Kiedy Pan Jezus daje człowiekowi dar poznania Siebie, z początku człowiek może tak być, że nie jest w stanie Go rozpoznać i przyjąć. Dlaczego? Z powodu stanu swojego serca. Zbyt mało o tym wiemy i nauczamy. Serce niewierzące w ogóle nie widzi niczego poza doczesnością. Widzi rzeczy tego świata i z góry odrzuca wszelkie inne - nawet nie próbuje ich zrozumieć. Serce, które zaczyna i próbuje wierzyć, napotyka na dwie podstawowe trudności, które były też udziałem apostołów i Marii Magdaleny. Jan opisał to jej spotkanie z Mistrzem, ponieważ wielu z nas ma te same trudności rozpoznania Mistrza co ona i dzięki relacji Jana może oczyścić i pogłębić swoje spojrzenie na Jezusa zmartwychwstałego. Bo Jezusa zmartwychwstałego można zobaczyć. Jednak trzeba spełnić pewne podstawowe warunki. Trzeba najpierw odwrócić się od dwóch podstawowych pokus złego ducha dotyczących życia po śmierci. Dopiero wtedy można Go dostrzec w swoim sercu. Te dwie pokusy niewiary ciążą na ludziach jak dwa przekleństwa, przez które zły zaciemnia oczy i przytłacza serce.
Pierwsze, to przytłoczenie nas samym faktem grobu, jako znaku powszechności śmierci. Groby są wszędzie, a każdy ma w środku trupie kości, czyli pozostałości człowieka, który był ale umarł i już go nie ma. Nie ma! Tak nam się wydaje i to jest dla nas bardzo przygnębiające. Kto umarł nie żyje, nie widzimy go, gdzie więc jest to życie wieczne? Aby uwierzyć w życie wieczne trzeba odwrócić się od grobu, nie dać się mu przytłoczyć. Bo dzięki Jezusowi zmartwychwstałemu właśnie śmierć, jaką grób oznacza, stała się czymś tymczasowym, aktualnym tylko do czasu, a u kresu czasów jej moc przestaje działać. Z naszymi grobami jest jak z grobem Jezusa, który jeszcze stoi, a jednak Jezus już żyje gdzie indziej - życiem wiecznym z Ojcem. I takie życie z Ojcem Ojciec ma też dla nas. Zatem trzeba odwrócić się od przygnębienia grobami, ponieważ groby przemijają, a przychodzi nowe ludzkie życie w wieczności.
Drugie przytłaczające przeżycie to zwątpienie, że Jezus naprawdę zmartwychwstał. Nęka nas pokusa, która dzisiaj jest powszechna - że zniknięcie Jego ciała można wytłumaczyć inaczej – wykradnięciem, oszustwem, legendą. Im dłużej funkcjonuje świat, tym łatwiej nie dawać wiary przekazom z przeszłości. Zły duch mocno pracował od początku, by podkopać w nas wiarę w zmartwychwstanie. Zbudował w sercach wielu całą teologię opartą na przekonaniu o tylko mitycznym charakterze wiary w Jego powrót do życia. Dzisiaj mamy na świecie owoce tych wysiłków – wszędzie ludzie przekazują sobie i coraz młodszym pokoleniom niewiarę w zmartwychwstałego Mistrza i realność życia wiecznego. Aby zobaczyć Mistrza realnego, tak jak Maria Magdalena i apostołowie, też potrzebujemy odwrócić się od tego drugiego zwątpienia – od ogrodnika, który, jak się zdawało Marii Magdalenie, zabrał i ukrył Jego ciało.
Zatem dopiero kiedy odwrócimy się dwa razy, mamy szansę spotkać Jezusa w sercu i usłyszeć jego czuły głos wołający nas po imieniu i w tym głosie usłyszeć ciepło Jego miłości do nas. Wtedy nie tylko odczytamy to, co zapisano w Ewangelii św. Jana: tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał…, ale przede wszystkim spotkamy Bożego Syna osobiście i poczujemy w sercu jego miłość tak gorącą, że nikt już nie będzie mógł nam wmówić, że Go nie ma. A u kresu czasów Jezus i tak stanie po prostu przed każdym i każdy Go zobaczy.
Później, kiedy Jezus przyszedł do apostołów, do Wieczernika, oni także wtedy, w pierwszej chwili nie poznali Go. Aby Go rozpoznać potrzebowali też dwóch doświadczeń podobnych do przeżycia Marii Magdaleny. Jest to ich indywidualna droga poznania Jezusa. Po pierwsze, trzeba było, aby usłyszeli od Jezusa słowa Pokoju – Pokój wam i aby wpuścili jego Pokój do swoich serc. Zmartwychwstały Jezus zawsze daje uczniom Pokój, a ten Pokój jest w sercach rozpoznawalny jako Boży, ponieważ jest stanem ducha zupełnie nie z tego świata. Tylko Jezus mówi o nim: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam, nie tak jak świat daje ja wam daję (J 14,27). Świat daje namiastki Pokoju, chwilowe uspokojenie, obietnice, pozorne dobro. Jeżeli ktoś pragnie takiego Pokoju o jakim mówi Jezus i nie szuka namiastek Pokoju, wtedy może zobaczyć Jezusa. Bo On jest Pokojem.
A drugi dar jaki trzeba przyjąć od Jezusa, by Go ujrzeć, to powrót do Jego Męki. On był przybity do Krzyża i umarł, i to jest pewne ponad wszelką wątpliwość. Specjalnie po to na krzyż patrzył Jan i dla nas to zapisał w Ewangelii, byśmy mieli jego świadectwo, że włócznią przebito Mu serce, a z niego wypłynęła krew i woda (rozwarstwiona krew świeżo umarłego). Jan utwierdza nas w fakcie Jego śmierci, bo jeśli umarł a teraz widzimy Go to musiał zmartwychwstać. Bo jeśli nie zmartwychwstał, to czcimy tylko legendy o Jego życiu. Dlatego miażdżącym dowodem zmartwychwstania jest tylko nasze doświadczenie spotkania z nim. Jeżeli tak jak apostołowie odkryjemy w Jezusie Pokój Boży i będziemy świadomi Jego śmiertelnych ran z Krzyża, a potem doświadczymy Go w sercu, wtedy jak apostołowie będziemy wiedzieli, że On żyje i my z Nim żyjemy. A jeśli jeszcze, jak Tomasz dotkniemy jego ciała w Eucharystii, wtedy spotkamy Go także tak, jak św. Łukasz napisał o uczniach idących do Emaus. Jeśli jednak zaniedbamy spotykanie z Nim, wtedy przyznajemy rację złemu duchowi, że Jezus daremnie przelał Krew.
Diakon Jan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz