piątek, 29 grudnia 2017

DRAMAT ADWENTU



Czas Starego Testamentu był przygotowaniem na przyjście Jezusa. A potem Jezus przychodzi, jest pięknie, cicha noc, aniołowie śpiewają, my nucimy kolędy, łamiemy się opłatkiem,… Jest pokój, pocałunki. A Jezus przychodzi, by nas zbawić. Zbawić od czego? Od grzechu. A więc jest grzech? Owszem, ziemia jest jego pełna. Grzech się panoszy i zły walczy, by utrzymać swój stan posiadania. Przyjście Jezusa jest mu koszmarnie nie na rękę. Maryja, która ma zrodzić Jezusa też jest złemu nie na rękę. Cała ta cicha noc to alarm dla piekła – uwaga! nie możemy dopuścić! musimy powstrzymać ten Boży plan! On jest tak bardzo oparty na ludziach, a więc może uderzając w nich uda się zniweczyć ten plan. Bierzmy się do roboty. Uderzmy najpierw w Maryję, w Józefa, w Dzieciątko, potem w dorosłego Jezusa. Może się uda, nie traćmy nadziei bracia szatani.

Tak więc czas Starego Testamentu to czas przygotowania do jakiejś dramatycznej walki zła z dobrem. Jezus przyszedł. Zbawienie się dokonało, a  jednak zły jeszcze ma ostatnią szansę, bo to my, każdy z nas musi to zbawienie osobiście wziąć i wykorzystać. A więc jeśli złemu uda się zatrzymać nas… On jeszcze ma szansę odciągnąć niektórych od zbawienia.

Adwent to czas walki. Zły od początku zbiera siły by zaatakować. Pierwszą osobą, którą próbuje osaczyć jest Maryja. Jej Adwent oczekiwania na Dziecko jest dramatyczny. Zapowiada to Izajasz w czasach wojny między Syrią a Izraelem (Iz 7,10): I znowu Pan przemówił do Achaza tymi słowami: «Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze!» Achaz boi się wrogów z Syrii i błaga Boga o ratunek. Izajasz zapowiada ratunek, ale Achaz nie wierzy. Wtedy Izajasz na potwierdzenie owego ratunku obwieszcza, że oto Panna pocznie i porodzi Syna. Prorok zapewnia Achaza: Uważaj, bądź spokojny, nie bój się, niech twoje serce nie słabnie. Te słowa padają w odpowiedzi na nasz lęk, nawet na obawy Matki Bożej o to, co dzieje się w życiu. Zły mówi – wtargnijmy do Judei i przeraźmy ją. Jak zły usiłuje przerazić Matkę Bożą? W ten sposób, że przecież Ona jest już poślubiona Józefowi. Więc, co ma robić? Chciałaby, jak my, po prostu żyć i kochać Józefa. Tymczasem Bóg dramatycznie komplikuje jej życie. Zły straszy Ją nawet ukamienowaniem albo wygnaniem z domu wraz z nieślubnym Dzieckiem. A jednak Bóg mówi: nie! Tak się nie stanie! Uda się! A Maryja wierzy bardziej Bogu niż pogróżkom złego. Ona jest w niesamowicie trudnej sytuacji. Prawie nie ma czasu na zastanowienie, bo nie ma się zastanawiać, ale po prostu zdać się ślepo na Boga, zgodzić się na coś Bożego, ale niemożliwego po ludzku. Na coś nieziemskiego, coś prosto od Boga. I zrodzi Syna dzięki swej wielkiej, nie wyrozumowanej ale niemal ślepej wierze - zgodzie na życie nie proste, ziemskie, ale trudne zaplanowane przez Boga.

Każdy z nas ma swoje zawiłości życia, niektórzy mają je w straszliwym stopniu, tak ogromne, że drudzy nie mogą tego zrozumieć. Mamy ich tym więcej, im bardziej radykalnie idziemy za Bogiem. Gorliwych zły się boi i stara się ich pognębić, by sam się zabezpieczyć.

