wtorek, 19 maja 2020

UZASADNIJ MI SWOJĄ NADZIEJĘ


Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest, pisze św. Piotr w swoim pierwszym liście (3, 15).

Zatem po pierwsze Pana Jezusa miejmy w sercach. Gdy się kogoś ma w sercu, zawsze najpierw myśli się o nim. Najpierw myślimy o żonie, mężu, dzieciach, wnukach, mamy ich w sercu najwyżej, ale Pana Jezusa połóżmy jeszcze wyżej. Jego miejsce jest na szczycie, ponieważ chodzi o to, by uznać Go prawdziwie za Świętego, czyli za Najwyższego Boga. O Bogu myśli się  jako Tym najszacowniejszym, a jednak On jeszcze bardziej pragnie zająć w nas miejsce najgorętszego uwielbienia. Szanujemy Go i uwielbiamy mając najwyższą nadzieję, że już teraz może być blisko, ale jeszcze bardziej blisko będzie w wieczności. To jest nasza nadzieja. Posiąść ją jest pierwszym naszym zadaniem.

Ale Piotr wskazuje jeszcze drugie zadanie: mieć intelekt gotowy do obrony tej nadziei wobec innych. A to wymaga zrozumienia tego, co Bóg przygotował. Wielu ludzi w ogóle nie rozumie danej przez Chrystusa nadziei, dlatego chwieją się, tyle u nich łez i zwątpień. I tyle lęku.
Niżej omówimy w kilku punktach podstawowe filary naszej nadziei. Na nich się nadzieja musi opierać, jeżeli ma być niewzruszona.

Po pierwsze jest to nadzieja na bliskość Boga i na życie z Nim, które zaczyna się teraz, ale w pełni rozkwitnie w wieczności. Nie jest to nadzieja, że w tym życiu będzie nam wygodnie i będą nam oszczędzane cierpienia. Owszem, Bóg generalnie nas chroni, ale nieraz dopuszcza cierpienie i jest ono w tym życiu czymś normalnym.

Po drugie nadzieja na życie z Bogiem nie jest owocem naszych zasług, ale prezentem. Plagą u ludzi jest to, że myślą w kategoriach możliwości, a nawet konieczności zasługiwania na życie wieczne dobrymi czynami. Tak błędnie myśleli Żydzi w czasach Pana Jezusa. Tak do dziś, dla uproszczenia uczy się dzieci i jest to szkodliwy błąd wielu katechetów. Nadzieja nasza na zbawienie opiera się nie na naszych zasługach, ale jest darem Łaski. Nasze dobre czyny przychodzą „same”, człowiek się zmienia na lepsze dopiero wskutek długotrwałego przyjmowania Łaski sakramentalnej i modlitwy. Własną pracą, bez Łaski człowiek niczego trwale nie osiąga. Odkrycie tego jest podstawą życia duchowego i tylko to prowadzi do świętości.

Po trzecie podstawą naszej nadziei jest to, że Pan Jezus przyszedł na świat i do naszych serc z narażeniem własnego życia i wycierpiał z powodu naszych grzechów. Nasza postawa egoizmu i złego postępowania, a jeszcze bardziej nie widzenie zła w sobie, zadaje ból Bogu, ponieważ Bóg chce nas przemienić i ukształtować do dobra. Zła Bóg sam nie czyni i w nas nie chce. Ale Jezus zgodził się przyjść na świat i nasze zło dźwigać, a nawet pod jego ciężarem umrzeć na Krzyżu. Bóg nie ceni cierpienia, ale je dopuszcza i Jezus je przyjmuje, by nas nie odrzucić ani nie potępić, ale zbawić.

Po czwarte Jezus, żyjąc wśród nas z bólem i poczuciem odrzucenia, przekazał nam swoją naukę, wytłumaczył jaki jest Bóg i na czym polega prawdziwa, oddawana Mu cześć. Ta nauka pozostała w Nowym Testamencie i jest dla nas bezcennym źródłem poznania Boga i nadziei, którą On dla nas przygotował. Bardzo potrzebujemy tę naukę poznawać przez całe życie i ona nas rozwija.

Wreszcie po piąte Pan Jezus nie tylko umarł za nas, ale przede wszystkim zmartwychwstał i dopiero zmartwychwstanie, nie śmierć Jezusa jest źródłem naszej nadziei. On bowiem umierając oczyścił nas z grzechu, a zmartwychwstając dał nam nowe życie przez Ducha Świętego. Obdarowywanie nowym życiem polega na napełnieniu Duchem Świętym i właśnie to dopiero On jest w nas źródłem przemiany, postępu w dobru i świętości. To nie nasza samodzielna praca nad sobą, ale Duch Święty i nasza WSPÓŁPRACA z Nim jest drogą do owej nadziei.

Współpraca z Duchem Świętym polega na poddawania się, by On czynił to, czego my nie możemy uczynić, a potem dopiero na tym, byśmy posługiwali się jak narzędziami tym, co On umieścił nam w sercach. Duch Święty rozjaśnia nasz rozum, wydoskonala sumienie, daje wrażliwość na znaki, otwiera pojmowanie Ewangelii. Dopiero, gdy działanie Ducha Świętego przyjmiemy, możemy żyć według tego, co nam zostało odsłonięte i co mogliśmy poczuć.
Ale Duch Święty daje też dar najważniejszy, dar wiary czyli wyczucia sercem Boga, a zwłaszcza Jezusa, dar odczuwania Jego obecności i bliskości. To dzięki Duchowi Świętemu widzimy sercem i duszą to, czego świat nie widzi, jak pisze św. Jan.

Jednak te wszystkie dary, a zwłaszcza dar ostatni, otrzymujemy w tym większym stopniu, im bardziej nam na nich zależy i im więcej doczesności gotowi jesteśmy dla niech poświęcić. Tym więcej otrzymujemy, im bardziej kochamy Jezusa ponad wszystko. Jeśli traktujemy Go tylko jako dodatek do doczesności, pomoc w naszym działaniu, to od Boga otrzymujemy głównie doczesność. Im bardziej natomiast uwielbiamy Go nade wszystko, tym bardziej… No właśnie.
Diakon Jan