Czas Starego Testamentu był
przygotowaniem na przyjście Jezusa. A potem Jezus przychodzi, jest pięknie,
cicha noc, aniołowie śpiewają, my nucimy kolędy, łamiemy się opłatkiem,… Jest
pokój, pocałunki. A Jezus przychodzi, by nas zbawić. Zbawić od czego? Od
grzechu. A więc jest grzech? Owszem, ziemia jest jego pełna. Grzech się panoszy
i zły walczy, by utrzymać swój stan posiadania. Przyjście Jezusa jest mu
koszmarnie nie na rękę. Maryja, która ma zrodzić Jezusa też jest złemu nie na
rękę. Cała ta cicha noc to alarm dla piekła – uwaga! nie możemy dopuścić!
musimy powstrzymać ten Boży plan! On jest tak bardzo oparty na ludziach, a więc
może uderzając w nich uda się zniweczyć ten plan. Bierzmy się do roboty.
Uderzmy najpierw w Maryję, w Józefa, w Dzieciątko, potem w dorosłego Jezusa.
Może się uda, nie traćmy nadziei bracia szatani.
Tak więc czas Starego Testamentu to czas
przygotowania do jakiejś dramatycznej walki zła z dobrem. Jezus przyszedł.
Zbawienie się dokonało, a jednak zły
jeszcze ma ostatnią szansę, bo to my, każdy z nas musi to zbawienie osobiście
wziąć i wykorzystać. A więc jeśli złemu uda się zatrzymać nas… On jeszcze ma
szansę odciągnąć niektórych od zbawienia.
Adwent to czas walki. Zły od początku
zbiera siły by zaatakować. Pierwszą osobą, którą próbuje osaczyć jest Maryja.
Jej Adwent oczekiwania na Dziecko jest dramatyczny. Zapowiada to Izajasz w
czasach wojny między Syrią a Izraelem (Iz 7,10): I znowu Pan przemówił do
Achaza tymi słowami: «Proś
dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w
górze!» Achaz boi
się wrogów z Syrii i błaga Boga o ratunek. Izajasz zapowiada ratunek, ale Achaz
nie wierzy. Wtedy Izajasz na potwierdzenie owego ratunku obwieszcza, że oto Panna pocznie i porodzi Syna. Prorok zapewnia
Achaza: Uważaj, bądź spokojny, nie
bój się, niech twoje serce nie słabnie. Te słowa padają w odpowiedzi na
nasz lęk, nawet na obawy Matki Bożej o to, co dzieje się w życiu. Zły mówi – wtargnijmy do Judei i przeraźmy ją. Jak
zły usiłuje przerazić Matkę Bożą? W ten sposób, że przecież Ona jest już
poślubiona Józefowi. Więc, co ma robić? Chciałaby, jak my, po prostu żyć i
kochać Józefa. Tymczasem Bóg dramatycznie komplikuje jej życie. Zły straszy Ją
nawet ukamienowaniem albo wygnaniem z domu wraz z nieślubnym Dzieckiem. A
jednak Bóg mówi: nie! Tak się nie stanie! Uda się! A Maryja wierzy bardziej
Bogu niż pogróżkom złego. Ona jest w niesamowicie trudnej sytuacji. Prawie nie
ma czasu na zastanowienie, bo nie ma się zastanawiać, ale po prostu zdać się ślepo
na Boga, zgodzić się na coś Bożego, ale niemożliwego po ludzku. Na coś
nieziemskiego, coś prosto od Boga. I zrodzi Syna dzięki swej wielkiej, nie
wyrozumowanej ale niemal ślepej wierze - zgodzie na życie nie proste, ziemskie,
ale trudne zaplanowane przez Boga.
Każdy z nas ma swoje zawiłości życia,
niektórzy mają je w straszliwym stopniu, tak ogromne, że drudzy nie mogą tego
zrozumieć. Mamy ich tym więcej, im bardziej radykalnie idziemy za Bogiem.
Gorliwych zły się boi i stara się ich pognębić, by sam się zabezpieczyć.
Boże, ufam Ci. Zrób coś też z moimi
zawiłościami życia. Muszę być odważny jak Matka Boża, bardziej odważny niż
Achaz. Jeśli będę gorliwy i ufny, jeśli zdam się całkowicie na Boga, wtedy i ja
może porodzę coś pięknego, Bożego, na
moją miarę, ale i na podobieństwo Maryi. Czekam na ten poród z pewnością
nadziei i odwagą wiary.
