środa, 22 grudnia 2021

REKOLEKCJE ADWENTOWE LAS BIELAŃSKI - 2021

 2.  ON ZAPOCZĄTKOWAŁ I ON DOKOŃCZY

Adwent. Adwent to czas przygotowania ludzi na spotkanie z Bogiem. Etapów tego przygotowania jest w planie Bożym kilka. Najpierw Bóg przygotowywał Żydów na przyjście Mesjasza  - to był niejako pierwszy Adwent w dziejach ludzkości. U jego kresu przyszedł Mesjasz i dokonał dzieła odkupienia. Od tego momentu Bóg powtarza Adwent corocznie, abyśmy corocznie ponawiali wysiłek wewnętrznego przygotowania i aby każdy miał szansę osobiście przyjąć owoce dokonanego dzieła odkupienia. I to jest drugi Adwent – czas czterech tygodni przygotowania na święta Bożego Narodzenia. Wreszcie, skoro Chrystus zapowiedział swoje drugie przyjście na świat - przy końcu czasów, to swoim zmartwychwstaniem zapoczątkował jeszcze trzeci Adwent – najważniejszy. Jest to czas oczekiwania na ostateczne przyjście Chrystusa, na Jego najpełniejsze spotkanie z nami – na uwieńczenie całego Bożego dzieła zbawienia świata.

Każdy z tych Adwentów jest czasem, kiedy Bóg wylewa moc Ducha Świętego. Czyni to, by nas formować i czynić nasze serca gotowymi na zbliżające się spotkanie z Nim. Podczas Adwentu Bóg działa swoją mocą, a my możemy poddawać się tej mocy i pozwalać się kształtować, a możemy też ignorować dawany nam przez Boga czas i nie poddawać się Bożemu działaniu. Wykorzystanie Bożego daru leży w ludzkim interesie, ale ludzie zupełnie nie widzą tego interesu. Nie widzą, że jest im dawana szansa przyjęcia do serca tego, co jest im najpotrzebniejsze. Dlatego w praktyce rzecz wygląda tak, że podczas każdego Adwentu to Bogu bardziej zależy niż nam, byśmy z Jego darów korzystali. To Bóg walczy o nas, z reguły wbrew nam. My bowiem kompletnie nie rozumiemy swojej sytuacji. A jaka jest ta nasza sytuacja?

Sytuacja. Bóg stworzył nas, ponieważ chciał nas mieć - zaprosić do wspólnego życia w wieczności. To On zaplanował to wszystko: że powstaną istoty ludzkie mające podobieństwo do Niego, że nauczą się żyć podobnie jak On, że pokochają Go i będą chciały być Mu wierne, że poznają Go do intymnej głębi i będą szczęśliwe dzieląc z Nim Jego chwałę. To nie my wymyśliliśmy ten plan, to nie w nas zrodziły się te wielkie pragnienia, aby stać się obrazem Boga i być podobnym do Niego. Bóg sam zaplanował dla nas tę nieziemską wielkość - udział w najwyższej Jego chwale. To On, nie my! I dlatego to Bóg jest teraz w „trudnej sytuacji” – niczym ojciec mający krnąbrne i uparte dzieci. Dlatego to Bóg walczy o nie, by często wbrew nim wychować je, by nabrały dojrzałości i nauczyły się od Niego wielkich rzeczy. Niestety, one wciąż w małym stopniu z Nim współpracują.

Już w Starym Testamencie Bóg objawił Wielkie Powołanie ludzkości. Przez proroków pokazywał, że ludzie stale oddalają się od Niego, a On próbuje ich na powrót zebrać przy Sobie. Przy czym czyni to nie na siłę, „prowadząc za ucho”, ale stara się rozniecić w nas miłość. Gdy wreszcie Bóg tego dokona, będzie się z nas cieszył i przyprowadzi nas do Siebie z honorami, niesionych z chwałą na tronie królewskim (Ba 5,6) – niczym na używanym dawniej przez władców sedia gestatoria. Bóg chce z radością przyprowadzić nas do jądra swej Istoty, do światła swej chwały (Ba 5,9). Takich obrazów chwały Bożej, do której jesteśmy zaproszeni, Pismo Święte pokazuje wiele, ale najpiękniejszy to przypowieść o powracającym do ojca synu marnotrawnym. Ten syn zmarnował wszystko, co pierwotnie od ojca otrzymał, a ojciec i tak na nowo ubrał go w strój królewski i dał na palec królewski pierścień. I tak właśnie chce postąpić Bóg z nami. Więc dlaczego to nas nie porusza? Zaprawdę jest w nas jakiś defekt – kamienne serce grzechu pierworodnego. A jednak, mimo tego defektu, Bóg walczy o nas, by zmiękczyć to kamienne serce.

Zgładzenie grzechu. Bóg zapoczątkował zmiękczanie naszych kamiennych serc umierając za nas na Krzyżu, potem zmartwychwstając i w ten sposób usuwając przeszkodę uniemożliwiającą spotkanie z Nim. To się nazywa odkupieniem. Przez nie zostały zgładzone skutki ludzkiego grzechu i otworzone zostało dla ludzi niebo. To się właśnie wydarzyło u kresu pierwszego Adwentu w dziejach. Potem wielokrotnie ten Adwent ponawiany jest dla nas - Bóg stale powtarza dzieło formowania nas, byśmy z Jezusowego odkupienia skorzystali: byśmy uwierzyli, że On jest naszym Zbawicielem i przyjmowali Jego sakramenty – przede wszystkim Chrzest, Pojednanie i Mszę Świętą. Działanie tych trzech sakramentów to kontynuacja dzieła, które Bóg rozpoczął na Krzyżu. Wielu dzięki tym sakramentom korzysta z łaski Krzyża i zmartwychwstania, i nawraca się, a nawet staje się świętymi. Jednak, szczególnie w naszych czasach, wyraźnie widać, że nawrócenie ludzi jest głęboko niepełne.

A jednak mimo tego, że nawrócenie ludzi jest tak mizerne, aktualna jest prorocza zapowiedź św. Pawła, który mówi, że Bóg, który zapoczątkował w nas dobre dzieło, dokończy je do Dnia Chrystusa Jezusa (Flp 1,6) – czyli do końca czasów. Zły duch wie, że tak będzie i drży (Jk 2,19), bo jest pewny, że w końcu przegra. Jednak mimo wszystko walczy o ludzi, bo chce i ma szansę u jak największej ich liczby zachwiać wiarę w moc Bożą i doprowadzić ich do zwątpienia, by na złość Bogu i nam jak najmniejsza liczba ludzi została zbawiona. Aby nie zginąć nie wolno wierzyć złemu, ale Bogu, który potrafi doprowadzić swoje dzieło zbawienia do końca, mimo że na razie świat wstrząsany złością złego ducha wygląda rozpaczliwie. A jednak mimo tego, wszystko zależy od postawy ludzkich serc, w których Duch Św. może odmienić nastawienie  – pokazać im bezsens ulegania złu i błędne postrzeganie przez nich Boga. Duch Św. potrafi skruszyć zatwardziałe serca i uformować je do nawrócenia. W świetle proroctw i obietnic Bożych nawrócenie dużej części ludzkości przed końcem czasów jest pewne, choć szatan może też wiele serc osłabić i zablokować, by nie poszły za Duchem Św. ale za duchem zła.

Do końca czasów. Duch Święty działa w świecie do końca czasów, aby przemienić ludzi i ludzkość może się tej przemiany do końca czasów spodziewać. Duch może pokazać sercom i sumieniom, czym jest grzech i jak wielkie rzeczy chce uczynić im Bóg, gdy one tymczasem są na te rzeczy zamknięte. Taka świadomość marnowania szansy może być dla ludzi wielkim bólem. Duch może poruszyć ich serca i sprawić w nich głód Boga, niezrealizowane dotąd pragnienie poznania Go, uwierzenia Mu i pokochania Go. Duch może dokonać w sercach i sumieniach oczyszczenia, być może bolesnego, ale w końcu sprawiającego, że staną się czyste i bez zarzutu na dzień Chrystusa (1 Kor 1,8). Bóg zapowiada, że tego właśnie dokona przed ostatecznym przyjściem Chrystusa, i że na dzień Jego przyjścia wiele serc będzie już czystych. Oczywiście, serca stawiające opór, zawsze będą mogły nie dopuścić do działania Ducha i nie zostać zbawione.

Zatem to, co Bóg rozpoczął, to dokończy – tak w skali świata jak i Kościoła. On ma na to czas do końca dziejów, a w skali pojedynczego człowieka do dnia jego śmierci. I rzeczywiście wielu, być może większość, Bóg prowadzi do nawrócenia w ostatniej chwili, tuż przed śmiercią, jak robotników pracujących w winnicy zaledwie przez ostatnią godzinę dniówki (Mt 20, 1-16). Bóg gotów jest przebaczyć opieszałość każdemu, gdy ten wyzna Mu swoją wiarę i poprosi o zbawienie, choćby był najcięższym grzesznikiem. Dlatego Jezus uczy Piotra przebaczać nie 7 razy ale aż 77 razy. Nikt nie przebacza tak hojnie jak Bóg, bo Bóg chce mieć w niebie wszystkie swoje dzieci. Ale czy Mu się to uda?

Drabina. Jan Chrzciciel był prorokiem, którego zadaniem stało się wezwać Żydów do przyjęcia pierwszego etapu Bożego dzieła – przyjęcia przychodzącego Mesjasza - Chrystusa. Jan wołał, by prostować w swoich sercach ścieżki wchodzenia w nie łaski odkupienia, ale efekt tego wołania był słaby – było to przysłowiowe wołanie na puszczy. Po Janie nastaje Kościół i też woła o przyjęcie dzieła Odkupienia – przez wiarę, Chrzest, Mszę Świętą – ale i jego wołanie jest mało owocne, co widać wyraźnie w dzisiejszych czasach. Jednak póki ludzie mają czas, prorocy Kościoła wołają, szczególnie o to, by korzystać z Eucharystii. Ona jest właśnie najważniejszym, dawanym nam darem Jezusowego Odkupienia i uzdrowienia. Otrzymuje go każdy, kto się gromadzi na Mszy Św. i w niej uczestniczy. Ona jest drabiną do nieba, którą uczynił dla nas Jezus, byśmy mogli po niej zanosić nasze sprawy do nieba, do Ojca i od Ojca je otrzymywać na powrót odmienione przez odkupieńczą łaskę. Tą drabiną jest sam Jezus zmartwychwstały, wstępujący do Ojca i zstępujący na nas, by być obecnym w naszym życiu już teraz a potem na wieki. I nawet jeśli umieramy, mamy przez Chrystusa kontakt z Bogiem i życie wieczne w Nim. Niezależnie, jak wygląda świat i jakie otaczają go zagrożenia, Bóg przez Jezusa otwiera nam drogę do największej chwały – do zbliżenia ze Sobą. Tego zbliżenia nic nie jest w stanie nam odebrać, jeśli tylko trzymamy się Jezusa za rękę. Wtedy On czyni nasze serca wierzącymi, potem kochającymi Boga a na koniec  czystymi. I to jest dar Boga dla ludzi nieporównywalny z żadnym dobrem tego świata.

Diakon Jan

Brak komentarzy: