czwartek, 22 kwietnia 2021

Katecheza na Poniedziałek Wielkanocny

 PAN JEZUS ZMARTWYCHWSTAŁ DLA NAS

Jezus - obciążony naszymi grzechami. Pan Jezus przychodząc do nas miał przede wszystkim piękno i duchowe bogactwo pełnego człowieczeństwa, jakie wyszło z ręki Boga. A jednak  wziął On na siebie także cały ciężar grzechu świata, ponieważ ludzie od początku do końca czasów popełniali i będą popełniać grzechy. Pytamy, co to znaczy, że Jezus wziął na siebie grzechy? Święty Paweł ujął to tak: [Bóg] dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu. (2Kor 5,21) Pan, choć sam nie znał złego postępowania i nie popełnił żadnego grzechu, to jednak z woli Boże (czyli także swojej własnej) przyjął stan, w jakim znajduje się każdy człowiek popełniający grzechy, zupełnie tak jakby to On – Jezus popełnił wszystkie grzechy świata. Innymi słowy w życiu doczesnym Jezusa odbiły się wszystkie następstwa ludzkich grzechów. One wystawiły Go na niszczące ataki szatana, sprowadziły na Niego słabość, a nade wszystko utrudniły Mu kontakt z Ojcem i po ludzku zamknęły drogę do nieba. Znalazłszy się w takiej sytuacji Jezus spadł na samo dno, obok największych grzeszników, podzielił ich los i nic co ludzkie nie było Mu obce. Dzięki temu nikt z nas nie może powiedzieć, gdy przeżywa zło i cierpienie, że Jezus-Bóg go nie zna i nie rozumie.

Jezus - jedyny pełen zasługi. A jednak będąc pod naciskiem odczuwanego w sobie i wkoło siebie zła Jezus ani przez chwilę nie uległ pokusie czynienia go i sprzeciwienia się woli Ojca, mimo że u ludzi uleganie złu jest postawą powszechną. Na tym właśnie polega wyjątkowa i jedyna w świecie ludzka zasługa Jezusa. Tylko On – człowiek żyjąc pod brzemieniem zła postępował jak Bóg, ocalając w sercu najwyższą miłość, podczas gdy cały świat pchał Go ku nienawiści. Gdy świat odwraca się od Boga, jedynie On - Syn Boży pozostaje w bliskości z Ojcem. I to jest Jego najwyższa zasługa. Tylko On potrafi tak żyć. Nikt inny na ziemi. Dlatego tylko On w całej historii jest człowiekiem czystym, nieskończenie zasłużonym wobec Ojca. I tylko ta Jego czysta postawa ma najwyższą wartość w oczach Ojca. Nasze dobro, choć istnieje, jest tylko cząstkowe w porównaniu z zasługą Jezusa. Owszem, ponieważ Ojciec nas kocha, nasze małe zasługi mają też wartość w Jego oczach, ale ta wartość staje się pełna dopiero, gdy  jesteśmy w jedności z Jezusem. On robi wszystko, by nas uczynić Sobie bliskimi i z dumą pokazywać Ojcu nasze dobre życie. Jeżeli jednak uparcie odcinamy się od Jezusa, wtedy oddalamy się także od Ojca i wartość naszego życia w oczach Ojca zmniejsza się.

Jezus – nasz przewodnik w drodze do życia wiecznego. Życie w grzechu od początku czasów oddaliło ludzi od Boga, zubożyło ich życie doczesne, a przede wszystkim pozbawiło życia wiecznego. Szatan trzymał ich na uwięzi i popychał do popełniania coraz większych grzechów, co pokazuje całą krwawa ludzka historia. Wszyscy ludzie nie znający Boga i czyniący wielkie zło kwalifikowali się na potępienie. My jednak czasem  myślimy: Ależ to niemożliwe! Czy Bóg może być tak okrutny? Czy jakoś nie daruje im tego zła? Tak myślimy, bo nawet żyjąc źle, mamy nadal ogromną potrzebę życia. Jest tak dlatego, że zostaliśmy do życia stworzeni, do wiecznego życia, a stan grzechu choć powszechny jest dla nas czymś nienormalnym. Bóg wpisał w nas bowiem nadzieję życia i grzech jej nam nie odbiera. Jest tak dlatego, że Bóg przewidział grzech i jest przygotowany do walki z nim. Chce, by człowiek, mimo czynionego zła, miał szansę na życie wieczne. Dlatego Bóg posyła ludziom Jezusa, byśmy na powrót mieli w Bogu Ojca i otwartą drogę do Niego. Właśnie zasługa Jezusa, a nie nasza, jest od początku brana w Bożą rachubę i wpisana w ludzką naturę jako jedyna podstawa naszej nadziei.

Jezus – walczy i my walczymy za Nim. Najpierw wyjaśnijmy, jak szatan walczył przeciwko Jezusowi. Zaczął od kuszenia Go, by On odstąpił od swej misji mesjańskiej. Potem dręczył Go dzień po dniu, by, jeśli to możliwe, sprzeniewierzył się Ojcu. Wreszcie kusił Go, by zatriumfował jako król Izraela i poparł swój autorytet nadzwyczajnym zejściem z Krzyża na oczach całej, świętującej Paschę Jerozolimy. Nie osiągając nic szatan w końcu doprowadził do zabicia Jezusa, licząc na to, że gdy On umrze, nic nie zostanie także z jego misji dla nas. Był przekonany, że śmierć weszła w ludzki los na stałe i nic już tego nie zmieni. Mimo nadludzkiej inteligencji zły duch nie był w stanie zrozumieć wcielenia Boga – tego, że kruchy człowiek naprawdę jest Bogiem i zabicie Go nic szatanowi nie da, przeciwnie, przekreśli jego plany. Bo, gdy Zmartwychwstały da ludziom potężne dary Ducha Świętego, wtedy zły już nie zamknie nieba przed ludźmi. Będzie mógł tylko przeszkadzać im w czerpaniu z darów Łaski i dążeniu do otwartych drzwi nieba.

Życie Jezusa było ogromną walką z szatanem podjętą w naszym imieniu i w naszej obronie. Była ona zapowiedziana w Księdze Rodzaju: Wprowadzam  nieprzyjaźń między tobą a potomstwem niewiasty. (Rdz 3,15) Walkę tę Jezus rozstrzygnął na swoją korzyść, a jej owoce uczynił najwspanialszym darem dla nas, darem, który jednak wolno nam również odrzucić. I właśnie w tym, że nam wolno jest wzgardzić krwią Jezusa, cyniczny szatan odnalazł ostatnią szansę dla siebie. Przegrawszy z Jezusem, może już tylko przeszkadzać nam.  Niestety jego działanie stawia nas wobec ciężkiej próby, bo walka z ludźmi stała się obsesją szatana. Ona to jest treścią krwawej ludzkiej historii.

Jezus, który sam przeszedł przez najcięższą próbę, dopuszcza byśmy i my przeszli do Ojca drogą niełatwą. Ale to jarzmo okazuje się lekkie i słodkie (Mt 11,30), ponieważ gdy je z ufnością przyjmujemy, natychmiast przestajemy być sami, ale mamy wyjątkowo intensywną pomoc Jezusa zmartwychwstałego. On to jest nawet w naszym słabym ręku potężnym orężem w walce z szatanem. Wierne trzymanie się Pana Jezusa daje nam wielką moc do wytrwania i dojścia do Ojca, a także wspomagania innych na tej drodze. A zatem, zdawałoby się nic prostszego. A jednak…

Korzystanie z mocy Pana Jezusa okazuje się dla nas dość trudne, gdy nie jesteśmy zdecydowani i bezkompromisowi czyli gorący. Widać, jak świat zmienia się wokół nas, a ludzie coraz mniej znają i rozumieją Jezusa. Są letni a nawet zimni, wrodzy. (Ap 3,15-16) Widzimy, jak z biegiem czasu szatan coraz bardziej miesza ludziom w głowach, co utrudnia rozumienie Objawienia, znajomość Jezusa, modlitwę, wiarę i niszczy konieczne do życia wartości, takie jak odpowiedzialność, miłość, lojalność, solidarność, poszanowanie życia i prawdy. W tym ataku zły duch jest coraz bardziej agresywny, bo wie że ma coraz mniej czasu, a przez taki frontalny atak coraz łatwiej mu oszukać nas i wykorzystać grzechy jednych ludzi przeciwko drugim i po mistrzowsku rozgrywać nasze najmniejsze błędy i słabości.

Jezus - zwycięski. Gdyby szatan zrozumiał wcielenie Syna Bożego, wiedziałby, że zabicie człowieka, który jest Bogiem w żaden sposób nie powstrzyma Boga. Złemu wydawało się, że umarły Jezus straci ciało w grobie, a dusza odejdzie tam, gdzie z powodu grzechu odchodzili wszyscy: nie do Boga lecz do Szeolu. Jednak Jezus był Bogiem i odejście do Szeolu nie pozbawiło Go Bóstwa, przeciwnie Bóg przyszedł do przebywających w Szeolu umarłych. Wtedy, dopiero po Zmartwychwstaniu Jezusa szatan przekonał się, że przegrał. Zobaczył, że Syna Bożego nie da się oddzielić od Ojca. Choć Jezus obarczony naszym grzechem wydawał się wart potępienia, to swoim Bóstwem i wiernością woli Ojca zasłużył na życie wieczne i to nie sam, jak sądził zły, ale wespół z nami. Jezus pokonał grzech i śmierć, ponieważ niemożliwe było, by ona panowała nad Nim. (Dz 2,24) A jeśli nie może ona panować nad Nim, to nie może również zapanować nad nami, kiedy jesteśmy zjednoczeni z Nim. Jezus wziął nas na siebie i zmartwychwstał razem z nami, w ten sposób zniszczył nasz grzech i dał nam swoje nowe życie. I z życiem tym prowadzi nas do Ojca. Jednak, aby to się stało, Jezus najpierw pokazuje nam, w jaki sposób skorzystać z Jego Zmartwychwstania, byśmy i my zmartwychwstawali z Nim, a nie odcinali się od Jego zmartwychwstania. Dwie postawy wobec dzieła Jezusa pokazuje przykład dwóch łotrów - złego i dobrego - umierających przy Nim na swoich krzyżach.

Owoce zwycięstwa. Pan Jezus odniósł zwycięstwo nad złym duchem uniemożliwiając mu zagarnięcie stworzenia Bożego na wieczność do piekła. Zwycięstwo to dokonało się dzięki temu, że najpierw Jezus z myślą o nas wziął na siebie nasze życie i przeżył je – tak dobro jak i zło. W ten sposób pokonał w sobie nasze zło, a wzmocnił dobro. Zwyciężył dla nas i wszystkie owoce swego zwycięstwa dla nas przeznaczył. Sprawił, że stan grzechu przestał nas oddzielać od Boga, zabity razem z Nim w chwili Jego śmierci. Dzięki Jego zwycięstwu dom Ojca staje przed nami otworem, a w nim otrzymujemy za darmo mieszkania dla siebie. Dzięki zwycięstwu Jezusa grzech może już nas nie obciążać ani w doczesności ani w wieczności, bo jeśli będziemy żyć z Nim – wewnętrznie wolni i czując się kochani. Możemy odzyskać wolne życie duchowe, w bliskości z Nim, by w końcu czasów posiąść także wolne życie w ciele. Czy to nie zbyt piękne by było prawdziwe? Tak myśli wielu, bo widzi, że nie potwierdza się to w praktyce. 

Rzeczywiście, z praktyką jest słabo, bo skuteczność darów Jezusa zmartwychwstałego zależy od tego, czy wybieramy i potwierdzamy wysiłkiem współpracę z Jezusem. A ten wybór i staranie zależy od naszej wiary i od przywiązania sercem do Pana Jezusa. Tak musi być, bo zbawienie nie może nas ogarnąć automatycznie. Nie bylibyśmy ludźmi, ale zwierzętami lub maszynami. Na szczęście nimi nie jesteśmy, lecz cena za to jest niemała - musimy sami nauczyć się wybierać Boga, a nie zło. Naprawdę musimy sami, bo Bóg, choć wszechmocny, nie może zakazać nam grzeszyć ani nakazać czynić dobro. Nie może dać nam życia wiecznego bez naszej  współpracy.

Dlatego jesteśmy przez Pana Jezusa nieustannie zachęcani do współpracy na różne sposoby, a współpraca ta zasadza się na przyjęciu Jego nauki i poddaniu się Mu sercem, by nas prowadził. Jezus daje nam Siebie, a my potrzebujemy oddać się Jemu. Na tym polega uwierzenie, które jest początkiem drogi do oddania się Mu, czyli umiłowania Go. Wiara nie jest celem, ale prowadzi do celu. A celem wiary jest umiłowanie Boga, ponieważ On pierwszy nas umiłował.

Miłość do Pana Jezusa. Zauważmy, że chodzi nie tylko o kochanie Jezusa, ale o miłowanie Go. Miłowanie jest życiem w zjednoczeniu z Jezusem a przez Niego z Ojcem i Duchem Świętym. Pełne zjednoczenie z Bogiem jest przejawem miłości między Nim a nami, podobnie jak zjednoczenie małżonków jest znakiem miłości między nimi. Miłość małżeńską Bóg stworzył właśnie na obraz miłości swojej do ludzi. Zło doprowadziło do tego, że ludzka miłość jest bardzo mało podobna do miłości miedzy Bogiem a ludźmi. Jednak ułomność  miłości małżeńskiej uzmysławia nam tylko, że ostatecznym powołaniem jest miłość z Bogiem, a doczesność jest bardzo niedoskonałą szkołą tej miłości.  Ostatecznie dopiero po naszym zmartwychwstaniu będziemy żyć pełnią miłości, prawdziwie i czysto rozmiłowani w Bogu za pośrednictwem Pana Jezusa.