Dramat oczekiwania Maryi na wielką
niewiadomą zaczyna się, gdy padają słowa Gabriela (Łk 1,26n): «Bądź
pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Nie bój się,
Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna,
któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany
Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie
panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego
też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również
krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym
miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga
bowiem nie ma nic niemożliwego.»
Potrzebuję pokory i łaski od Pana. Mam
wejść w życie, którego nie znam, jak Matka Boża męża. I mam być jakoś z tym
darem duchowym, który otrzymuję, płodny, to znaczy mam rodzić duchowe owoce.
Słyszę od Pana – nie bój się. Panie, obym to przyjął: Nie lękaj się, abym cię nie napełnił lękiem przez nimi - mówi Bóg
do Jeremiasza. Mój najsłabszy punkt to często lękliwość. Zły zawsze w niego
bije. A Pan zawsze zaczyna każde słowo do mnie od wezwania – nie bój się, non abiate paura – w ustach Jana Pawła
II. Mam być odważny jak Elżbieta i
Zachariasz, bo w ich życiu też zmieniło się coś gwałtownie i radykalnie w
starości. Dla Boga nie ma nic niemożliwego, więc moje życie może być tak
dziwne, jak tylko tego zechce Bóg. I na pewno będę w nim szczęśliwy.
Chcę przyjąć dar Ducha Świętego.
Najważniejszy jest w moim życiu związek z Bogiem, ale jeśli Maryja miała tak
zawiły związek z Bogiem, wbrew ziemskim rachubom Józefa, to znaczy, że
zawiłości na tym świecie są czymś normalnym na tamtym. Dlatego chcę być ufny,
że i mnie Pan poprowadzi z mocą przez zawiłości życia. Nie rozumiem często, o
co w moim życiu chodzi, ale nie chcę mieć innego życia. Bo w tym życiu
doświadczam miłości Jezusa, a dzięki
jego zawiłościom, przeczuwam głębię i złożoność tej miłości. Niech więc mi się
stanie!
Anioł odchodzi, a ja zostaję sam jak
Ona. I co ma mi się zmienić? Na co godzę się? Matka Boża zgodziła się na
zrodzenie Dziecka nie Józefa, a Boga. I ja chcę odtąd rodzić Jezusa w sercach
ludzi. Błogosławiony ma być owoc tego, na co się godzę. Wielbię Pana, śpiewam
Mu Magnificat za moje życie.
A jednak Józef nie pozostał
bezużyteczny. Ten świat nie pozostaje bezużyteczny. Też, jak Maryja,
potrzebujemy obrońcy przed zniesławieniem. Błagamy, by to, co się dzieje w
życiu naszym było naprawdę od Ducha Świętego. Duchu, Ty zwyciężasz tak, jak
obroniłeś Mojżesza (Wj 2,1n). Egipcjanie wydali polecenie, by zabijano każde
dziecko Hebrajczyków, a więc po ludzku Mojżesz nie miał szans. A jednak Bóg
miał swoją wolę i swój plan, według którego Mojżesz był Mu potrzebny i dlatego
zajął się Mojżeszem w sposób specjalny. Dlatego Mojżesz przeżył. Bóg też
zajmuje się nami wbrew szatanowi – zajmuje się w sposób specjalny.
Najgorzej jest wtedy, gdy myślenie po
ludzku pozbawia nas wiary i z planów Bożych śmiejemy się, jak Sara (Rdz 18.9).
Kiedy trzej wędrowcy przyszli do Abrahama, powiedzieli mu, że za rok Sara
urodzi potomstwo mimo wieku niepłodnego. Dla Sary to był to szok i rzecz nie do
przyjęcia. Nie uwierzyła. W naszym życiu też chodzi o wiarę. Bóg czyni w
świecie naprawdę rewolucję, wyrzuca z niego złego ducha i możemy się do tej
rewolucji przyłączyć. Ale wielu ludzi nie wierzy, a wtedy zatrzymują złego w
sobie. Wtedy on znów od nas rozszerza się na innych. Dalej ma szansę, bo ktoś
nie wierzy. Dramat Adwentu trwa.
Diakon
Jan Ogrodzki