środa, 22 grudnia 2021

REKOLEKCJE ADWENTOWE LAS BIELAŃSKI 2021

 3.  CO MAM CZYNIĆ, JAK ŻYĆ,

CO JEST NAJWAŻNIEJSZE?

Fundamentalne pytania. Czas był niespokojny. Do Jana Chrzciciela przychodziło wielu ludzi – bogatych i biednych, celników pobierających daninę dla rzymskiego okupanta i żołnierzy służących okupantowi, a Jan odpowiadał każdemu, niezależnie od orientacji – postępujcie uczciwie i nikogo nie krzywdźcie (por. Łk 3,13-14). Potem wystąpił publicznie Jezus i Jemu tym bardziej zadawali te same pytania - jak żyć, co czynić, by osiągnąć życie wieczne? (Mt 19,16-19). I Jezus  odpowiadał podobnie – zachowuj przykazania zapisane w Prawie Mojżesza! A jednak Jezus dodawał jeszcze swoje własne wymaganie: ponad wszystkim, co posiadasz, postaw Mnie, uwierz Mi i pójdź za Mną. Dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, kiedy znamy już odpowiedź Jana i odpowiedź Jezusa, nadal nurtują nas wątpliwości i pytamy współczesnych mistrzów duchowych – ale co mamy czynić, aby wybrać Jezusa i pójść za Nim, bo nawet to jakoś trudno nam dziś zrobić? Wtedy mistrzowie duchowi znający już Mojżesza i Jana, i Jezusa odpowiadają nam: potrzeba wam mało albo tylko jednego - zacznijcie się modlić,   codziennie, wytrwale, do Boga albo do Matki Najświętszej, bo najważniejsza w waszym życiu jest modlitwa. Te i podobne wskazówki powtarzają wszyscy mistrzowie duchowi. Mówi je także największa Mistrzyni – Matka Boża  w swoich objawieniach – NAJWAŻNIEJSZA W WASZYM ŻYCIU JEST MODLITWA!

Aby pójść za Bogiem, trzeba Go poznać i zrozumieć, a potem po prostu przywiązać się do Niego, polubić Go, zacząć czuć się z Nim dobrze i zaufać Mu. Zatem, aby spełnić wezwanie Jezusa, trzeba zbliżyć się do Niego, nie tyle do Kościoła, do którego miewamy różne zastrzeżenia, ile do Jezusa osobiście. On musi stać się dla nas zrozumiały, potem stać się naszym autorytetem, wreszcie, co jest najważniejsze, stać się kimś bliskim i kochanym. Tylko wtedy będziemy gotowi wiele dla Niego poświęcić. Ale żeby Jezus stał się bliski i kochany, potrzebujemy mieć z Nim kontakt, zacząć z Nim obcować, rozmawiać, a to oznacza właśnie modlitwę. Modlitwa jest dwukierunkową komunikacją z Bogiem, z Jezusem, z Matką Bożą, nawet ze świętymi, żywą relacją, a nie tylko wypełnianiem formalności. Do relacji z Bogiem mamy wszystko przygotowane – On sam to wszystko nam przygotował. Najpierw oddalił wyroki na nas (So 3,15), gdy przez Krzyż i zmartwychwstanie zgładził nasze grzechy i usunął nam z drogi nieprzyjaciela (So 3,15) – złego ducha. Usunął go to znaczy uniemożliwił mu zagarnięcie nas dla siebie, na potępienie. By tego dokonać, Bóg przyszedł na świat jako człowiek, stał się jednym z nas i zamieszkał między nami (J 1,14). Mamy zatem Boga bliskiego, ludzkiego jak my i możemy zdać się na Niego całkowicie, uchwycić się Go i będąc z Nim nie bać się zupełnie złego ducha. Mało tego, kiedy my mamy Go dla siebie, wtedy  On cieszy się nami, że nas ma, że nas odzyskał. Unosi się weselem nad nami (So 3, 17) i na nowo buduje swoją miłość do nas, po tym, jak stracił przystęp do nas przez nasz grzech. Bóg cieszy się, że grzech znów nie odgradza nas od Niego. Ze strony Boga wszystko jest gotowe, a teraz „piłka jest po naszej stronie”., teraz potrzeba byśmy ze swej strony odblokowali się przed Nim i zaczęli czerpać z Jego źródła miłości.

Jak zacząć? Abyśmy zaczęli czerpać potrzebujemy przyjść do Boga i wejść w kontakt  z Nim, wiedząc że On na nas czeka. Co mamy więc czynić, aby tak zacząć? Odpowiedź jest jedna – PODJĄĆ MODLITWĘ. Niech ona przestanie być dodatkiem do innych, ważnych aktywności, ale stanie się jedną z naszych głównych aktywności. Modlitwa naprawdę nie wymaga zrezygnowania z czegoś, co jest ważne dla życia doczesnego, nie stoi w kolizji z czymś, co jest nam do życia konieczne, nawet z naszym odpoczynkiem. Odpoczywać też możemy w bliskości z Bogiem. Potwierdzą to nam ludzie, którzy Boga poznali a niczego z tego powodu nie stracili, raczej przeciwnie - wszystko zyskali. A jest ich tak bardzo wielu.

Na czym zatem budować modlitwę? Zwykle budujemy ją na naszych potrzebach. Paradoksalnie dobrze jest, kiedy sobie z czymś nie radzimy i potrzebujemy pomocy Boga. A przecież Boga potrzebujemy zawsze, czasem tylko nam się wydaje, że sami sobie ze wszystkim radzimy i jesteśmy samowystarczalni i wtedy Boga nie szukamy i nie zwracamy się do Niego. Zatem powody naszej modlitwy bywają dwa, stojące na przeciwległych biegunach. Jeden to nasze bolesne potrzeby - choroby, braki, obawy, natomiast drugi to nasza miłość do Niego. Oczywiście istnieją też sytuacje pośrednie, kiedy oba czynniki odgrywają rolę. Najczęściej pierwszym bodźcem do modlitwy jest nasza słabość, wtedy zaczynamy kierować do Boga prośby. Taki schemat modlitwy dominuje w naszym dzieciństwie. Po jakimś czasie dopiero z modlitwy nie kończących się próśb wyrośnie modlitwa dojrzalsza, wynikająca z potrzeby serca i miłości.

Wdzięczność. Co więc mamy czynić, aby zacząć się modlić? Po pierwsze prosić o to, czego nam potrzeba, choć i to wcale nie jest takie proste. Zły duch przeszkadza nam i zwodzi. Dlatego trzeba uważać, by nie dać się mu oszukiwać. On będzie podsuwał nam różne myśli dezorganizujące modlitwę. A to rozpraszał codziennymi sprawami, a to podsuwał myśl, że nie wypada zawracać Bogu głowy błahostkami. Podpowie też, że wysłuchanie naszej modlitwy było pozorne, bo w rzeczywistości doszło do tego przypadkiem. Albo, rzuci myśl, że Bóg wysłuchał nie nas, ale innych, bardziej zasłużonych, którzy też się modlili w tej samej sprawie, bo nasza modlitwa jest dla Niego nic nie warta. Wszystko to są zawsze kłamstwa złego. Bóg bowiem kocha każdego i każdego wysłuchuje i z reguły daje mu więcej, niż to, o co prosi, jak synom Zebedeusza (Mk 10,35-40). Trzeba tylko dobrze się darom Bożym przyjrzeć. Początkujących w modlitwie bardzo łatwo szatan zwodzi. Trzeba być wytrwałym i trzymać się wskazań Jezusa oraz mistrzów duchowych. Podstawowym sposobem, by nie słuchać złego ducha podczas modlitwy, jest wzbudzanie w sobie wdzięczności za dobro, które od Boga otrzymaliśmy. Ta wdzięczność upewni nas, że Bóg naprawdę słuchał nas i rzeczywiście nas kocha. Św. Paweł zachęca do radosnej wdzięczności, że Pan jest blisko i daje nam do serc pokój i łagodność (Flp 4, 4-7).

Modlitwa wdzięczna zawsze staje się szkołą zaufania do Boga. Jeśli dziękujemy za to, że wcześniej nas wysłuchał, wówczas zyskujemy zaufanie, że on naprawdę wysłuchuje, a wtedy z większą wiarą prosimy o kolejne nasze potrzeby i widzimy coraz wyraźniej, że On nas wysłuchuje. I tak przez modlitwę wzrasta nasza wiara, a przez wiarę zmniejsza się lęk. Stopniowo przestajemy zbytnio się troskać i rodzi się w nas Boży pokój przewyższający wszelki ziemski pokój oparty na rozumowych uzasadnieniach (Flp 4,4-7). Tylko warto pamiętać, że te przemiany w naszych sercach dokonują się stopniowo i czasem zatrzymują się, bo zły z zaciekłością atakuje, byśmy się znowu jego przestraszyli i w Boga zwątpili.

Duch Święty. Jan Chrzciciel zapowiadał, że Jezus chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem (Łk 3,16). Istotą dzieła, które Jezus uczynił dla świata, jest obdarowanie go Duchem Świętym. Jezus umarł na Krzyżu i zmartwychwstał po to, aby nas uwolnić od grzechu i mocy złego ducha, a potem wolnych wyposażyć w Ducha Świętego. On jest Bogiem mieszkającym w naszych sercach i doprowadzającym do końca nasze przygotowanie do wejścia do Królestwa Bożego. Działanie Ducha w świecie ma ludzi odkupionych przez Jezusa doprowadzić do czystości serc, by u kresu mogli oni oglądać Boga (Mt 5,8). Posiadanie Ducha Świętego jest największym skarbem odkupionej ludzkości. Tylko, że na razie posiadanie Ducha przez ludzi jest jeszcze bardzo niepełne. Nie wszyscy bowiem uwierzyli w Jezusa i nie wszyscy poddają się działaniu Ducha. Ale zgodnie z proroctwem Joela zostanie to dopełnione (Jl 3,1-2)

A jednak w tych, którzy przyjmują działanie Ducha, staje się On przede wszystkim siłą do modlitwy. Bowiem cała nasza więź z Bogiem jest nie tylko nasza, ale głównie jest życiem sprawianym w naszych sercach przez mieszkającego w nich Ducha Świętego. Jan Chrzciciel zapowiadał, że przyjdzie mocniejszy od niego, który będzie wylewał na ludzi Ducha Świętego (Łk 3,16). Ten Duch będzie w nich tchnieniem życia (Rdz 2,15), źródłem w doczesności i wieczności, a także będzie ogniem. Życie, jakie daje Duch, jest przede wszystkim życiem modlitwy. To On budzi w nas pragnienie modlitwy i wdzięczność za modlitwę. Wszystko, o czym napisaliśmy wyżej, że potrzeba modlitwy budzi się w nas, że staje się ona dla nas coraz ważniejsza, że potrzebna jest wytrwałość, aby w niej wytrwać i że najpierw modlimy się bardziej dla siebie a potem bardziej dla Boga - to wszystko jest w nas dziełem Ducha Świętego.

Dlatego dobrze jest zaczynając modlitwę wołać Ducha Świętego i wzbudzać w sobie ufność, że to On będzie się w nas modlił. Słowem trzeba poddać się Duchowi Świętemu, a wtedy On sprawi, że stopniowo modlitwa stanie się coraz mocniejszym kręgosłupem naszego życia, będziemy nią oddychać, jak w modlitwie Jezusowej. Jednakże  Duch Święty jest dla nas także ogniem, czyli mocą oczyszczającą. Ogień najpierw wypala to, co słabe i grzeszne, i co przeszkadza modlitwie, wypala uleganie kłamstwom złego ducha, wypala lęki, pychę, lenistwo. Natomiast potem, po wstępnym oczyszczeniu, ogień rozgrzewa nas do wytrwałości, wdzięczności, radości i pokoju. Wszystko to sprawia Duch Święty, nie trzeba nad tym samemu pracować tylko współpracować z Duchem, wołać Ducha i prosić Go o oczyszczenie i o życie. Ważne jest, by nie bać się tak prosić, by mieć odwagę prosić o trudne, bo On nas kocha i wie co robi z nami. Najpierw więc Duch niech będzie w nas oczyszczającym ogniem, a potem oddechem orzeźwiającym . To właśnie jest najpełniejszym sposobem wchodzenia w modlitwę, drogą do tego, by stawać się ludźmi modlitwy.

Podsumowanie. Zatem, gdy tylko odzywa się w nas pragnienie i potrzeba tego, by zwrócić się do Boga – ponieważ się boimy, mamy niepokój, jesteśmy chorzy - nie wahajmy się natychmiast zwrócić się do Boga. Prośmy o pomoc Ojca, Jezusa albo Maryję. Mamy potrzeby, z którymi często nie wiemy, co zrobić. Jak zacząć? Wtedy zwróćmy się natychmiast do Boga w modlitwie, we Mszy Św., potem spytajmy spowiednika, pomocnika duchowego, poprośmy o modlitwę wstawienniczą, zapytajmy kogoś z charyzmatem. Taka pomoc nas ukierunkuje. Zaczniemy się modlić, a wtedy wszystko potoczy się dalej „samo”. Naprawdę! Bóg, który zapoczątkował w nas dobre dzieło, będzie je kontynuował i doprowadzi do końca (por. Flp 1,6). Bo najważniejsza w naszym życiu jest modlitwa. Amen

Diakon Jan     

 

Brak komentarzy: