piątek, 29 grudnia 2017

MIEJSCE DLA PANA JEZUSA

W pogańskiej starożytności nie tylko państwa, ale i miasto, ważniejsze miejsca i główne żywioły miały swoje bóstwa opiekuńcze. Ludziom zależało, by bogowie przebywali z nimi i bronili ich, dlatego starali się budować dla nich świątynie. Było to święte pragnienie ale także dobrze pojęty interes, bo bóg mając u nich dom będzie się dobrze czuł i im błogosławił. Takie myślenie nieobce było także Izraelitom. Choć ich Bóg, był Bogiem jedynym, radykalnie większym od wszystkich bóstw pogańskich i choć Jego władza obejmowała wszystkie cały świat, to jednak wybrał On na własność Izraela i jemu towarzyszył od początku, przez całą wędrówkę aż do Ziemi Obiecanej. Zatem, kiedy Izrael zajął podarowaną mu ziemię, uznał, że Bogu należy się na niej specjalne miejsce, narodowe sanktuarium. Pierwszym takim sanktuarium było Szilo, gdzie przechowywano Arkę Przymierza, gdy jednak Dawid zdobył Jerozolimę od Jebuzytów, postanowił tam wybudować Świątynię swemu Bogu. Wtedy zapytał proroka Natana, co sądzi o tym zamiarze Bóg i tu nieoczekiwanie spotkał go wielki zawód. Bóg dał mu zaskakującą odpowiedź – Nie! Nie ty Mi zbudujesz dom, bowiem Bóg nie mieszka w domach jak człowiek i nie człowiek wyznacza Bogu miejsca zamieszkania. Przeciwnie – to Bóg wyznacza miejsce człowiekowi. Kiedyś, po Dawidzie przyjdzie na świat potomek, który dopiero wybuduje dom dla Boga. 

Proroctwo Natana zrozumiano w pierwszym rzędzie w odniesieniu do Salomona, który podjął zamysły  Dawida i na najwyższej górze w Jerozolimie wybudował Świątynię Bogu Izraela. Jednak nie w tym tkwił  pełny sens proroctwa Natana. Po Salomonie prorocy nadal czekali potomka Dawida, który zapewni Bogu mieszkanie w Izraelu. Przez tego Potomka Bóg sam wybierze sobie miejsce na ziemi i sposób kontaktowania się z człowiekiem. Tym miejscem i sposobem przebywania  Boga będzie Potomek Dawida - Jezus. To za Jego sprawą Bóg znajdzie sobie miejsce przebywania na ziemi, bo stanie się, jak my, człowiekiem. Stanie się ciałem.

A więc Bóg sam wyznacza sobie świątynie. Tylko On wie, jak pogodzić Bóstwo z człowieczeństwem. Tylko On potrafi swe Bóstwo umieścić w człowieku, Jezusie, poczętym z Maryi w zupełnie wyjątkowy sposób. Świątynią Boga ma się stać więc nie kamienna budowla, ale żywy człowiek. Bóg ma żyć na ziemi w ciele ludzkim. Jednak takie przebywanie Boga nastręcza liczne trudności. Człowiek nie jest kamieniem. By Bóg mógł działać w człowieku, człowiek musi oddać się Bogu do dyspozycji, świadomie i dobrowolnie przeznaczyć dla Boga ciało, duszę, psychikę, umysł, rozum i wolę, całego siebie. Musi całkowicie podporządkować Bogu swoje życie. Człowiek jest istotą wolną i rozumną, Bóg takim go stworzył i dlatego nie będzie się nim posługiwał bez jego zgody i współpracy.

Pierwszym adresem pod który zastukał Bóg, by wejść w świat jest Maryja. Ona musiała zrobić miejsce dla Jezusa w sposób wyjątkowo radykalny. Była poślubiona Józefowi, cały Nazaret znał ją i wiedział o zaślubinach. Oczekiwała w czystości przez rok, aż jej mąż zabierze ją do swego domu i właśnie wtedy przyszedł Duch Święty i niewinna młodziutka dziewczyna została matką. Za „niewierność” groziła jej hańba i kamienowanie. Musiała uwierzyć wbrew wszystkiemu i wszystkim, że Bóg obroni ją i jej Dziecko. Pod taką presją obyczajową i moralną musiała w kilka sekund odpowiedzieć Bogu – tak lub nie. Odpowiedziała – tak, niech mi się stanie. Gdyby powiedziała – nie, Bóg nie mógłby stać się człowiekiem, Jezus nie znalazłby miejsca w jej łonie. Lecz Maryja uwierzyła i dzięki temu Syn Boży uzyskał w świecie pierwszy punkt zaczepienia. 

