Można powiedzieć, że ogólnie jesteśmy
pod trojakiego rodzaju negatywnymi wpływami: negatywnych opinii ludzkich,
własnych negatywnych emocji i kłamstw złego. Chciałoby się powiedzieć, że
jesteśmy pod ich naciskiem, ale tak naprawdę wpływ nie jest naciskiem, a
namową, a nacisk pochodzi od naszej nie do końca wolnej woli. Nic
przychodzącego z zewnątrz nie jest w stanie nas do niczego zmusić. Tylko nieład
wewnętrzny budzi pożądania, strach, nienawiść. Pod ich naciskiem czynimy zło.
Ludzkie opinie. Ludzie bywają dobrymi doradcami, ale często też
namawiają nas do zła: do zachowań egoistycznych, wygodnych, przynoszących ulgę,
do lekceważenia innych, odgrywania się na nich, dbania kosztem ich o siebie. Generalnie
ludzie zachęcają do przeciętności, kompromisów ze złem, stawiania na pierwszym miejscu własnego
interesu, pomijania prawa Bożego.
Przeżycia wewnętrzne. Inni nas zachęcają, a w nas jest lęk przed cudzą
opinią, odstawaniem od większości, obawa, co inni sobie pomyślą, jaką będziemy
mieli opinię. Najspokojniej czujemy się, kiedy przekonania mamy podobne do
powszechnych, wiarę letnią jak większość i jak wszyscy zajmujemy się przede
wszystkim doczesnością. Boimy się wychylić poza przeciętną. Są to słabości,
które mają na nas wpływ, a nam się zdaje że wywierają nacisk. Bo między wronami
musimy krakać jak one! Musimy?
Kłamstwa złego ducha. Czujemy w sercu zachęty do zła: głos naszego pesymizmu,
złości, lęku. Wiele osób czuje głos niewiary, że Bóg nie istnieje, nie działa,
nie warto wierzyć, bo tak mało wiary w świecie, bo kościół instytucjonalny nie
jest wzorem. Świat jest konkretniejszy niż wiara, bardziej przydatny niż
Bóg. Takie myśli są częściowo
kłamstwami, częściowo wypaczoną prawdą. Pochodzą one w znacznym stopniu od
złego. Kusiciel wypatruje w nas słabe punkty i uderza w nie. Zachęca: zajmuj
się codziennością, światem, gromadzeniem pieniędzy. Nie mówi, że skutkiem
pójścia za tym będą z czasem uzależnienia i życiowa pustka.
Ludzie łatwo uzależniają się od wygód,
atrakcyjnych gadżetów i spełniania zachcianek, kiedy się ma znaczny zasób
rzeczy do wyboru (np. kupowanie, surfowanie po Internecie). Rzeczy wciągają, a potem uzależniają.
Ludzie, których kochamy, też mogą uzależniać, ale w znacznie mniejszym stopniu,
gdyż nie spełniają tak łatwo naszych zachcianek jak pieniądze. A jednak rodzice
potrafią uzależnić się od wyręczania, dogadzania, strojenia, bałamucenia dzieci,
a gdy są dorosłe, od ingerowania w ich życie. Podobnie jedno z małżonków może uzależnić
się od nadopiekuńczości wobec drugiego albo od despotycznego narzucania własnej woli. Nigdy nas nie uzależni, a przeciwnie – wyzwoli jedynie relacja z Bogiem.
Słaba wiara Piotra. Na początku wiara Piotra była słaba. Mimo spotkania
Zmartwychwstałego w Wieczerniku dręczyły go myśli, czy Jezus naprawdę żyje, czy
to nie złudzenie. Wątpliwości Piotra podzielali apostołowie. Sprawiły one, że myśleli
nawet o powrocie do połowu ryb. W Galilei, nad jeziorem ich wiara w Jezusa została
poddana mocnej próbie (J 21). Jezus zapowiadał, że szatan będzie próbował przesiać ich
jak pszenicę. Na szczęście, dzięki spotkaniu Zmartwychwstałego (J 21) z owej próby wychodzą zwycięzcy a nawet wzmocnieni. Potrzebują wzmocnienia, bo stale będą słyszeć namowy,
by zaprzestać nauczania w imię Jezusa. Kusiciel namawiać będzie do tego przede
wszystkim za pośrednictwem pozbawionych wiary w Jezusa Żydów. Przełożeni żydowscy czuli, że
przelali krew niewinną i bali się odpowiedzialności. Dlatego zwalczali apostołów.
Oni jednak, dzięki Duchowi Świętemu w sercu, zawsze będą potrafili odpowiedzieć przeciwnikom: trzeba bardziej słuchać Boga aniżeli ludzi
(Dz 5,27).
Bardziej słuchać Boga. Z początku wydaje się, że Boga słucha się
bardzo trudno, bo Jego głos w sercu nie brzmi wyraźnie i rzeczywiście tak jest,
ponieważ grzechowy nieład tłumi w nas słyszenie Boga. Ale także później, kiedy
jesteśmy bardziej oczyszczeni, dojrzalsi, lepiej Boga słyszymy to i tak
zauważamy, że nie mówi On wszystkiego i od razu. Boży głos jest powściągliwy,
fragmentaryczny. Bóg mówi nam trochę, ale nie wyjaśnia za dużo. Zapowiada coś i wzywa do wiary w to co zapowiada. Przykładami takiego oszczędnego mówienia Boga jest jego
słowo do Abrahama czy Mojżesza. Sprowadza się ono do następującego przekazu: wzywam
cię, uwierz Mi, zrób to, o co cię proszę; w przyszłości, kiedy to zrobisz,
zrozumiesz więcej. Dlaczego tak jest? Dlatego, że kiedy Bóg mówi do nas, przygotowuje
nas do jakiejś przyszłości, której teraz nie bylibyśmy w stanie ogarnąć ani pojąć. Czy
Abraham mógł zrozumieć, czym będzie ów wielki naród, którego miał być
protoplastą? Czy Mojżesz mógł zrozumieć,
czym będzie wyjście z Egiptu, któremu miał przewodzić? Bóg zawsze odsłania swoje
działanie stopniowo, w miarę jak potrafimy je pojąć. Reszta wymaga zaufania do
Boga. Gdy się zastanowić, taki sposób działania Boga wobec nas jest jedyny dla nas możliwy.
Bóg realizuje wielkie plany obliczone
nie na godzinę, nie na dzień, ale na lata, na wiele pokoleń, na wieczność. Do tego
chce używać nas – małych ludzi. Jednak Bóg nie chce, byśmy zatrzymali się w swej
małości, ale byśmy wierząc Bogu poszli za Nim w te wielkie plany i mimo małości uczestniczyli w
Jego wielkich dziełach. Nie uda się to bez przyjęcia z wiarą częściowych i niejasnych wezwań, które nie całkiem rozumiemy
i bez poddania się im, by pójść trochę na ślepo. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy
jak dzieci, które nie chcą dorosnąć i wystarcza im przedszkole.
Słuchanie Jana. Mimo tego, co powiedzieliśmy, ludzie właśnie tak
się zachowują – wolą pozostać na zawsze w piaskownicy, bo nie chcą pójść za Bogiem. Garstka jest tych, którzy chcą słuchać Boga bardziej niż ludzi. Są to święci. Pozostali, słuchają
bardziej ludzi i niewiele ruszają z miejsca - nawet cofają się. Takim ludziom łatwiej iść za złymi namowami niż za dobrymi.
Wielu pyta: no dobrze, ale jak się
słucha Boga? Ewangelia św. Jana (J 21) pokazuje wzorową pod tym względem
postawę Piotra. Piotr jest pełen bólu i wątpliwości: kogoś widzi na brzegu,
jakiś głos słyszy i nie wie, czy złowił dużo ryb czy mało, dopóki nie usłyszy
pokrzepiającego głosu Jana: To jest Pan.
Jan rozeznał w sercu i był pewny, że ma przed sobą zmartwychwstałego Jezusa, zaś
Piotr tylko posłuchał Jana. Jan był człowiekiem duchowym, słyszał Boga w sercu,
rozumiał zamysł Boży i wierzył Bogu, a Piotr, który w tym momencie był w
ciemności serca, na szczęście posłuchał Jana. To jest pierwsza zasada słuchania
Boga: gdy nie słyszymy Boga (bo jeszcze nie dojrzeliśmy, albo przejściowo jesteśmy
w strapieniu, w ciemności) wtedy zwracamy się do ludzi duchowych i prosimy o
wskazówkę. Niezwykle ważne jest rozeznanie, kogo słuchać, zwłaszcza w
dzisiejszym świecie, a nawet w Kościele. Bardzo trudno dziś znaleźć kierownika
duchowego. Ludzie są spragnieni pomocy duchowej, często cierpią, a wielu duszpasterzy
nie ma czasu albo umiejętności wsparcia ich. Wielu niszczy rutyna, zaniedbanie
życia duchowego, zwiedzenie światem. Nastały czasy, że nawet ludzie Kościoła
nie mówią jednym głosem, a zgromadzenia zakonne cierpią z powodu braków
formacji i podziałów. Ludzie cierpią zniewolenia i potrzebują uwolnienia od
złego, a mało jest tych, co mają moc modlitwy o ich uwolnienie. Kościół
potrzebuje ludzi duchowych, takich jak Jan – Kościół potrzebuje Jana.
Na słuchaniu Boga przez ludzi
duchowych dobrze wychodzimy. Kiedy przychodzi ciemność i strapienie, niczego nie
należy zmieniać, tylko szukać Maryi lub Jana i zobaczyć, co nam wskażą. Są dwie osoby w
Kościele, które niezawodnie wskazują nam Jezusa – Maryja i Jan. To jest dwoje
proroków na czasy ostateczne, wybranych z Krzyża przez Jezusa. Maryja i Jan
intensyfikują swoje działanie dla Kościoła zwłaszcza w czasach ostatecznych.
Jezus po zmartwychwstaniu najpierw powierzył Kościół Piotrowi, by prowadził go drogami wiary, a
potem, w czasie ostatecznym, powierza go Maryi i Janowi, by uczyli go miłości do Jezusa. Jan jest najważniejszym apostołem obok Piotra, apostołem czasów ostatecznych, zgodnie z J 21. Jemu
to Chrystus powierzył spisanie słów Apokalipsy na czasy ostateczne. Przez Piotra
Jezus przekazał Kościołowi orędzie – uwierzcie Mi, przez Jana Jezus przekazuje
Kościołowi orędzie - umiłujcie Mnie.
Na miłości Jezusa wychodzi się
najlepiej. Jego miłuje się przez słuchanie i przywiązanie sercem do Niego. Tylko
miłość do Jezusa daje wolność - nie uzależnia.
diakon Jan