wtorek, 26 grudnia 2023

ODCHODZI I PRZYJDZIE

Przed Wniebowstąpieniem Pan Jezus powiedział do Apostołów a przez nich i do nas wszystkich: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. (Mt 28,18-20)

Moc Ducha Świętego. Słowa te mają szczególną wagę na czasy Kościoła, aż po dzień  powtórnego przyjścia Pana. Są zwięzłe i pełne treści. Jezus oczekuje, że będziemy nauczać cały świat, czyli wśród wszystkich narodów czynić Jezusowi uczniów – tych, którzy uwierzą, będą zachowywać Jego naukę i nią żyć. Aby żyć wiarą i nauką Jezusa potrzebna jest Łaska, której sam człowiek wypracować nie może. Jest ona w nim darem, dziełem  Ducha Świętego. Jezus wraz z Ojcem dał Apostołom Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, a Kościół w sakramentach i modlitwie przekazuje Go na przestrzeni historii kolejnym pokoleniom. Tak odmieniane są ludzkie serca, sprawiane jest w nich zaufanie do Boga, pragnienie Go i poddawanie się  Jego mocy. Wszyscy mogą uczyć jedni drugich tego, czego Jezus uczył, właśnie dzięki Duchowi Świętemu, którego mają w sercach. A Ducha Świętego mamy nie tylko na mocy Chrztu i Bierzmowania, ale także dzięki modlitwie, w której dokonuje się nasza współpraca z Nim. Jeśli jednak Duch Święty jest przez nas ignorowany, lekceważony, to tym samym słabnie nasza wiara i siła do przekazywania nauki  Jezusa. Tak właśnie Duch Święty okazuje się pierwszym sprawcą naszej wiary.

Jezus bliski. Ale jest jeszcze drugi sprawca wiary - Jezus, którego poznajemy i wchodzimy z Nim w relację. Mamy wiarę i jesteśmy zdolni do życia Ewangelią, gdy jesteśmy blisko z Nim, gdy Go nie ignorujemy, nie traktujemy modlitwy i sakramentów mechanicznie, ale w świadomości, że mamy żywy związek z Nim. To żywy związek z Jezusem, zresztą też inspirowany przez Ducha Świętego, czyni nas zdolnymi do nauczania i świadczenia. Bez tego żywego związku nie mamy możliwości iść i nauczać wszystkich narodów.

Ale czy taki związek jest możliwy, zwłaszcza jeżeli Jezus zmartwychwstał i jest jakiś inny, chwalebny, z pozoru trudniej dostępny. I nie tylko to jest dla nas trudnością, ale jeszcze bardziej to, że oto po czterdziestu dniach od Zmartwychwstania zbiera Apostołów na górze, daje ostatnie pouczenie i zdaje się nieodwracalnie odchodzić od nas do Nieba, do Ojca. Czy rzeczywiście odchodzi, oddala się od nas? W jakim sensie? O tym właśnie chce nam powiedzieć w dniu Wniebowstąpienia. Kiedy się widzialnie oddala, by iść do Ojca i obłok zabiera Go nam sprzed oczu, wtedy jednocześnie zapewnia, że mimo tego jest z nami po wszystkie dni aż do skończenia świata. To właśnie zdanie wieńczy wypowiedź Jezusa o Wniebowstąpieniu i nie wolno jego pomijać. „Odchodzi” tylko w tym sensie, że wchodzi w jedność z Ojcem, podczas gdy my i świat jeszcze nie jesteśmy w jedności z Ojcem. I mimo tego, że od dnia Wniebowstąpienia jest już prawdziwie w jedności z Ojcem i to jako cielesny człowiek, to także jest tu na ziemi z nami i będzie przez wszystkie dni aż do skończenia świata, czyli przez wszystkie czasy Kościoła.

Jeżeli nam się wydaje, że Go wśród nas nie ma, to dlatego, że nie otwieramy się jak uczniowie na duchową relację z Nim, Jego śmiercią i zmartwychwstaniem. Nie otwieramy się, bo nie mamy jak  Apostołowie nie tylko wiary ale i nade wszystko przywiązania do Niego. To miłość, która przerosła chwiejną wiarę umożliwiła rozpoznanie Go przy wspólnym posiłku. Tęsknota przy pustym grobie otworzyła serca Jana i Marii Magdaleny do spotkania z Nim. Wreszcie autentyczne przeżycie Eucharystii w Emaus sprawiło, że uczniowie rozpoznali Go w nieznajomym. Odtąd tamtych czasów żywe spotkania z Jezusem nadal są i trwają w życiu świętych i dziejach Kościoła. Świętych nie koniecznie kanonizowanych. Dlaczego tylko święci widzą Go i czują? Ponieważ tylko oni otwierają serca na Niego i na Jego Ducha Świętego w modlitwie. Bo żyjąc tylko po ziemsku żywej relacji z Jezusem przeżyć po prostu się nie da.

Odchodzi widzialnie i przyjdzie widzialnie. Tak więc Jezus daje Apostołom Ducha Świętego i odchodzi do Ojca, by Duch formował Kościół i nasze serca do relacji z Nim. A kiedy Duch już nas uformuje, możliwe już będzie nasze pełne związanie z Nim, a przez Niego z Ojcem. Wtedy Jezus ponownie przyjdzie na ziemię, by nas zebrać w stado, jak pasterz owce i poprowadzić do Ojca. Właśnie po to było Jego widzialne odejście z ziemi, by przy końcu czasów gdy Duch Święty dokończy swego dzieła ponownie na ziemię przyjść. To powtórne przyjście jest zasadniczym i ostatecznym orędziem Wniebowstąpienia i darem Boga dla nas. Kościół i my oczekujemy na to przyjście, na ponowne spotkanie z Nim, na to, że tęsknimy za Nim i chcemy Go znów zobaczyć jak Apostołowie widzieli Go przed Wniebowstąpieniem. Prawda o powtórnym przyjściu Jezusa jest zasadnicza w dziejach świata i to to właśnie zostało ogłoszone przez Boga ustami aniołów w dniu Wniebowstąpienia.

Bóg ogłosił nie tylko, że gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi (Dz 1,8). O tym już powiedzieliśmy.

Ale nade wszystko ogłosił, że ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba. (Dz 1,11) Czy nie podczas każdej Eucharystii powtarzamy gromkim chórem słowa: głosimy śmierć Twoją Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy twego przyjścia w chwale?

Ale czy naprawdę Go oczekujemy?

Dk. Jan

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz