czwartek, 7 maja 2020

NIEZIEMSKIE WYZNANIE - wezwanie do świętych


Przeczytajcie fragment Pieśni nad Pieśniami od wersetu 2.8 do 3.11. Potem posłuchajcie, co mówi o swoim życiu Ona – najwspanialsza Oblubienica.dk Jan


Chcę ci powiedzieć o mojej miłości do Oblubieńca. Nigdy nie musiałam Go szukać, zawsze był przy mnie, bliski i najważniejszy. Jednak z początku często oddalał się, aby wykonywać swoje dzieła i nie mogłam nigdy mieć Go całkiem dla siebie. Ale nawet tak nie myślałam. Wiedziałam, że kiedy biegnie przez góry to po to, by szukać zaginionych owiec. Ale i tak, kiedy szukał ich, wtedy zawsze śpiewał głośno o mnie: o jakże piękna jesteś przyjaciółko ma. Zawsze miał mnie przy sobie w sercu, chociaż serce miał też pochłonięte szukaniem owiec, które stale mu się gubiły. Często przychodził i wołał mnie, abym szła za Nim. Wołał, śpiewał po górach, zachodził do mojego okna i zapraszał: chodź, pobiegniemy razem w góry, będziemy pić wodę ze strumieni, jeść świeże owoce leśne. Pójdziemy przez pola, ciernie nie zranią twych stóp, bo będę cię nosił na rękach, byś stopy swej nie zraniła o kamień. Jesteś taka mała moja, Miriam. On wszystko robił dla mnie, a ja dla niego. Szłam z nim tam, gdzie mógł znaleźć zagubione owce, a tymi owcami byliście wy. Wszędzie szliśmy razem tam, gdzie owce wołały o ratunek. Jedne wołały Jego, inne mnie, ale  przecież byliśmy przy nich razem. Czasem owca utkwiła tam, gdzie ja nie mogłam dojść, wtedy On tam mnie tam podprowadzał, pomagał mi dojść, brał mnie i przenosił w te cierniste krzewy, gdzie tylko On miał siłę dojść. Robił to, abym to ja mogła wyjść na spotkanie owieczki, która tak rozpaczliwie wołała mnie, nie Jego. Ale zawsze byliśmy nierozłączni.  

Tylko raz się rozłączyliśmy, tylko raz. On powiedział mi, że idzie ratować wielkie stado owiec. Coś mnie tknęło. Serce mnie zabolało, jak wtedy przy Symeonie. Zniknął. Szukałam Go i nie mogłam znaleźć. Zobaczyłam strażników. Odpychali mnie, popychali. Przewrócili mnie na kamienie, pokaleczyli. To byli rzymscy żołnierze. Uciekłam im. Przecisnęłam się wśród tłumu,. Znalazłam Go, byłam koło Niego,… ale On już był przybity do Krzyża. Krew ściekała z Niego… On to zrobił dla was, a ja umierałam z bólu razem z Nim, ale nie mogłam umrzeć. Prosiłam Go, żeby zabrał mnie ze sobą, ale On mnie oddał pod opiekę Janowi. Kochany Jan, kocham go jak Syna. Ciemność zrobiła się straszna ale zaraz miało się przejaśnić, kiedy umarł. Potem już znowu byliśmy razem. I znowu szukaliśmy was po górach. 
  
Najgorsze w tych winnicach kolczastych były lisy. One kąsały nasze owieczki. Miły mój wypędzał te lisy. Bały się Go jak ognia. Potem to już bały się i mnie. Było pięknie, wyganialiśmy lisy z winnic. Nie bójcie się lisów, one są już zamknięte, a mój Najdroższy będzie je tam trzymał dopóki będziecie chcieć Jego, dopóki będziecie wołać Go i szukać u Niego pomocy. Ale kiedy przestaniecie Go wołać z ciernistych krzaków, kiedy powiecie, że nie potrzebujecie Jego pomocy, wtedy On odejdzie, a lisy przegryzą skobel Czeluści i będą was kąsać na śmierć – pozostających bez wiary, dumnych, pysznych. Nawet nie chcę o tym myśleć. Dzieci moje, trzymajmy się razem: On, Ja i wy, bądźmy święci i zakochani w Nim. On jest najpiękniejszy. Niebawem nadjedzie w swojej pięknej lektyce, a my wybiegniemy Mu na spotkanie. On zrobi nam miejsce obok siebie, usiądziemy z Nim i będziemy razem. I On powiezie nas do Ojca: mnie i was, swoje oblubienice i królowe. Kocham was. Miriam.