poniedziałek, 9 kwietnia 2018

MIŁOŚCI PRAGNĘ

Czy Bóg potrzebuje miłości? Bóg zaproponował nam Przymierze. Jest to szczególna umowa, dwustronno-jednostronna. Dlaczego? Otóż dlatego, że zobowiązując się do opieki nad nami i stawiając nam wymagania Bóg wcale nie mówi: jeżeli wy Mnie, to i Ja wam. On daje nam dobro nawet, gdy my Mu czynimy zło. Nie zakazuje niczego, tylko ostrzega: jeżeli będziesz postępował nie tak jak Ja, wyrządzisz szkodę przede wszystkim sobie. Ty czynisz zło, a Ja i tak będę czynił ci dobro. Słowem Bóg ratuje nas przed samymi sobą. Postępuje tak, ponieważ jesteśmy dla Niego wyjątkowi, ważniejsi niż reszta świata. W tym przejawia się Jego miłość i jest to najbardziej bezinteresowna postawa w kosmosie. Bóg daje i niczego w zamian nie żąda. Ale, czy naprawdę niczego nie pragnie w głębi serca?

Ktoś powie, pragnie dla nas dobra i dlatego namawia do korzystania z Jego darów. W tym pragnieniu przejawia się Jego miłość do nas. Zgoda. Tego Bóg pragnie dla nas, ale czy pragnie czegoś dla siebie? Powiesz – nie, bo On jest Najwyższym i niczego nie potrzebuje! Otóż błąd! Już w Starym Testamencie Bóg powiedział wyraźnie coś, co nazwał najważniejszym przykazaniem: Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. (Pwt 6,5) Powiesz – nie, to przykazanie jest nie dla Boga ale dla nas. Bo kochać Boga tak naprawdę potrzebujemy my, On naszej miłości nie potrzebuje. Otóż nie! To stwierdzenie jest nieuczciwe wobec Boga i krzywdzące. Syn Boży stał się częścią ludzkiej historii, dlatego pragnie miłości na równi z ludźmi, a nawet więcej niż oni, bo jest ich Głową. Od Ojca ma miłość Ducha Świętego, ale potrzebuje też miłości od nas. Bez tego cierpi, co widać na Krzyżu. Pragnie być kochany jak człowiek, bo jest także człowiekiem.

Jak kochać Boga? My zastanawiamy się, jak kochać Boga. Najstarsza starotestamentalna recepta była proste – chodzić Jego drogami to znaczy postępować zgodnie z Jego wolą: Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego i chodzić Jego drogami, zachowywać Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. (Pwt 30,16) A więc tylko zachowywać Prawo (Oz 12,6)? Właśnie tak. Jednak już wtedy ten formalny sposób okazywania miłości prorok nazywa przylgnięciem (Joz 22.5) do Boga. To słowo zapowiada, że miłość będzie czymś znacznie większym niż tylko praworządność. Przylgnięcie bowiem oznacza wyjątkowe przywiązanie, wręcz miłość erotyczną. Bóg pragnie miłości w posłuszeństwie Jego woli, ale też w czymś znacznie większym, w miłości żony do męża, bo sam kocha nas jak swoją żonę. I to jest początek prawdziwej rewolucji w naszych relacjach z Bogiem.

On jest naszym Mężem. My kochając Go możemy się poczuć wręcz chorzy z miłości. (Pnp 2,5.8.) Związek miłosny z Bogiem przeżywają prorocy i mistycy. To oni mówią o nim. Jeremiasz początki Przymierza na Synaju nazywa miłością narzeczeństwa: Tak mówi Pan: Pamiętam wierność twej młodości, miłość twego narzeczeństwa, kiedy chodziłaś za Mną na pustyni (Jr 2,2). To było prawdziwe zakochanie, a jednak co zostało z niego po latach? Zaledwie zewnętrzne formy. Nie ma wierności i miłości ani poznania Boga na ziemi (Oz 4,1) – skarży się Bóg. On pragnie być poznawany, a poznanie wyraża miłosną bliskość. Maryja nie znając męża dziwiła się, jak może zostać matką. Bóg pragnie miłości nie formalności. Woła: cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą, Judo? Miłość wasza podobna do chmur o świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem cię przez proroków, słowami ust mych pouczałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń. (Oz 6,4-6)

Zachowanie Prawa to jeszcze nie miłość, ale ono uczy miłości, której pragnie Bóg – związku oblubienicy z Oblubieńcem. Przypomina o tym Jezus: Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9,13; 12,7). I Jezus podkreśla też, że najważniejszym przykazaniem jest: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (Mt 22,37; Mk 12,30; Łk 10,27). Ostro potępiony jest formalizm religijny w słowach: dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz zaniedbaliście to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To zaś należało czynić, a tamtego nie zaniedbywać (Mt 23,23; Łk 11,42). Formalizm to pobożne czyny, które nie płyną z miłującego serca, ale są uspokojeniem sumienia. Czy my dzisiaj nie tkwimy w tym formalizmie po uszy? Zobaczmy jak tym, którzy pełni lękliwego dystansu do Boga i fałszywej pokory nazywają swą relację z Nim służbą, Jezus mówi: Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie! (Łk 16,13) Służyć Bogu można tylko na jeden sposób – miłując Go.

Kochanie Jezusa. Pan Jezus w swoim nauczaniu stawia za wzór Ojca. Mówi, byśmy dawali miłość tak, jak On (Łk 6,36). Naśladowanie Ojca wyraźnie wskazuje czego oczekuje Bóg – miłości do ludzi i do Jezusa, Jego Syna i tu otwiera się najważniejszy dla nas obszar oczekiwań Bożych – miłowanie Jezusa. Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem sam od siebie, lecz On Mnie posłał. (J 8,42) Z miłowaniem Jezusa podobnie jest jak z miłością Boga. Polega na życiu według Jego nauki (1J 4,20-21; 5,3), ale nie może ograniczać się do takiego formalizmu. Ma doprowadzić nas do objawienia się nam Jezusa i do poznanie Go. (J 14,21) Przed śmiercią Jezus mówił, że oczekuje wierności Jego nauce, zaś po Zmartwychwstaniu stawia nam jeden cel – miłowanie Go. Nie tylko zaprzyjaźnienie się ale głębokie miłosne zjednoczenie. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? (J 21,15) Ten, który na Krzyżu wylał na nas całą swoją miłość, po Zmartwychwstaniu pyta o miłość nas. Taka ma być treść życia Kościoła do końca czasów – miłosny związek z Jezusem, czyli świętość. Z tym związkiem będzie najbardziej walczył Szatan: ponieważ wzmoże się nieprawość, ostygnie miłość wielu (Mt 24,12) - zapowiada Jezus i mówi jeszcze: mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. (Ap 2,4).

Wolność bycia z Jezusem czy targowisko?. Wzorem relacji człowieka z Bogiem jest relacja Jezusa z Ojcem. Jak ma wyglądać ta idealna relacja? Rozwija się ona stopniowo. Zaczyna od uwierzenia Bogu, potem obcujemy z Nim na dystans, w lękliwym szacunku, potem pojawia się przywiązanie – Bóg staje się ważny, myślimy o Nim, chcemy Go poznawać, rozmawiać z Nim, czuć obecność, słyszeć głos, doświadczać mocy. Tak Bóg staje się dla nas konkretną i pierwszą Osobą. Jezus oburzył się, że Żydzi w Świątyni, gdzie się czci Ojca, urządzili handel zwierzyną ofiarną. Zdenerwował się, bo Ojciec był dla Niego tak ważny, że pozwolił sobie nawet na gwałtowność wobec ludzi. Zresztą, tych, którzy stawiali praktyki religijne ponad osobistą relację z Ojcem też piętnował ostro. Czynił tak, bo Sam miał osobistą relację z Ojcem i przyszedł zaszczepić tę relację ludziom. Gdzie leży zatem granica między szacunkiem dla Najwyższego, a możliwością bezpośredniej i bliskiej relacji z Nim. Wyznacza ją miłość i nic innego. Jeżeli ktoś jest dla ciebie wielki i nieznajomy, jesteś spięty, usztywniony, ale gdy ktoś jest twoją najukochańszą osobą, możesz go mieć w najintymniejszej bliskości. To właśnie znaczy: chcę być z wami w miłości, a nie przyjmować wasze formalne zobowiązania i wasze składanie rąk co do milimetra. To właśnie to znaczy! Właśnie to! 

Diakon Jan Ogrodzki