Drugą osobą, która musiała uwierzyć, że „nieślubne” Dziecko jest od Boga, był Józef. On musiał przyjąć matkę z dzieckiem, uznać je za swoje i stworzyć rodzinę z kobietą, która miała urodzić nie jego Dziecko. Józef zgodził się na taką rodzinę i w ten sposób zrobił Jezusowi miejsce w społeczeństwie. Oficjalnie Jezus był synem Józefa, a Józef głową rodziny i wszystko było lege artis. Józef poddał swoje życie Bożemu planowi, zgodził się na rolę strażnika tajemnicy Jezusa, zrezygnował z własnych marzeń i zamysłów. Bóg pokrzyżował jego życie tak samo jak życie Maryi, a on tak samo jak Ona powiedział Bogu – niech mi się stanie.
Bóg tym, których wybiera do czegoś ważnego, zmienia całą konstelację życiową. Czy umiesz sobie to wyobrazić?  Pomyśl, że masz narzeczoną, niedługo planujecie ślub, tymczasem ona zachodzi w ciążę. Nie wiesz, kim jest ojciec dziecka, a ona nie potrafi ci tego wyjaśnić. Mówi, że należy już do innego i chce być wierna tamtemu do końca życia, ale mimo tego proponuje ci związek – pobierzemy się, a ty będziesz się opiekował dzieckiem i mną. Zgodziłbyś się? Józef się zgodził i Jezus zyskał ludzką rodzinę.

Widzimy, że Jezus od początku przyjścia na świat jest skazany na akceptację przez ludzi. Wszędzie potrzebuje kogoś, kto Go wpuści do siebie. Miał dom u Józefa i Maryi, ale potem był już tylko wędrownym nauczycielem i nie miał domu. Wreszcie umarł, zmartwychwstał i wrócił do Ojca, ale też pozostał na świecie i tu mieszka nieprzerwanie, ale o tyle o ile ludzie robią Mu miejsce, oddają Mu siebie i swoje wnętrze. Zmartwychwstały bowiem zamieszkuje na świecie tylko w ludziach, którzy wierzą i przyjmują chrzest. Od dnia chrztu Jezus mieszka w sercach ochrzczonych, mogą oni o sobie powiedzieć – żyję ja, ale już nie ja, bo żyje we mnie Chrystus. Istotą obecności Zmartwychwstałego jest przebywanie w sercach ludzi. I znowu historia powtarza się – serca ludzkie muszą dobrowolnie dać w  sobie miejsce dla Jezusa, pozwolić Mu wejść i zamieszkać tak, jak pozwolili Maryja i Józef. Bóg wciąż staje wobec problemu ludzkiej zgody. Czeka u drzwi i kołacze, aż Mu otworzymy.

Zbawienie świata dokonuje się za sprawą ludzkiej zgody i przyjęcia Boga do swego życia. Musi to być przyjęcie świadome i dobrowolne. Często jest to przyjęcie trudne i dramatyczne. Gdy Boga się przyjmuje, to stawia się Go na pierwszym miejscu: przed światem, innymi ludźmi i własnym życiem, przed rodziną, obowiązkami. Wielu ludzi w ogóle nie przeżywa wiary w tych kategoriach. Sprawy wyborów są zamiatane pod dywan, bo nie może być mowy o napięciu. Przecież wiadomo, że to życie jest ważniejsze. Tymczasem jeśli powstaje konflikt między Bogiem, a rodziną, małżeństwem, osobistymi planami, wtedy Bóg powinien być pierwszy. Maryja zaryzykowała dla Boga nie tylko swoje małżeństwo, ale także życie, które mogło zakończyć się pod gradem kamieni. U nas często dla utrzymania małżeństwa jedna ze stron rezygnuje z wiary, Boga, życia religijnego. Zamiast pierwszego miejsca dla Boga, wypychamy Go na margines, by dowartościować męża, żonę, dziewczynę.

Bóg jest przysmakiem wyśmienitej jakości, ale naprawdę smakuje dopiero wtedy, gdy spożywamy Go jako pierwsze danie, nigdy jako dodatek do innych potraw. Bóg, jeśli Go postawimy ponad wszystko,  okazuje Swoją moc, która utwierdza nasze życie. Wiara rodzi się z głoszenia. Słyszymy o Bogu, ale Jego Słowo poruszy nas z mocą dopiero wtedy, gdy zarezerwujemy dla Boga najważniejsze miejsce w sercu. Wtedy Jego moc będzie działać i utwierdzi w nas to, co padło w serce jako maleńkie ziarenko. Utwierdzi jako naszą najważniejszą sprawę - sprawę życia i śmierci.

Diakon Jan