyby przecież nie istnieć i posiada cel, ponieważ w przedziwny, głęboki i dający satysfakcję sposób otaczające nas rzeczy pasują do nas. Objawienie Boże obwieszcza te prawdy, jako podstawowe: świat ma w Bogu przyczynę istnienia i ma w Bogu jedyny swój cel. Znaczy to, że świat stworzył Bóg dla Siebie. Z prawdy tej wyłaniają się dwie podstawowe zasady naszego życia. Odkrył je, wczytując się w Biblię i sformułował w Ćwiczeniach Duchowych wielki mistyk, święty Ignacy Loyola.



Pierwsza zasada brzmi, że Bóg stworzył ludzi, czyli dał im życie, po to, by mieć ich dla Siebie, jako dzieci, związane z Nim miłością i aby ich doprowadzić ostatecznie do pełnego związku miłości ze Sobą w życiu wiecznym. Oto jest jedyny nasz cel, głęboko wpisany w ludzką naturę. Bóg jest Istotą Najwyższą, która jednocześnie jest nam Najbliższa, bo pała miłością do nas i chce, byśmy się na Nim opierali (wiara), na jego dary liczyli (nadzieja) i byli w Nim zakochani (miłość).



A druga zasada brzmi, że Bóg stworzył także świat i to w tym celu, by powierzyć go nam, byśmy się nim zajmowali, a on by pomagał nam w osiągnięcia celu, jakim jest osiągnięcie Boga. Zatem my stoimy wyżej niż dobra świata, które w zamyśle Bożym służą nam za narzędzia. Możemy ich używać, by pomóc sobie w osiągnięciu Boga. 


W świecie obserwujemy naruszenie tych dwóch fundamentalnych zasad, Pierwszym przejawem tego jest brak u ludzi poczucia oczywistości swojego pochodzenia od Boga i swojego celu w Bogu. Przez brak oczywistości celu ludzie stawiają sobie inne cele, rodem z tego świata i często poprzestają na nich. Nie dążą do Boga, najbliższego Ojca, ale do własnych celów, obiektów swojej samowoli. Ponieważ jedyną alternatywą Boga jako celu, są dobra świata, nasza samowola zaczyna nas kierować tylko ku światu, zamiast do Boga. Człowiek przestaje być związany z Bogiem, a zaczyna się wiązać wiarą, nadzieją i miłością z dobrami świata. Przestają one być narzędziami do osiągnięcia Boga jako celu, ale stają się same w sobie celami, źródłami oparcia i przedmiotami uczuć. Wśród tych uczuć dominujące jest uczucie pożądania. 


Czym jest pożądanie? Jest ono usilnym szukaniem dóbr świata w nadziei, że zaspokoją one nasz brak, który bardzo mocno odczuwamy. Jednak, ponieważ te dobra nie zaspakajają najgłębszych braków, a jedynie chwilowo te najbardziej powierzchowne, stale mamy za mało i szukamy coraz więcej. Tak wpadamy w spiralę kompulsywnego szukania i frustracji z powodu niezaspokojenia. Przyczyną wpadania w tę spiralę jest zaślepienie serca grzechem pierworodnym, przez który nie widzimy tego, że gdybyśmy zaspokoili pragnienie Boga, niczego byśmy już nie pożądali. Boga się pragnie i znajduje w Nim zaspokojenie, bez Boga pożąda się świata i nigdy nie znajduje zaspokojenia. Pożądane bierze nas w niewolę. Natarczywie się pożąda i szybko popada się w stan, że nie można się od pożądania uwolnić. Brak celu w Bogu spycha nas w zamęt pożądań i w ten sposób pozbawia wolności. Jeśli nie mamy nadrzędnego nastawienia na Boski cel i miłosnego przywiązania do Boga, samo się nam narzuca nadrzędne nastawienie na światowe cele i pożądliwe przywiązanie do nich. To, co w zamiarze Bożym miało być tylko służącym nam narzędziem, staje się panem, któremu służymy. Należy podkreślić, że dobrami tego świata są nie tylko dobra materialne, ale wszystko poza Bogiem, czyli inni ludzie, ja sam, wartości intelektualne, a nawet duchowe. To wszystko powinno być podporządkowane Bogu i służyć do pomocy w dojściu do Niego. Tylko, gdy On jest w centrum uwagi i wypełnia cały nasz horyzont, dobra tego świata nie mają szans się wymknąć nam spod kontroli. 



Wyzwoleniem człowieka jest postawienie Boga na pierwszym miejscu. Jest to postawa zupełnie naturalna i nie oznacza wcale pozbawienia się dóbr świata. My tych dóbr potrzebujemy, ale tylko w takim stopniu, w jakim są nam niezbędne do dojścia do jedynego celu, jakim jest Bóg. Podszept, że nie da się żyć z Bogiem na pierwszym miejscu, pochodzi od złego, a tak naprawdę to jedynie życie z Bogiem na pierwszym miejscu, a z innymi dobrami świata ustawionymi w dalszej, rozsądnej kolejności, czyni człowieka szczęśliwym. Dlatego Chrystus naucza: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem (Łk 14,26). Jeżeli pragniemy dóbr świata i używamy ich w stopniu większym, niż to potrzebne, by dążyć do Boga, oznacza to, że jesteśmy nadmiernie do nich przywiązani i częściowo albo całkowicie przysłaniają nam Boga. To znak, że należy nasze serce oczyścić, by stało się przywiązane najpierw do jedynego skarbu, jakim jest Bóg, a potem dopiero używało dóbr świata, na tyle, na ile będą one nam potrzebne.



Zmaganie się z pożądliwościami jest krzyżem. Jezus zmartwychwstał, żyje w nas, jesteśmy dziećmi Bożymi, mamy Boże przebaczenie i brama do Nieba jest otwarta, a jednak droga do niej wiedzie pod górę, a sama brama, jak powiedział Jezus, jest wąska. Dlaczego? Dlatego, że potrzebujemy się odchudzić. Prócz odpuszczenia grzechów potrzebujemy oczyszczenia właśnie z pożądliwości, z nieuporządkowanych przywiązań. Potrzebujemy odzyskania pełni wolności. Do tego celu potrzebne jest przebycie drogi nie za łatwej, nie za trudnej dla nas, wiodącej pod górę, a na tej drodze potrzebujemy wielu doświadczeń.



Dobrym doświadczeniem jest szczere i całkowite oddanie wszystkiego, co pożądamy, Bogu na modlitwie, czyli wyrzeczenie się tego, do czego lgnie zniewolone serce. Wtedy przez chwilę nie mamy nic i nie wiemy, co Bóg zrobi z tym, co wziął, czy odda nam, czy nie odda. Pozbywamy się przywiązań i kierujemy do Boga prośbę, by przyszedł i zajął w nas pierwsze miejsce. Jeżeli są w nas uzależnienia od dóbr świata i bałwochwalcze przywiązania, serce stawi opór przy wyrzekaniu się. Wtedy zdamy sobie sprawę z pożądliwości naszego serca i będziemy mogli spróbować, z Bożą Łaską, przełamać te pożądliwości, by uwolnić się od światowych przywiązań i zacząć używać świata zgodnie z jego celem, czyli dla dojścia do Boga. Wtedy okaże się, że nie potrzebujemy wcale tak wiele i że wszystko na świecie wcale nie jest aż tak ważne. Zyskujemy dystans do świata, a na pierwszym miejscu zamieszkuje w nas Bóg. Jest to szczęście naprawdę z niczym nieporównywalne.



Jeżeli nie mamy Boga na pierwszym miejscu, zawsze pojawiają się silne pożądliwości dóbr świata. One popychają do grzechu. Dlatego ważne jest życie tak, by się od tych żądz światowych wyzwalać. Jest to zmaganie z naszą grzeszną i skażoną słabością naturą. Taka walka zawsze boli i jest krzyżem. Chrystus mówi: Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem (Łk 14,27). Postawienie Boga na pierwszym miejscu zawsze sprowadza na nas cierpienie, bo jest to wysiłek uwalniania się z niewoli. Ale nie jesteśmy w tym wysiłku samotni. On w nas działa swą Łaską, a my współpracujemy, choć bardzo boleśnie. Z wysiłkiem współpracy zawsze należy się liczyć, mimo że Jezus już zmartwychwstał, bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? (Łk 14,28).
Diakon Jan, marzec 2017