poniedziałek, 31 marca 2025

Pan w sercu – spotkania z księdzem Feliksem Folejewskim.

Pan mówi to znaczy działa Jego Duch Święty. Działa słowami i działa bez słów. Podsuwa myśli i daje obrazy. Tak na różne sposoby uczy rozumienia Pisma i Kościoła. Największym znakiem, że naprawdę mówi Pan, a nie twój własny ludzki rozum, jest to, że zmieniasz się w duszy, poznajesz Pana i zbliżasz się do Niego. Patrzysz na to, jak czuje twoje serce, jak rozumie ono  Pismo i przeżywa Sakramenty, a wtedy widzisz, że wszystko to układa się w tobie w upo­rząd­kowaną całość. Naprawdę Objawienie Boże jest głęboko logiczne, a człowiek może to  odkry­wać - Stary Testament, naukę Jezusa i apostołów oraz związki między tymi etapami Objawienia.

Wspominam ze wzruszeniem, jak rozmawialiśmy o tym po wielokroć z księdzem Feliksem Folejewskim (SAC) podczas naszych częstych spotkań na Skaryszewskiej. Zachwycaliśmy się, jak wspaniałe i uporządkowane jest Objawienie – to które otrzymywał przez wieki Kościół i zarazem to, które płynęło bezpośrednio do naszych serc otwartych na Ducha. Odkrywaliśmy, że jakimś cudem było to jedno objawienie. Obaj rozkoszowaliśmy się Jezusem, tym jaki On jest wspaniały, kochany, jak cudownie jest być z Nim, zwłaszcza ukrytym (a raczej odsłoniętym) w Eucharystii.  Naszej bliskości towarzyszyło wewnętrzne poznanie Boga i wyczucie Prawdy Ducha Świętego.

Kiedy modliliśmy się wspólnie - słowami i bez słów - poznawaliśmy coraz bliżej Jezusa i Kościół. Czuliśmy, że na Kościele zależy nam coraz bardziej, choć jest w nim wiele bolączek i problemów. Chcieliśmy, żeby Pan Jezus oczyszczał go i wydoskonalał, żeby kapłani i wierni byli święci, a nie odchodzili Kościoła. By wszyscy poznawali Jezusa z bliska, jak my. Tego pragnęliśmy i gryźliśmy się w duszy, kiedy tego nie było.

Rozmawialiśmy też o modlitwie i zauważaliśmy, że im bliżej Jezusa, tym trudniej jest odnaleźć się w gorsecie, który nakłada praktyka Kościoła. Już Jan Paweł II mówił o tym wyraźnie, że im bliżej jesteś z Bogiem, tym trudniej ci modlić się słowami, tak jak to funkcjonuje w powszechnej praktyce. Typowo najpierw mówisz pacierze, potem dużo mówisz własnymi słowami – prosisz i dziękujesz, a potem coraz więcej czujesz w sercu, co przychodzi do ciebie od Jezusa, a mnogość słów przeszkadza temu odczuwaniu. Zresztą Pan Jezus w Ewangelii też ostrzegał przed wielomówstwem, że nie sprzyja ono głębszej modlitwie. Rozmawialiśmy z Księdzem, że z czasem czujemy się coraz bardziej wzywani do skąpości mówienia, a przede wszystkim wsłuchiwania się. Każdy nadmiar „gadania” przeszkadzał nam.

I co jeszcze nam przeszkadzało? Niektóre sformułowania języka Starego Testamentu, pojęcia religijne właściwe czasom przed przyjściem Jezusa. One były dobre do Jego śmierci, ale nie są dogodne w spotkaniu z Jezusem zmartwychwstałym. Odkrywaliśmy to, co odkryło już wiele osób przed nami, że do Jezusa żyjącego w Kościele od zmartwychwstania aż po wieczność, najlepiej jest zwracać się kochającym sercem – zamiast dużo do niego „gadać” o swoich potrzebach. O tym też wiele rozmawialiśmy i bardzo to współodczuwaliśmy. Mieliśmy głębokie pragnienie, by powiedzieć o tym  do wszystkich – że Słowo Pana i sam Pan osobiście jedynie dają prawdziwe szczęście w sercu. Pan jest w naszych sercach słodki jak miód z plastra, choć w naszych kaznodziejskich ustach i doświadczeniu życia, też jest często gorzki jak piołun. Jakże słodko – gorzki był dla nas Pan, którym się spotykaliśmy na co dzień.

ks. dk. Jan Ogrodzki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz