piątek, 30 sierpnia 2019

POZNAJMY APOSTOŁÓW


Qahal. Ostateczną wspólnotą, do której Bóg zwołuje ludzi jest Lud Boży Nowego Testamentu. Jest to święte zwołanie (hbr. qahal), które zrodziło się, gdy Jezus powołał dwunastu apostołów i związał ich ze sobą najsilniejszymi więzami jakie powstały miedzy Bogiem a ludźmi na przestrzeni dotychczasowych dziejów zbawienia. Tak zrodził się Kościół – jedność dwunastu apostołów i Maryi z Jezusem. W związek ten z czasem wchodzi coraz więcej ludzi. Tak Kościół rośnie i staje się ogromną budowlą, choć niezmiennie stojącą na tym samym dwunastowarstwowym fundamencie apostołów Jezusa. Stwierdza to wyraźnie Apokalipsa (Ap 21,14). Przy apostołach wyjątkowe miejsce z Jezusem zajmuje Maryja. Jest apostołką, ale szczególną. Nie należy formalnie do grona Dwunastu, a Jezus na Krzyżu połączył Ją z Janem. Odtąd oni dwoje stają się nierozłączni. Przez większą część historii Kościoła Jan nie eksponuje swej roli, ale ukrywa, podobnie jak w Ewangelii za dyskretnym tytułem umiłowanego ucznia. Tymczasem Maryja, umiłowana oblubienica Boga, choć w Ewangelii także była na drugim planie, w Kościele podejmuje intensywną działalność, szczególnie w najnowszych wiekach. Jan pozostaje w Jej cieniu, za to w czasach bliskich ostatecznym występuje z mocą i zaczyna odgrywać ważną rolę, jak mówi rozdz. 21 jego Ewangelii. 
    
Poznajmy apostołów. To bardzo ważne dla Kościoła, aby żył nimi i ich związkiem z Jezusem. Oni przewodzą w Kościele pochodowi Słowa. Są najważniejsi po Jezusie, złączeni wyjątkowym węzłem miłości z Maryją. Są przewodnikami Kościoła w imieniu Jezusa. Dni roku liturgicznego, w których Kościół do nich się zwraca są zawsze świętami lub uroczystościami. Kościół nie odkrył jeszcze pełnego znaczenia, jakie ma czerpanie siły Ducha ze swego fundamentu, a przecież po Zmartwychwstaniu to oni zostali posłani przez Jezusa, by przekazywać Kościołowi i rozprowadzać w nim Ducha przez wszystkie dni aż do ostatnich. 

Ludzkie więzy. Najpierw zobaczmy, jak rodziła się ta wspólnota. Apostołów pociągnął i zgromadził Jezus. Najpierw ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Ludzkie więzy wczoraj i dziś są podobne. Najpierw  Jan Chrzciciel zaczął głosić nadejście czasów mesjańskich. Chrzcił nad Jordanem i ciągnęli do niego co gorliwsi Żydzi. Wśród uczniów Jana byli dwaj młodzi ludzie z Betsaidy: Jan syn Zebedeusza i Andrzej. Kiedy przyszedł nad Jordan Jezus, Jan Chrzciciel rozpoznał Go jako Mesjasza i dał o Nim świadectwo – oto Baranek Boży. Poszukujący Mesjasza Jan i Andrzej natychmiast poszli za Jezusem i chcieli zostać jego uczniami. Jezus ich przyjął i jako uczniom pozwolił zamieszkać ze Sobą. Oni, zachęceni Jego osobą zaczęli sprowadzać do Jezusa swoich bliskich i znajomych, którzy także przebywali wśród pielgrzymów. Andrzej pociągnął do Jezusa swojego brata,  Piotra. Jan i Andrzej pociągnęli do Jezusa znajomego z Betsaidy, Filipa. Filip z kolei znał innego mieszkańca Betsaidy, Natanaela. Takie były początki apostolskiego grona. 

Chodźcie i zobaczcie. Jednak to wszystko były więzy ludzkie: więzy krwi, więzy znajomości, więzy dość powierzchowne. Mogły stać się zaledwie zaczątkiem czegoś głębszego. Czy uczniowie wypytywali Jezusa, przekonywali się wzajemnie, że On jest Mesjaszem? Raczej nie. I sam Jezus nikogo nie przekonywał ani nie wywierał na nikogo nacisków. Świadczy o tym tekst janowy (J 1,45-51). Jezus zaprosił Jana i Andrzeja, by poszli za Nim i spędzili z Nim wieczór, zobaczyli jak żyje, mieszka, modli się, naucza. Chciał, by sami przekonali się, jaki On jest i jakie robi wrażenie. Podobnie Filip raczej sam zetknął się z Jezusem, niż ktoś by go miał przekonywać. Dlatego też sam nie będzie przekonywał Natanaela, ale powie mu po prostu: chodź i zobacz. Doświadczenie osobistego kontaktu z Jezusem jest tym, co pozostawia w ludziach niezatarte wrażenie: to co On mówi, jak się zwraca do ludzi, jak na nich patrzy, jak się zachowuje. Jan notuje, że Piotr poszedł za Jezusem po tym, jak Jezus wejrzał w niego dogłębnie i rozpoznał jako zdolnego do pójścia za Nim. Zmienił mu imię na Skała, a tym samym odkrył w nim kogoś mocnego i wiernego. W stosunku Jezusa do ludzi było coś wyjątkowego, co dodawało im wartości i pociągało ich. Dziś też tym, co przekonuje i pociąga ludzi do Jezusa jest nie tyle ludzkie słowo o Nim, ile spotkanie w sercu, odczucie Jego mocy i miłości, spędzenie z Nim czasu na modlitwie. 

Skąd mnie znasz? Wspólnota apostołów zawiązała się nie tylko dlatego, że ludzie się zachęcali wzajemnie. I nie tylko dlatego, że odczuwali owo wyjątkowe wrażenie, jakie robił Jezus, gdy obcowali z Nim. Był jeszcze jeden powód. Mieli, podobnie jak Natanael, doświadczenie, że Jezus ich zna. Co to znaczy: zna? Zna, to znaczy - ma jakiś wgląd w ich potrzeby, pragnienia, rozumie ich i jest dla nich bliski. Maryja mówiła, że nie może mieć syna bez znajomości męża, czyli miłowania go i życia małżeńskiego z nim. Taki jest szeroki i głęboki sens biblijny greckiego czasownika ginomai – poznawać, kochać. Bóg w Biblii często mówi, że zna człowieka. Autor Ps 139 pisze: Boże ty przenikasz i znasz mnie… To właśnie jest najgłębszy sens bliskości człowieka z Bogiem: Bóg zna człowieka do głębi, do dna, wnika w niego i jednoczy się z Nim bardziej niż mąż i żona w małżeństwie. Człowiek pragnie być znany i kochany przez Boga, a apostołowie pragnęli mieć Rabbiego, który też by tak mocno znał ich i kochał. I takiego Mesjasza chciałby mieć Izrael, gdyby Go rozpoznał. Gdy Natanael zobaczył, jak dogłębnie zna go Mistrz z Nazaretu, nie miał wątpliwości, że to jest ten, na którego czekają. Dziś też człowiek kroczący drogami świętości, gdy podda się mocy przenikającego go Boga nie ma wątpliwości, kogo spotkał. Jest zafascynowany, choć oczywiście dojście do takiego poznania i takiej jedności z Bogiem nie jest to kwestia chwili modlitwy, ale kwestia długiej drogi życia, jaką musieli odbyć także apostołowie.

Niebiosa otwarte. Apostołowie byli zafascynowani Jezusem, wrażeniem, jakie On robił i dotknięciami, jakie pozostawiał w sercach. A jednak Jezus zapowiedział, że to nie wszystko. On im pokaże znacznie więcej. Mówiąc przenośnie: ujrzą niebiosa otwarte i Aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego. Zobaczą, że między Jezusem a Bogiem w Niebie jest kontakt. Aniołowie jakby noszą słowo od Jezusa do Boga i od Boga do Jezusa, bo Aniołowie w Biblii są posłańcami Bożymi, niczym  posłowie posyłani przez władców. Słowa posła były dosłownie odtwarzanymi z pamięci słowami władcy. Tak więc Bóg będzie bezpośrednio mówił do Jezusa, a Jezus do Boga. Będzie to ogromna bliskość świadcząca o jedynej w swoim rodzaju relacji.  W Jezusie ludzie widzieli człowieka i nie było co do tego wątpliwości. On sam mówił o sobie - Syn Człowieczy. I ten człowiek będzie tak wyjątkowy, że będzie miał zaskakujący kontakt z Bogiem. To On stworzy pośrednią relację między Bogiem a apostołami i Kościołem przez Jezusa. Jest to zapowiedź wielkiego dzieła, jakiego dokona Jezus.

My z Jezusem, Jezus z Ojcem. Zatem w tym, co tworzy Jezus, wiążąc apostołów i pozostałych ludzi ze sobą będzie chodziło o coś więcej niż ziemskie nauczanie. Jezus będzie miał jedność z Ojcem, a tym samym my, wchodząc w jedność z Jezusem, dostąpimy pośredniej jedności z Ojcem. Jest nam zatem potrzebne „tylko”, aby przylgnąć do Jezusa razem z apostołami. To wystarczy. Reszty dokona Jezus odbudowując po Zmartwychwstaniu w sobie więź z Ojcem. Tak dokona się zbawienie świata.
Celem naszego życia jest zatem niejako „tylko” związanie się z Jezusem, ale i to jest dla nas bardzo trudne. Potrzebujemy być ludźmi prostolinijnymi, dziecięcymi, bez fałszu i podstępów, jak Natanael. Dalej potrzebujemy uwierzyć i zaufać Jezusowi tak jak Piotr. No i wreszcie potrzebujemy pokochać Jezusa i położyć się na Jego piersi tak jak Jan. Apostołowie są dla nas bezbłędną życiową wskazówką.
Diakon Jan