Szarża szatana ku zwycięstwu. Zmartwychwstanie Pana Jezusa całkowicie zaskoczyło szatana i pokrzyżowało wszystkie jego plany. Zły liczył na to, że zabiwszy Mesjasza, pozbawi ludzi obrońcy i uniemożliwi ich wejście do Nieba. Kiedy to się nie stało, bo Mesjasz okazał się Bogiem i śmierć nie mogła zapanować nad Nim, wtedy szatan musiał zmienić taktykę. Zły działa tylko w takim zakresie, w jakim Bóg to dopuszcza. Bóg pokonał szatana i ograniczył jego swobodę, ale pozwolił mu kusić ludzi do niewiary, niekorzystania z Łaski zmartwychwstania,  do życia jak najdalej od miłości do Boga.

Niestety w dziejach świata czyni postępy to, co dzieje się także często w naszych małżeństwach: osłabienie komunikacji, nierozumienie się i nietolerancja. Tak samo dzieje się między ludzkością a Bogiem. Obraz Boga i treść Objawienia stają się ludziom coraz bardziej obce, a oni sami są coraz bardziej poranieni złem i zniechęceni do dobra otaczającymi antywzorami i nienawiścią oraz coraz bardziej przestraszeni eskalacją zła. Przez to też coraz słabiej wierzą, a słabo wierząc, coraz mniej też widzą owocność wiary. Zaś nie widząc owoców wiary, powątpiewają w możliwość dojścia do miłości. Odbija się to też na ziemskiej jakości Kościoła. Jej spadek sprawia, że ludzie odrzucają go. I nawet jeśli nadal pragną Boga, to kompletnie Go nie znają, nie widzą, nie wiedzą gdzie Go szukać i nie umieją weń uwierzyć ani tym bardziej Go pokochać. Tak jeszcze bardziej oddalają się od Niego. A wszystko to dzieje się za sprawą narastającego w historii zamieszania moralnego, zakłamania i fałszu jakie wprowadza szatan. Ludzie coraz mniej rozumieją i przestają widzieć, że jeśli się nie przebudzą, mogą pójść na rzeź. Bo wszystko wydaje się dążyć do zwycięstwa zła.

Miłość zwycięża szatana. A jednak szatanowi nie uda się doprowadzić do tego zwycięstwa. Po pierwsze dlatego, że są ludzie oczarowani miłością i zwycięstwem Boga, którzy widzą, że istotą problemu świata jest niewiara i zwątpienie w zwycięstwo Pana Jezusa. Oni widzą, że jeśli się wierzy, to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odmienia się życie. Rodzi się pokój i poczucie bezpieczeństwa, pewność, że działanie Boga jest wspaniałe, głębokie i prawdziwe. Widzi się siłę dobra i rozumie, co Bóg objawił. Także miłość rozwija się powoli w sercu. To przeżywają gorący. Dla nich nawet zło ma sens, a w ich sercach nie ma tyle lęku, co w sercach powątpiewających. Moc zmartwychwstania Pana Jezusa stopniowo usuwa z serc  lęk.

Ale są także inni, letni, nie tak wolni, nie tak pozbawieni lęku. Ci obserwując, jak zło niszczy świat wokół nich, zaczynają wołać do Boga i będą wysłuchani. Nawet w letnich sercach, gdy zostaną poruszone, rozwinie się gorąca wiara. Bóg ma czas do ostatniej chwili. On nawet zdąża nas znaleźć, gdy już przechodzimy przez próg życia. Ludzie zawsze otrzymują od Niego ostatnią szansę i mogą uchwycić się jej, by pozwolić się Bogu zdobyć. I będą zbawieni, bo uwierzyli. Wtedy potrzebują jeszcze tylko oczyszczenia w czyśćcu, by zostać w pełni związani miłością z Bogiem. Tak szatan przegrywa z Bogiem.

Z nami musi się stać tak jak z Piotrem. On w ostatnim rozdziale Ewangelii wg. św. Jana ma odpowiedzieć Panu Jezusowi: Czy Mnie miłujesz? Piotr czuje, że na razie tylko wierzy i kocha, ale Pan upiera się: czy ty Mnie miłujesz? Och Panie, ty wiesz! Piotr czuje, że zawodził wielokrotnie, ale ostatecznie zostanie poprowadzony przez Jezusa przez krzyż do pełni miłowania. Taka jest też droga Kościoła i nasza droga – od wiary, przez oczyszczenie, kochanie aż do miłowania. A wtedy szatan przegrywa z kretesem.  

Diakon Jan

Brak komentarzy: