Niewidomi. Jesteśmy duchowo niewidomi od urodzenia. Rodzimy się w stanie grzechu pierworodnego, czyli łatwiej przychodzi nam zło, które nas zniewala, niż dobro, które nas czyni wolnymi. Ogranicza nas też świat żyjący w znacznym stopniu złem. Jesteśmy zatem niewidomi z powodu grzechu, który działa w świecie i w nas. Natomiast Bóg jest czysty. Jest święty i dokonały. On widzi wszystko wyraźnie, także to, czego człowiek grzeszny nie dostrzega. On nie tylko zna przyszłość, której nikt nie zna poza Nim, ale On także widzi to, czego my nie zauważamy z powodu grzechów - naszych osobistych i ogólnego grzechowego zamieszania w świecie spowodowanego przez złego ducha. Bóg zatem, kiedy patrzy w nasze serca, widzi to, czego nam potrzeba i dokładnie wie jak nam pomóc by zniknęła ostatecznie nasza ślepota. Ona, według planu Bożego, musi zniknąć, ponieważ jesteśmy powołani do widzenia, to znaczy do świętości. Święci widzą to, czego nie widzą grzesznicy. A my jesteśmy właśnie powołani do tego, aby iść za Bogiem, słuchać Jego wskazań, spełnić nasze powołanie i ostatecznie przejrzeć na oczy. Na oczy serca i oczy sumienia.
Dawid. Zostaliśmy powołani przez Boga do wykonania swojej misji jak Dawid, a misja nasza polega na tym, by najpierw samemu przejrzeć, a potem pomóc przejrzeć innym. Bóg, powołując nas, patrzy na nas Boskimi oczyma i widzi nas lepiej niż my siebie nawzajem. Kiedy Samuel wybierał króla dla Izraela, a rodzina Jessego zastanawiała się, kto nim może zostać, wtedy typowano mężów dorodnych, silnych, urodziwych, mężów według ludzkiego upodobania. A jednak Samuel rozumiał lepiej niż Jesse, że nie tak widzi człowiek jak widzi Bóg. Ludzie typują według doczesnych korzyści, zaś o Bożym punkcie widzenia nie mają pojęcia. Dlaczego? Ponieważ słabo widzą, nie wierzą Bogu, nie cenią Jego wiedzy, Jego pragnień, Jego woli. Oni stawiają na pierwszym miejscu własne przekonania. Chcą sami sobie stawiać diagnozy i sami czynić sugestie. Myślą, że mają do tego prawo, bo postępowanie po swojemu wydaje się ich dowartościowywać. Dziś dowartościowywanie się i stawianie na swoim nawet kosztem prawdy jest masowe. Nawet przewija się przez terapie psychologiczne. Coraz bardziej hołdujemy własnym przekonaniom o świecie, o moralności, o dobru i złu. Nawet o Bogu. Upieramy się i uważamy, że mamy do tego prawo, ponieważ zupełnie nie widzimy innej optyki poza swoją własną. Jest to przejaw nie tylko ślepoty ale i pychy. A one prowadzą do katastrofy. Nie widzimy prawdy, gdyż nie zastanawiamy się, jak postrzega nas Bóg, jaką jest wielką Miłością. Nie dopuszczamy myśli, że to, co On widzi, jest dla nas błogosławioną prawdą, największym dobrem i jedynym ratunkiem.
Jezus. Tak właśnie postrzega los nasz i los świata Jezus – Bóg, który stał się człowiekiem. On widzi ludzkie serca, wie kogo trzeba wybrać i posłać. Widzi, kto pójdzie za Nim i posłucha Go. Widzie, kto będzie umiał przyjąć od Boga przejrzenie i uzdrowienie. Jezus wybiera nas i posyła jak Samuel Dawida. Wybiera w szczególny, Boży sposób. Bowiem człowiek ogólnie rzecz ujmując słabiutko widzi i choć nawet w sumie chciałby przejrzeć, to jednak nie chce posłuchać Boga. On nie chce zgodzić się z tym, że Bóg ma dla niego najlepsze rozeznanie. Dawniej ludzie byli chyba pokorniejsi niż dziś. Dziś są pochłonięci przekonaniem, że mają się sami dowartościowywać, mają mieć tylko własne przekonania i słuchać tylko siebie. A niewiele osób chce iść za Jezusem. Bo po co za Nim mają iść? Przecież Jezus każe niewidomemu pójść do odległej sadzawki, każe iść po omacku i przeciskać się przez tłum w wąskich uliczkach Jerozolimy. Nam, którzy i tak cierpimy, stawia jeszcze dodatkowe wymagania. Żąda nie lada starań i wysiłków. Dziś mówimy, że Bóg stawia nam tylko niepotrzebne, dodatkowe wymagania, każe zachowywać przykazania, chodzić do kościoła, przebaczać grzesznikom. Czyż nie łatwiej siedzieć pod murem, jak dotąd, i żebrać? Po co wysilać się duchowo i robić to, co trudne. Dziś świat uczy, by wszystko robić wygodnie i po najmniejszej linii oporu. Dziś świat nawet sobie wmawia, że wszystko dobrze widzi, że nie jest niewidomy i że niczego od Boga nie potrzebuje. I ma święty spokój. Ale czy aby na pewno ma pokój? Czy jest szczęśliwy? Nie pójście za Bożym powołaniem, nie pójście do sadzawki jest dziś dla świata katastrofalne. Bo nie dość, że nie widzi, to jeszcze nie robi niczego, by przejrzeć. Siedzi pod murem z oczami ślepymi i uszami głuchymi na Boskie wezwanie – idż! Idź do sadzawki!
Duch. A gdyby niewidomy pomyślał jednak, że warto posłuchać Jezusa i wyruszył? Wtedy, owszem, będzie szedł z trudem, ale dojdzie do sadzawki Siloe – tam gdzie jest posłany. A w sadzawce jest woda Ducha Świętego. Czy to nie znaczy, że jesteśmy posłani przez Jezusa, by zaczerpnąć Ducha Świętego i obmyć się w Nim? Wtedy przejrzymy, tylko wtedy Duch otworzy nasze serca i sprawi, że zaczniemy widzieć. Zaczniemy żyć Bogiem, bo do tego jesteśmy powołani. I kiedy Duch nas obmyje i przejrzymy, zmienimy się nie do poznania, jak ów niewidomy, który tak się zmienił, że nawet rodzina nie mogła go rozpoznać. Jezus zmartwychwstały, wolny od grzechu świata także odmienił się nie do poznania, tak że spotykający Go z reguły nie byli pewni, kogo widzą. Nas też Duch, gdy Go przyjmujemy i Nim się obmywamy, także odmienia nas i pociąga. Odmienia nasze życie i postępowanie, pogłębia nasze widzenie i rozumienie, i sprawia, że wyglądamy inaczej niż inni ludzie, bo rzeczywiście jesteśmy inni.
Gdy przyjmiemy pełnię Ducha staniemy się jaśniejący, jak na Taborze. Zaczniemy żyć w prawdzie i kierować się sprawiedliwością czyli prawością Bożą. Zaczniemy pytać, co jest miłe Bogu i chętnie pójdziemy tam, dokąd nas pośle. Łatwiej też będzie nam przeciskać się przez tłok grzesznego świata. Widząc w świecie zło i ludzki grzech, który my też popełniamy, nie będziemy mieli o to pretensji do Boga. Będziemy widzieli i rozumieli, że Bóg tego nie chce i nie czyni, że On nienawidzi zła, śmierci i cierpienia. On je przezwycięża i pokonuje. Tak więc nawet ciepiąc niesprawiedliwie, nie będziemy mieli o to pretensji do Boga, ale będziemy walczyć ze złym duchem, który nas w zło wpędza. Aby mieć więcej siły do życia wśród świata, nie tylko nie będziemy mieli pretensji do Boga, ale oddamy się Mu coraz pełniej i coraz mocniej.
To wszystko daje nam Jezusowe posłanie do źródła Ducha. By On nas posłał a Duch swego dzieła dokonał wołajmy do Boga, zbliżajmy się do Niego, a nie unikajmy Go. Bowiem On nas powołuje, byśmy poszli przez tłum i zaczerpnęli Ducha Świętego z sadzawki Siloe – to znaczy posłany.
Dk Jan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz