Czy Pan Jezus
zmartwychwstał?
Świat ma kłopot ze świadectwem Ewangelii o Zmartwychwstaniu Pana. Miał ten
kłopot od początku, od czasów Jezusa i podzielonych w tej kwestii Żydów. Zasadniczo
Stary Testament nie głosił zmartwychwstania i życia wiecznego, dlatego wiary
tej nie mieli konserwatywni kapłani i saduceusze. Według najwcześniejszych przekonań
szczęścia i życia z Bogiem należało się spodziewać tylko w doczesności - po
śmierci pozostawała bierna egzystencja w Szeolu. A jednak według autorów młodszych
ksiąg Starego Testamentu, zwłaszcza powstałych za czasów greckich: ksiąg Machabejskich czy
Mądrości, sądu i zmartwychwstania
sprawiedliwych należało się spodziewać u kresu czasów. Za taką wiarą poszli postępowi uczeni w Piśmie i faryzeusze. Zatem w czasach
Pana Jezusa istniała wyraźna niejednomyślność w tej kluczowej kwestii, chociaż
w Sanhedrynie, sprawującym władzę religijną, dominowały przekonania saducejskie.
Wobec Jezusa. Mimo tych różnic oba żydowskie stronnictwa
połączyła nienawiść do Jezusa wynikająca przede wszystkim z tego, że bez
ogródek pokazywał prawdę, piętnował pychę, obłudę i podwójną moralność. Niechęć tych najwyżej
stojących potęgowało też to, że Jezus odstawał czystością serca,
mądrością i mocą jaką posiadał nad naturą, zdrowiem, chorobami i śmiercią oraz władzą nad złym duchem.
Zwykli ludzie uwielbiali Go, za to wielcy bali się Go i zwalczali.
Mógł bowiem pozbawić ich władzy i narazić na konflikt z Rzymem. Możliwość
zmartwychwstania ich skazańca, choć nieprawdopodobna, nawet sfingowana mogła być
dla nich groźna. Gdy nie mogli zaprzeczyć faktowi pustego grobu, rozpuścili
kłamliwą pogłoskę o wykradzeniu ciała. I tak
rozniosła się ta pogłoska między Żydami, i trwa aż do dnia dzisiejszego. (Mt
28,15)
Wiara niewiast i wiara
Kościoła. A jednak
wiara w zmartwychwstanie Pana przetrwała i nadal stanowi rdzeń chrześcijaństwa oraz
główny oścień niezgody. Teksty Ewangelii o tym wydarzeniu są inne niż pozostałe. Widać,
że mówią o wydarzeniach zupełnie odmiennego rodzaju, widać
też, że poznanie ich przychodzi uczniom z najwyższym trudem. Biorąc pod uwagę świadectwa
synoptyków oraz najmocniejsze – janowe, należy stwierdzić, że nie da się poznać na czym polega zmartwychwstanie, kiedy nastąpiło i jak. Nikt tego nie widział. Za to można było zobaczyć efekt:
ciało Jezusa znikło, a płótna pozostały w grobie, leżąc prawdopodobnie tak
jakby ciało z pomiędzy nich wysunęło się. Więc nikt by się o tym fakcie nie dowiedział,
gdyby Bóg nie dokonał spektakularnego przestraszenia straży eksplozją światła i
odsunięciem kamienia. Gdy ciało znikło, strażnicy uciekli, a niewiasty przybyłe później by namaścić ciało Jezusa zobaczyły pusty grób. Przerażone i bezradne
biegły co sił w nogach do apostołów a wtedy Jezus zastąpił im drogę. Kobietom ze swego najbliższego otoczenia Jezus ukazał się jako pierwszym, a one poznały Go,
uwierzyły i pobiegły do uczniów ale już nie z nowiną, że zabrano ciało, ale że
Jezus żyje i Go widziały. Swoją wiarę wyznały publicznie wobec Kościoła.
Wiara tej, która kocha. Jednak nie wszystkie niewiasty
spośród przybyłych do grobu od razu pobiegły do uczniów. Maria Magdalena
pozostała przy grobie zanosząc się płaczem. To były łzy tej, która bardzo kochała i najbardziej była zrozpaczona zaginięciem ciała. Kiedy patrzyła na
pusty grób, poczuła nagle, że ktoś za nią stoi. Odwróciła się od grobu i zobaczyła
mężczyznę, którego wzięła za ogrodnika. Zapytała naiwnie, czy może to on wykradł ciało, a wtedy w odpowiedzi usłyszała tak dobrze
znany jej głos, głos, który poruszał najdelikatniejsze struny jej serca. Jezus
zwrócił się do niej po imieniu. Wtedy ona znowu odwróciła się, tym razem odwróciła się od
przekonania, że to tylko ogrodnik, tylko zwykły człowiek, anonimowy jak pielgrzym do Emaus. Odwróciła się od ziemskich rzeczywistości i
zwróciła do Jezusa, który za nimi stał, który był za ich zasłoną. Odwróciła
się od świata, a zwróciła do Osoby najbliższej, do umiłowanego Nauczyciela.
Wydarzenie to pokazuje nam jak pierwsi świadkowie przeżywali głębokie spotkania z Jezusem zmartwychwstałym i jak rozpoznawali Go przez wiarę. Była to wiara, która najpierw odwraca się od
grobów, cmentarzy i trupich kości, a szuka życia poza i ponad nimi. Ale była to też wiara, która w końcu odwraca się od ludzkich pośredników: rodziców, katechetów, spowiedników, kierowników duchowych, ulubionego księdza, a nawet od całej instytucji Kościoła. Dlaczego? Na czym to polega? Polega to na tym, że nauczywszy się i wyczerpawszy od nich wszystkiego, co się dało,
trzeba w końcu odkryć, że byli oni tylko narzędziami, pomagającymi dotrzeć do sedna, do samego Jezusa i obcować bezpośrednio z Nim w sercu dzięki Jego realnej na ziemi obecności. Jego trzeba postawić na pierwszym miejscu, poznać do głębi i pokochać.
Wiara Piotra i wiara Jana. Na wieść, jaką przyniosły niewiasty, a która wydała się apostołom czczą gadaniną, dwaj z nich, najbardziej przeżywający śmierć Jezusa - Piotr i Jan - pobiegli do grobu. Jan był młodszy i gnała go rozpacz taka jak u Marii Magdaleny. Przecież tu chodziło o Tego Jedynego, którego Jan całym sercem kochał. Gdy weszli według starszeństwa, wtedy zobaczyli leżące płótna i odłożoną osobno chustę. Na widok tak rozłożonych całunów Jan był pewien, że to nie kradzież. Nikt nie wynosiłby ciała bez płócien, tym bardziej, że Jezus był cały pokrwawiony i płótno musiało trwale przywrzeć do skrzepłej krwi. Tymczasem to martwe ciało znikło spomiędzy płócien bez najmniejszych śladów zdzierania i rozwijania.
Jan przypomniał sobie, że Jezus kilkakrotnie zapowiadał, iż
powstanie z martwych. Przestrzegał, by za wiele nie mówić, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych (Mk 9,9), ale wtedy
trudno było im pojąć, co taka zapowiedź oznacza. Teraz to, co się wydarzyło, zdawało
się wskazywać właśnie na spełnienie tych zapowiedzi. Skoro ciała nie ma wśród
martwych, musi być wśród żywych - było to zgodne z żydowskimi wyobrażeniami o
ludzkim życiu i śmierci. Ale gdzie jest Jezus, gdzie teraz żyje i jak: tego z pustego grobu nie dało się odczytać.
Jan uwierzył, że Jezus żyje, ale nadal był smutny, bo nie wiedział, czy się
jeszcze kiedyś spotka z ukochanym Mistrzem.
Wiara nasza. Święty Paweł powie: Jeśli więc razem z Chrystusem powstaliście z
martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po
prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście
bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. (Kol 3,2-4) Pan Jezus
obciążył się moralnie naszym złem i grzechem, i umarł wraz z nim, z jego powodu.
Ale Ojciec przebaczył Mu nasz grzech i tak grzech świata został unicestwiony. Na
czym to praktycznie polega? Na tym, że możliwe będzie mimo grzechu nie iść na
potępienie, ale uzyskać przebaczenie i zostać zbawionym. By tak się stało, trzeba
umrzeć z Jezusem i z Nim powstać z martwych, trzeba uwierzyć Mu i z Nim odbyć
drogę oczyszczenia, z Nim przeżywając swoje cierpienia i swoje radości. Trzeba
w każdym położeniu jednoczyć się z Nim i wtedy też z Nim przyjmie się od Ojca Boże
przebaczenie. Kiedy Jezus umiera, a Ojciec zdejmuje z Niego nasze zło, wtedy to zło
zdejmuje z nas. A kiedy Jezus zmartwychwstaje i my z Nim wstajemy ze
śmierci do życia wiecznego. To jest pierwszy krok – wiara w Zbawiciela.
Ale czeka nas po nim krok drugi – szukanie
i dążenie do tego, co w górze, czyli odnalezienie w Jezusie najbliższej Osoby, poznanie Go sercem i pokochanie. Wtedy dopiero dochodzimy do pełni zbawienia. W
perspektywie św. Pawła Jezus żyje w niebie, a my mamy na ziemi szukać poznania
Go i zjednoczenia z Nim, by ostatecznie dojść do Niego do nieba. Ale w perspektywie Jana
Jezus po zmartwychwstaniu przebywa też już na ziemi i na ziemi możemy uwierzyć Mu, pokochać
Go i zjednoczyć się z Nim jako swoim Umiłowanym. I to jest to, co jest najpewniejszą drogą do świętości.
dk Jan