czwartek, 2 sierpnia 2018

ŻEBY PAN JEZUS NIE UCIEKAŁ OD NAS

Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło. Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów. A kiedy ludzie spostrzegli, jaki znak uczynił Jezus, mówili: Ten prawdziwie jest prorokiem, który ma przyjść na świat. Gdy więc Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę. (J 6,11-15)

Pan Jezus, kiedy nauczał, czuł się odpowiedzialny za swoich podopiecznych, nie tylko za ich przyszłe zbawienie, ale i teraźniejsze życie. Bóg nie dzieli życia ludzkiego na to, co teraz i to, co w wieczności. Od pierwszych kart Biblii pokazuje, że zasadniczą dla Niego sprawą jest nasze życie i ocalenie nas od śmierci w horyzoncie doczesności jak i wieczności. Dlatego przyszedł na świat, nauczał i czynił takie znaki jak rozmnożenie chleba. W znakach działania Jezusa widać rozmach właściwy Bogu. Nie tylko chce nas karmić, nie tylko nie stanowi to dla Niego problemu, ale także daje nam nadmiar, znacznie więcej niż potrzebujemy, ponieważ jest najlepszy i najhojniejszy. On nie daje ale sieje i to nie tylko tam, gdzie ziarno wzejdzie ale i tam gdzie zmarnieje. Nie żal mu resztek. Nie żałuje starania także dla ludzi, którzy nie umieją przyjąć Jego dobroci.

A zatem zapytajmy, po co Jezus rozmnaża chleb. Przede wszystkim, by pokazać, że zamierza ocalić nas od śmierci i że ma moc to uczynić, że jest Zbawicielem. A jednak, jak pokazuje opis wydarzenia po drugiej stronie Jeziora, Jezus nie będzie chciał rozmarzać chleba zawsze i bez ograniczeń. Uczynił znak i chce być zrozumiany, a zrozumiany nie jest. On oczekuje zrozumienia znaku. A więc czego? Po pierwsze wiary, że jest Panem życia i zbawcą od śmieci wiecznej i doczesnej. To po pierwsze.

Ale jest i drugie. Po drugie Pan Jezus chce być tak zrozumianym i przyjętym przez uczniów, żeby mógł dalej być z nimi, dalej ich karmić, a NIE MUSIAŁ UCIEKAĆ. W przedstawionym opisie w odpowiedzi na dar Jezusa ludzie potraktowali Go tak, że nie mógł już dłużej przebywać z nimi, ponieważ byłoby to wciąganiem Go do działania wbrew woli Bożej i wbrew misji od Ojca. A my tak właśnie bardzo często robimy: próbujemy wciągać Boga do naszych planów, zmuszać, by wykonywał naszą wolę i wyręczał w tym czego nie robimy z powodu grzechu i zaniedbań. On nam pokazuje, że jest dawcą życia wiecznego i chce stale z nami przebywać jak drzewo życia w raju, a my w odpowiedzi chcemy zrobić sobie z Niego kogoś do zaspokajania własnego wygodnictwa i egoizmu, które są skutkiem grzechu.

Jest to wyraźnie widoczne w dzisiejszych czasach, gdzie z jednej strony panuje na ziemi wielki głód, a z drugiej jest nadmiar żywności, który ulega zmarnowaniu. Niektórzy obwiniają Boga, a tymczasem jest to skutek daleko idącej wadliwości nastawionego na zysk systemu ekonomii i prawa, w którym troska o człowieka występuje czysto deklaratywnie.

Jezus karmiąc okazuje miłość, a my w efekcie chcemy Go wykorzystać do swoich egoistycznych celów. Nie zależy nam na tym, by był z nami, tylko zależy nam na sobie samych, żebyśmy mieli zaspokojone własne potrzeby. Jezus w takich sytuacjach odsuwa się od nas, a my ani nie mamy zaspokojonych naszych potrzeb, ani nie mammy Jego bliskości. Takie to są skutki, gdy na Jego Miłość odpowiadamy nie miłością a egoizmem.

Czy zatem chodzi o to, że nie godzi się i nie należy prosić Boga o zaspakajanie naszych doczesnych potrzeb? Bynajmniej! Jednak przede wszystkim chodzi o to, by On był przez nas kochany. Im bardziej Go kochamy tym o więcej godzi się Go prosić. A jeśli nie kochany, to czy w ogóle możemy o cokolwiek go prosić i czegokolwiek oczekiwać? By za nas, wbrew nam rozwiązywał nasze problemy?                                                   
                                                             Dk Jan