Boże, ufam Ci. Zrób coś też z moimi zawiłościami życia. Muszę być odważny jak Matka Boża, bardziej odważny niż Achaz. Jeśli będę gorliwy i ufny, jeśli zdam się całkowicie na Boga, wtedy i ja może porodzę  coś pięknego, Bożego, na moją miarę, ale i na podobieństwo Maryi. Czekam na ten poród z pewnością nadziei i odwagą wiary.

Dramat oczekiwania Maryi na wielką niewiadomą zaczyna się, gdy padają słowa Gabriela (Łk 1,26n): «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z TobąNie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga.  Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus.  Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida.  Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną.  Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.» 

Potrzebuję pokory i łaski od Pana. Mam wejść w życie, którego nie znam, jak Matka Boża męża. I mam być jakoś z tym darem duchowym, który otrzymuję, płodny, to znaczy mam rodzić duchowe owoce. Słyszę od Pana – nie bój się. Panie, obym to przyjął: Nie lękaj się, abym cię nie napełnił lękiem przez nimi - mówi Bóg do Jeremiasza. Mój najsłabszy punkt to często lękliwość. Zły zawsze w niego bije. A Pan zawsze zaczyna każde słowo do mnie od wezwania – nie bój się, non abiate paura – w ustach Jana Pawła II. Mam  być odważny jak Elżbieta i Zachariasz, bo w ich życiu też zmieniło się coś gwałtownie i radykalnie w starości. Dla Boga nie ma nic niemożliwego, więc moje życie może być tak dziwne, jak tylko tego zechce Bóg. I na pewno będę w nim szczęśliwy.

Chcę przyjąć dar Ducha Świętego. Najważniejszy jest w moim życiu związek z Bogiem, ale jeśli Maryja miała tak zawiły związek z Bogiem, wbrew ziemskim rachubom Józefa, to znaczy, że zawiłości na tym świecie są czymś normalnym na tamtym. Dlatego chcę być ufny, że i mnie Pan poprowadzi z mocą przez zawiłości życia. Nie rozumiem często, o co w moim życiu chodzi, ale nie chcę mieć innego życia. Bo w tym życiu doświadczam miłości  Jezusa, a dzięki jego zawiłościom, przeczuwam głębię i złożoność tej miłości. Niech więc mi się stanie!

Anioł odchodzi, a ja zostaję sam jak Ona. I co ma mi się zmienić? Na co godzę się? Matka Boża zgodziła się na zrodzenie Dziecka nie Józefa, a Boga. I ja chcę odtąd rodzić Jezusa w sercach ludzi. Błogosławiony ma być owoc tego, na co się godzę. Wielbię Pana, śpiewam Mu Magnificat za moje życie.

A jednak Józef nie pozostał bezużyteczny. Ten świat nie pozostaje bezużyteczny. Też, jak Maryja, potrzebujemy obrońcy przed zniesławieniem. Błagamy, by to, co się dzieje w życiu naszym było naprawdę od Ducha Świętego. Duchu, Ty zwyciężasz tak, jak obroniłeś Mojżesza (Wj 2,1n). Egipcjanie wydali polecenie, by zabijano każde dziecko Hebrajczyków, a więc po ludzku Mojżesz nie miał szans. A jednak Bóg miał swoją wolę i swój plan, według którego Mojżesz był Mu potrzebny i dlatego zajął się Mojżeszem w sposób specjalny. Dlatego Mojżesz przeżył. Bóg też zajmuje się nami wbrew szatanowi – zajmuje się w sposób specjalny.

Najgorzej jest wtedy, gdy myślenie po ludzku pozbawia nas wiary i z planów Bożych śmiejemy się, jak Sara (Rdz 18.9). Kiedy trzej wędrowcy przyszli do Abrahama, powiedzieli mu, że za rok Sara urodzi potomstwo mimo wieku niepłodnego. Dla Sary to był to szok i rzecz nie do przyjęcia. Nie uwierzyła. W naszym życiu też chodzi o wiarę. Bóg czyni w świecie naprawdę rewolucję, wyrzuca z niego złego ducha i możemy się do tej rewolucji przyłączyć. Ale wielu ludzi nie wierzy, a wtedy zatrzymują złego w sobie. Wtedy on znów od nas rozszerza się na innych. Dalej ma szansę, bo ktoś nie wierzy. Dramat Adwentu trwa.

Diakon Jan Ogrodzki