piątek, 29 grudnia 2017

WIELKIE PRAGNIENIA


Dziś powiemy o wielkich pragnieniach.  Jakie miewamy pragnienia? Wiadomo, na ogół przyziemne, to znaczy dotyczące życia na tym świecie. Tacy jesteśmy, z ziemi, ziemscy. A jednak potrafimy mieć i znacznie większe pragnienia. Dlaczego? Bo, jak mówi św. Paweł, nie jesteśmy zwykli, ale niezwykli, powołani według Jego zamysłu (Rz 8,28). A zamysł Boga jest wielki, ponieważ On poznał nas i pokochał zanim nas stworzył, a kiedy stwarzał, uczynił nas na wzór obrazu Jego Syna (Rz 8, 29). Syn jest przedwieczny w Ojcu, ale Jego wiernym obrazem jest Jezus, człowiek, zaś jesteśmy ludźmi na Jego wzór - podobni do Syna Bożego. Na to nas przeznaczył, po to powołał do życia, a ponieważ popadliśmy w grzechy także nas usprawiedliwił, a wszystko po to, by doprowadzić do chwały ze Sobą (Rz 8,30). Czy to są małe perspektywy dla nas? O, nie, w żadnym wypadku nie można tak powiedzieć! Perspektywy dla nas są wielkie, tylko my ich nie pragniemy. Mało znamy Jezusa, na którego obraz jesteśmy, mało, prawie nic nie zależy nam na Nim, mimo że On uwielbia nas i pragnie. Dlatego On porusza nas od wewnątrz ile może i chce obudzić w nas WIELKIE PRAGNIENIA, tak wielkie, jak On jest wielki, bo do wielkich rzeczy nas stworzył. My jednak tych rzeczy nie chcemy, wolimy pyłki.
Kiedy Bóg powołał Salomona na króla, zapytał go: Proś o to, co mam ci dać! (1Krl 3,5) Nam się wydaje, że Bóg rządzi wszystkim i kieruje, nie pytając o nic nikogo. Tymczasem zupełnie nie jest tak. Bóg chce rozmawiać z nami o naszych sprawach i zawsze pyta o pragnienia. Pytał Salomona, pytał niewidomego Bartymeusza i wielu innych. Problem polega na tym, że najpierw nie umiemy usłyszeć Go, że pyta, a potem nie umiemy mieć wartościowych pragnień. Nasze pragnienia są małe. On pyta, czego pragniesz, a my prosimy, żeby nam się wiodło, żyło dostatnio. Nie wiemy, jakie dobra może nam dać Bóg, jaki jest ich przepaścisty rozmiar.  Mimo tego Pan często daje nam te wybrane przez nas małe rzeczy, ponieważ nie chcemy i nie prosimy o więcej. Najgorsze jest to, że niektóre nasze pragnienia budzi zły duch i dlatego są złe i Pan nie może ich zaspokoić - byłoby to na naszą zgubę.  Pan wie, jakie dobra są dla nas najlepsze, ale czeka aż je odkryjemy, ich zapragniemy i o nie poprosimy. Wtedy da je nam obficie. Bo rzecz jest w tym, iż dopóki czegoś nie pragniemy i o to nie prosimy, to nie jesteśmy jeszcze na to gotowi wewnętrznie na to, jesteśmy jeszcze na etapie wcześniejszych, małych pragnień i tylko je potrafimy przyjąć. 
Salomon był młodzieńcem dojrzałym. Pragnął nie bogactwa i pozycji wśród władców Wschodu, ale tego, by być dobrym królem dla swych poddanych, by kierować nimi sprawiedliwie i uczciwie. Dlatego poprosił: Racz więc dać Twemu słudze serce rozumne do sądzenia Twego ludu i rozróżniania dobra od zła, bo któż zdoła sądzić ten lud Twój tak liczny? (1Krl 3,9) Spodobało się to Bogu, bo świadczyło o dojrzałości Salomona w rozeznawaniu, co jest ważne, co się liczy w oczach Bożych i ma w życiu perspektywy na przyszłość. Salomon miał to, czego brakuje wielu z nas, miał duże, dojrzałe pragnienia, a na duże prośby Pan odpowiada dużymi darami. Ponieważ poprosiłeś o to, a nie poprosiłeś dla siebie o długie życie ani też o bogactwa, i nie poprosiłeś o zgubę twoich nieprzyjaciół, ale prosiłeś dla siebie o umiejętność rozstrzygania spraw sądowych, oto spełniam twoje pragnienie i daję ci serce mądre i pojętne, takie, że podobnego tobie przed tobą nie było i po tobie nie będzie. I choć nie prosiłeś, daję ci ponadto bogactwo i sławę, tak iż za twoich dni podobnego tobie nie będzie wśród królów. (1 Krl 3,11-13)
Bóg chce dać nam Siebie, swoją bliskość, towarzyszenie nam, otaczanie opieką, kochanie nas, spełnianie naszych potrzeb emocjonalnych, duchowych, a także w efekcie, nie jako rzecz najważniejszą, chce dbać także o nasze życie materialne, już teraz, w doczesności, ale traktowanej tylko jako początek. On chce przede wszystkim dać nam więź ze Sobą, szczęście i pokój na wieczność. Boże pragnienia są nastawiona na nas, dotyczą związku emocjonalnego i duchowego z nami, a nasze z początku na ogół są zimne i dalekie od Niego, a potem głównie dotyczą zwracania się do Niego w swoich krótkowzrocznych sprawach. To prawda, że są to początkowe etapy. Zaczynamy od małych pragnień, ale Bóg chce nauczyć pragnień wielkich, obudzić je w nas, wychować nas do dojrzałości Salomona.
Na czym polega dojrzałość Salomona? Miał on wokół siebie zagrażających mu wrogów, świat oceniał go po ilości złota, ale On pragnął najpierw dobra dla swoich poddanych. Dla tego dobra, które uważał za największe, gotów był zrezygnować z dobra mniejszego – pomyślnego królowania. Na tym też polega nasze życie: mamy mnóstwo dóbr, w których się gubimy, a Bóg wskazuje nam te największe i pyta, czy ich pragniemy. Uczy, byśmy dla największych umieli odstawić mniejsze na dalszy plan. Nie koniecznie musimy zrezygnować z nich i je stracić, ale przede wszystkim dobrze będzie dla nas uznać je za mniejsze. Do tego właśnie wzywa Pan Jezus. Ktoś znalazł drogocenną perłę, ale może mieć ją tylko, jeśli będzie ona znaleziskiem na jego ziemi. Musi, więc, wyzbyć się wszystkiego i za pieniądze ze sprzedaży majątku kupić tę ziemię. Na niej wejdzie w posiadanie skarbu bezcennego nad wszystko ( Mt 13,44).
Potrzebujemy rzeczy największych, bo na ich miarę jesteśmy stworzeni, na miarę dziecka Bożego, na miarę istoty kochanej i będącej pod opieką Bożą. A żeby mieć te największe pragnienia, zupełnie nie przydatne nam są pragnienia małe. Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare. (Mt 13,52) Nie można mieć rzeczy nowych i starych, bo nie można mieć naprawdę pragnień wielkich i małych. Kto dojrzał do wielkich, nie będą go już cieszyły małe, kto pragnie Boga, bliskości z Nim, życia z Nim na wieczność, nie będzie go cieszyło wygodne, powierzchowne, a w istocie puste, życie. Chodzi o to, by przylgnąć do największego skarbu, do Jezusa, poznać go, pokochać, poczuć jak smakuje, jaki jest. Jeśli będziemy mieli drogocenną perłę, żadna sztuczna biżuteria nie będzie nam się podobała.
Diakon Jan, sierpień 2017