Dzieło Chrystusa dla nas św. Paweł w 6. rozdziale Listu do Rzymian wyjaśnia bardzo precyzyjnie. Cóż, kiedy dziś bywa to dla nas niejasne. Spróbujmy więc za Pawłem przyjrzeć się temu, jak Pan Jezus obdarowuje nas nowym życiem, życiem wiecznym. Po pierwsze – nas obdarowuje. Nie ma w tym, co Bóg czyni ani cienia naszej zasługi, dary Boże ani trochę się nam nie należą. Bóg, który stworzył świat, posłał na świat Jezusa, byśmy zostali w Niego zanurzeni – zyskali jedność z Nim. Nie zanurzyliśmy się weń sami, ale On nas zanurzył w Siebie, to znaczy wziął i z nami przeszedł od śmierci do życia.
Stara śmierć. Zatem najpierw zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć (Rz 6,3) – w Jezusa umierającego na krzyżu. Jesteśmy z Nim złączeni w jedno przez cierpienia życia doczesnego i śmierć, podobną do Jego śmierci (Rz6,5). Dzięki temu umiera nasz stary człowiek a jego grzechy zostają przekreślone, bo poniósł je na sobie Jezus, kiedy umierał. A kiedy umarł, został wyzwolony od ich ciężaru, jedynego ciężaru jaki miał - ciężaru naszych grzechów (Rz 6,7). Zatem skoro grzech został przekreślony, to przekreślona została jedyna przeszkoda zamykająca nam drogę do Ojca. Znaczy to, że my, dzieci Ojca, na powrót mamy do Niego dostęp. Oto kwintesencja wydarzeń Wielkiego Piątku.
Skoro więc zostaliśmy złączeni z Jezusem, śmiertelnym Człowiekiem, to pozostajemy z Nim nadal złączeni, kiedy jest On na powrót żywy, zmartwychwstały i wolny od naszego grzechu. Mamy zatem nowe, czyste życie dzięki temu, że ma je On, mamy je w jedności z Nim. Jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus, powstawszy z martwych, już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy (Rz 6,8-9). Nowe życie dziecka Ojca, wolne od zła świata ma zatem najpierw Jezus zmartwychwstały, a z Nim „potencjalnie” mamy je i my. Dlatego potencjalnie, że jest ono gotowe dla nas, lecz my potrzebujemy potwierdzić swój udział, czyli przyjąć je i zacząć z niego korzystać. Jeśli nie korzystamy z niego, to Chrystus, jakby umarł dla nas daremnie.
Tak więc istotą naszego nawróconego życia jest to, że Jezus raz umarł dla [sprawy naszego] grzechu (Rz 6,10) i naprawdę grzech ten przestał być dla nas przeszkodą w drodze do Ojca. Znaczy to, że choć go nadal popełniamy, zawsze możemy się od niego odwrócić i uzyskać przebaczenie. Zupełnie realna jest zatem nasza wolność od grzechu: nie dręczenie się nim, ale poddanie się oczyszczeniu z niego i zapomnienie go razem z Jezusem, który też nie pamięta grzechów, które nam odpuścił. (Nawet zły duch nigdy nie wypomina egzorcystom grzechów, które wyznali na spowiedzi.) I Jezus umarły dla naszego grzechu teraz żyje dla Ojca, abyśmy i my z Nim żyli dla Ojca (Rz 6,11). Abyśmy mieli dzięki Niemu pełnię szczęścia i radości. Jest to tak klarowne (co nie znaczy zrozumiałe) , a jednak my żyjemy tym tak niechętnie, lękliwie i nieumiejętnie. Wolimy raczej grzebać się w swojej grzeszności niż przeżywać nowe życie z Jezusem. I nie tylko Nowy Testament ale nawet Matka Boża w Medjugorje mówi: wystarczy potraktować swoje grzechy poważnie, by (po uzyskaniu odpuszczenia) więcej się nimi nie zajmować.
Nowe życie. Od czasów Jezusa treścią życia Kościoła jest życie po nowemu: przyjęcie Jezusowego zmartwychwstania i dlatego to na Nim, na Jezusie Zmartwychwstałym potrzebujemy się skupić. On żyjący powinien być centrum naszego życia religijnego bardziej niż On umierający w Wielki Piątek. Jezus powinien być ośrodkiem naszej modlitwy, bo z Niego mamy czerpać nowe życie. Nie mamy roztrząsać nerwowo naszego życia starego. Tym, który przemienia stopniowo nas a także oblicze całej ziemi jest Duch Święty. Jego to Ojciec posyła przez Jezusa, który także posługuje się Matką Bożą, Kościołem, jego kapłanami i wiernymi. Duch Święty łączy nas z Jezusem w jedno, daje nam z Nim duchową więź, której obrazem jest krzew winny (J 15). Ojciec jest ogrodnikiem uprawiającym, krzewem jest Chrystus, my zaś wrośniętymi w Chrystusa latoroślami, stanowiącymi część Niego jako krzewu. Natomiast niewidoczny Duch Święty może być uznany za soki pływające w krzewie, łączące jego części i odżywiające je. To Duch inspiruje nasze uzdrowienie i oczyszczenie – i ciała, i duszy - i upodobnienie nas do Ojca jako Jego dzieci. Prawdę o Ojcu i Duchu widzimy także w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15,11n), w której Ojciec stoi w oknie gotowy w każdej chwili przyjąć syna z powrotem. A Duch? Gdzie jest Duch Święty? Oto pracuje On w sercu syna, aby ten w końcu powiedział: zabiorę się i pójdę do mego ojca. To Duch święty stale przypomina nam, że jesteśmy dziećmi Ojca i modli się do Niego w naszych sercach. To On jest owym największym darem Zmartwychwstałego. Nie mamy daru większego. To Duch uczy nas żyć nowym życiem: odwracać się od starych grzechów i nabierać nowej relacji bliskości z Jezusem - przez wiarę w Niego jako odkupiciela i przez miłość do Niego jako swego Ukochanego.
Duch. Dar Ducha Świętego ma dla świata znaczenie kluczowe. On był zapowiedziany przez Joela (Jl 3,1-5), który napisał, że w czasach ostatecznych zostanie wylany Duch Boży na wszelkie ciało. Zostało to zapoczątkowane po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Chrystusa, w dniu Pięćdziesiątnicy i wywołało duże poruszenie w Jerozolimie. Następnie Kościół przekazywał Ducha Świętego z pokolenia na pokolenie przez ręce apostołów i biskupów. Tak działanie Ducha w Kościele postępowało przez wiele wieków. Jednak w ciągu ostatniego stulecia obserwujemy wzmożone działanie Ducha - oczyszczające i porządkujące wśród hierarchii Kościoła a także wiernych, szczególnie we wspólnotach jak również wśród braci odłączonych. Towarzyszy temu silne, coraz silniejsze kontr-działanie złego ducha, pchające świat w konsumpcjonizm, sekularyzację, niewiarę, nieludzkie ideologie, złowrogie siły totalitarne, przemoc i wojny. Są to znaki obecnego czasu.
Sytuacja tych, których napełnia Duch Święty, jest zawsze trudna. Tak trudna, jak apostołów, którzy żyją na świecie, ale już nie są ze świata (J 17, 11-19), gdyż życie z Jezusem pod kierunkiem Ducha Świętego czyni ich życie zawsze czymś innym, obcym dla świata, żyjącego nadal swoim starym systemem wartości. Dlatego wierni Duchowi są skazani na prześladowanie, choć przede wszystkim jest w nich także piękno podobieństwa do Chrystusa i szczęście bliskości z Nim. Oczywiście stopień tego podwójnego doświadczenia zależy od temperatury ich życia. Gorący, czyli święci, mają w największym stopniu udział w Bożym Pokoju ale i w prześladowaniach, a letni, którzy idą na kompromis ze światem, są mniej atakowani przez złego, ale i mają dużo mniej Bożego Pokoju, a więcej rozmaitych wątpliwości w wierze.+
Maryja. Tą, która na świecie najpełniej przyjęła Ducha Świętego jest Matka Boża. Dlatego Ona jest najsilniejsza duchowo i ma największą siłę przeciw złemu duchowi. Osobą, z którą złączył Ją Jezus, ze względu na Kościół, jest św. Jan, Jej towarzysz spod krzyża. To oni posługują Kościołowi do końca czasów, pomagając mu przyjmować Ducha Świętego. To o Janie powiedział Jezus do Piotra, że jest zachowany na czasy ostateczne (J 21), bo Duch Święty od Ojca, przez Jezusa, z pomocą Maryi i Jana ma przygotować Kościół i świat na powtórne przyjście Chrystusa. To Duch ma oczyścić Kościół, aby im bliżej tego wydarzenia, tym bardziej Kościół miał Ducha, a z Duchem tym bardziej pragnął Jezusa wołając – έρχου κύριε Ίησο (erhu kyrie Jesu) – Przyjdź Panie Jezu (Ap 22,20). Amen.
Diakon Jan Ogrodzki