środa, 7 października 2020

NOWE NARODZINY

 Trzeba się nam powtórnie narodzić. Wiemy że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby takich znaków czynić jak Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z nim (J 3,2) – powiedział Nikodem do Jezusa w nocy, czując że zabiera głos w imieniu pewnej grupy faryzeuszów, która wierzyła w misję Mesjańską Jezusa. Ci uczeni w Piśmie byli w mniejszości i bali się pozostałych, którzy byli nastawieni do Jezusa zdecydowanie wrogo. Właśnie odnosząc się do połowicznej wiary i lękliwej postawy Nikodema Jezus powiedział otwarcie i zdecydowanie, czego potrzeba, by pójść za jego nauką i wyznawać ją bez lęku i w dzień. Potrzeba zrozumieć, że jego nauka to nie jakaś dodatkowa wiedza, uzupełnienie nauki Starego Testamentu, korekta drobnych błędów. Aby zrozumieć i przyjąć jego naukę i by ona zaowocowała, potrzebne jest poddanie się całkowitej przemianie swojego serca, zmianę poglądów, systemu wartości jakby się zaczynało nowe istnienie i od zera zapisywało kartę swojego życia. – Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może wejść do Królestwa Bożego. (J 3,3)    

Nikodem pytał, czy chodzi o to, by na nowo zacząć życie od niemowlęctwa i wydało mu się to niemożliwe. A jednak w jakimś sensie o to chodziło. Żeby pozostając cieleśnie tym, kim się było, wewnętrznie dać się uformować na nowo. Chodzi o to, by tak jak od dziecka miało się skutki grzechu pierworodnego, tak samo teraz od nowego początku życia, po chrzcie rozwijać się wewnętrznie w sposób zacierający skutki grzechu. Wtedy zmienia się nasza mentalność, system wartości, rozumienie sensu życia i zyskuje się podobieństwo do Boga. Dopiero po tych zmianach będzie można wejść do Królestwa Bożego.

Bóg jest cichy i pokorny sercem, a Syn Boży nawet jako dorosły ma wobec Ojca stosunek dziecka całkowicie Mu oddanego. Jezus mówi – jeżeli nie staniecie się jak dzieci nie wejdziecie do Królestwa Bożego, a znaczy to dokładnie to samo, co – jeżeli nie staniecie się jak Jezus, nie wejdziecie. Jezus przynosi naukę Ojca i całkowicie opiera się na Ojcu. Małe dziecko też całkowicie chłonie wzór rodziców, ale potem z niego wyrasta i staje się dorosłe. I w odniesieniu do ludzi jest to w porządku. Ale Jezus całkowicie chłonie wzór Ojca i opiera się na nim jako dorosły człowiek i nigdy z tego nie wyrasta. Ojciec jest właściwym wzorem dla dorosłego człowieka i my choć wyrastamy z ziemskich rodziców, z Boga – Ojca nigdy nie wyrastamy. Nasze życie ma polegać na tym, że będziemy Mu poddani, od Niego zależni, wpatrzeni w Niego i przez Niego uformowani do przyjęcia tego, co jest w Nim. I to właśnie, tylko to nas uczyni szczęśliwymi i nasyci. Będziemy bardzo samodzielni i aktywni, ale w posługiwaniu się tym, co daje nam Bóg – wręcz Nim samym. Narodzić się na nowo i zacząć życie jako dziecko oznacza, aby dorosły był wobec Boga i tylko wobec Boga analogicznie jak na ziemi małe dziecko wobec rodziców. Paradoksalnie wtedy dopiero spełni się nasza przemożna potrzeba wolnego i samodzielnego realizowania siebie. Wtedy kiedy będziemy przeniknięci Bogiem, będziemy mieli nową siłę do nowego życia.

Narodzić się mamy na nowo z wody żywej i z Ducha Świętego, którego daje nam Jezus. Z ciała się narodziliśmy, a teraz mamy zacząć nowe życie wewnętrzne w oparciu o napełnienie Duchem – chrzest i dalszy rozwój. Wtedy zyskujemy nowe  życie wewnątrz - na podobieństwo Ducha Świętego. Jest to życie które nazywamy nadprzyrodzonym, bo bierze się stąd, że Bóg przez Ducha w nas zamieszkuje i od tego zaczynają się wszystkie zmiany w nas. Przemienia nas. Starego nie poprawia, stare umiera z Jezusem na Krzyżu, a Duch stwarza życie zupełnie nowe w miejsce starego.

Mentalność dziecka Bożego. W wyniku grzechu pierworodnego dzieci Boże posiadły mentalność służącego, albo nawet niewolnika. Jej zasadnicze rysy to lęk, poczucie obcości, nieufność oraz brak pozytywnego stosunku czy bliższej relacji. W tym stanie jesteśmy nieświadomi, że między Nim a nami  może zachodzić ciepła więź, jak w zdrowej rodzinie. Raczej czujemy w sercu stosunek pracowników do właściciela albo przełożonego. Bóg stał się nam od dawna daleki i niezrozumiały. Nie widzimy Go ani w świecie, ani w przyrodzie, ani w ludziach. Świat stał się dla nas rzeczą bez przyczyny i celu, i bez właściciela - niczyj. Wszystko jest w nim do brania - kto pierwszy bierze ten lepszy. Nic dziwnego, że go sobie wyrywamy i niszczymy. Nie jesteśmy nawet robotnikami, raczej robociarzami. Czy nie wstyd nam dziś, kiedy wszystko umiera?

Jezus dał nam Ducha, który ma nam przywrócić mentalność dziecka. Dziecko wie, że ma w Bogu Ojca, oparcie i bezpieczeństwo. Dziecko wie, że cały świat otrzymało od Boga pod opiekę. Dziecko jest wdzięczne i w naturalny sposób ma do Boga zaufanie. Bóg jest dobry, kocha, troszczy się. Kiedy tak myślimy i tak odczuwamy, żyjemy współpracując z Bogiem, a nie wałęsając się po życiu bez zastanowienia i biorąc, co wpadnie nam w ręce. Kiedy myślimy po dziecięcemu, możemy zauważyć Boga i zacząć przeżywać znacznie więcej - bliskość duchową z Nim, uczucie bycia jego umiłowanym, jego umiłowaną. Naprawdę.

O Duchu Świętym da się odkryć, że szum Jego słyszysz ale nie wiesz skąd i dokąd zmierza (J 3,5), bo źródło Ducha jest poza światem, a cel do którego On nas prowadzi jest też poza światem. A przy tym Duch ma pełną wolność, czyni to, co chce i napełniając nas też sprawia, że czynimy to, co chcemy, nic pod przymusem, nic ze strachu, wszystko z własnej woli – a i tak wszystko dobrze, nic źle. Zło zawsze się czyni pod naciskiem braku wolności, a dobro zawsze z wielkiej własnej wolnej woli. Po tym poznajemy autentyczne życie duchowe - po wolności i czynieniu wszystkiego z miłości, z przylgnięcia do Boga. Z wolności też bierze się nasza wiara i zaufanie.

Niestety tak jest, że mówi do nas Jezus, Matka Boża i Jan – autor czwartej ewangelii, a my potem zadajemy pytanie – Jakżeż to się może stać? (J 3,9) Owszem, nowe narodziny są sprawą, która szczególnie z trudem daje się zobaczyć. Oczy mamy niewidome. Dopóki nie wiemy jak się żyje inaczej, po nowemu, zupełnie nie można sobie tego wyobrazić. Ale prosi nas on – Jan, módlcie się mniej o zdrowie, o dobra tego świata, a więcej właśnie o to – o nowe narodziny, które tak często są w nas zainicjowane od czasu chrztu, ale zupełnie się nie rozwinęły – jak motyl, który nie wyszedł z kokonu. Prośmy, prośmy, prośmy Jezusa i Matkę Bożą, a otrzymamy. Ten dar czeka na każdego od dnia chrztu aż do dnia, kiedy Jezus nas zaprosi.

 

Diakon Jan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz