Chcę Wam opowiedzieć, co Pan Jezus mówi do nas na ten Adwent, mówi to do Kościoła, ale i specjalnie do Rodziny Rodzin. - Ja zawsze jestem z wami – zapewnia nas - bo mam dla was moc od Mojego Ojca. Pan mocno uświadamia nas, czym jest Adwent - Powiadam wam – mówi z mocą - teraz jest czas ostatniej godziny, już się dokonuje czas ostateczny, o którym tyle wam mówiłem. Istotnie, Jezus bardzo dużo powiedział w Ewangelii o tym, jak mamy oczekiwać Jego powtórnego przyjścia. Uświadamia nam, że nadal nie poznaliśmy tego Jego nauczania do głębi. Bo, kiedy czytamy o tym, co było powiedziane dwa tysiące lat temu, czy rozumiemy, jak to stosuje się do czasu, który przychodzi dziś? Jezus mówi, że przychodzi do nas właśnie w tym czasie, kiedy kończy się stary czas, a zaczyna nowy. On prosi nas usilnie - przyjmijcie ode Mnie Mój Nowy Adwent, bo Adwent to zawsze jest czas oczekiwania na Moje powtórne przyjście. Adwent wymaga poznania, jak Ojciec chce wkroczyć w nasze dni. Te dni są naprawdę dokładnie zaplanowane, tak pięknie, że mogę powiedzieć Mojemu Kościołowi - Chwała bądź sercu Ojca, który ma dla ludzi życie wieczne i bezmiar Swojej miłości.
Kochani, Pan Jezus się troska, że niestety ludzie nie czekają na prawdę, a prawda właśnie w tym czasie ma przyjść do nas. Nasz Zbawiciel przypomina wydarzenie z Księgi Daniela – ucztę u króla Baltazara i stosuje je do obecnego czasu mówiąc - Ja złotymi zgłoskami napiszę nowe słowa na ścianach pałaców doczesnych władców. Wtedy u Daniela tajemnicza ręka napisała na ścianie – mene, mene, tekel, ufarasin, co znaczyło, że życie króla było zważone i policzone. I tak mówi Pan dziś do możnych tego świata – wasz czas, władcy, jest policzony dokładnie i właśnie teraz się kończy, bo jesteście zupełnie miałcy i lekcy, i nie wiecie, do czego służy życie. Nie wiecie, że prawo wymyślane tylko przez ludzi nie utrzyma się. Ani plany tylko ludzkie nie zrealizują się. Bo Bóg jest mocniejszy niż wszelkie ludzkie rachuby.
Pan Jezus mówi też o tym, jak zły duch przeżywa obecny czas Adwentu. On złości się, że nie może się Bogu przeciwstawić i jego złość odbija się na nas, ale my mamy nie bać się złego. Mamy otworzyć serca dla Chrystusa. On będzie mówił słowa mocne i głośne, przeciwko złu. Ale przestrzega nas wyraźnie – Ja nie chcę, byście zajmowali się w doczesności rzeczami nieważnymi i niepotrzebnymi. Jezus potrzebuję nas, byśmy żyli z Nim. On będzie głosił to, co musi się stać teraz. On zapowiada, że teraz musi przyjść Miriam – tym imieniem Jezus zawsze nazywa Matkę Boża. Ona musi przyjść ze swoją miłością i z Duchem Świętym, jak na ikonie Pneumatophora w kaplicy na Łazienkowskiej. Ona zechce nam powiedzieć, że plany i zamysły ludzkie, jakie sami sobie wymyślamy są do niczego wobec ostatecznych planów Bożych.
Pan Jezus zapowiada też, że Matka Boża pisze w naszych sercach nowe słowo. On prosi, abyśmy żyli miłością do Niej i do Niego, i abyśmy cieszyli się słowem, które Jezus ogłasza. To słowo jest źródłem prawdziwej radości, bo radość świata oparta na dobrach materialnych przemija i świat doczesny robi się pusty. Ludzie powtarzają swoje mądrości, które w istocie są puste. Jezus mówi mocno, że ludzie nie mają żadnych celów w życiu poza uprawianiem sportów, dbaniem o siebie i myśleniem o tym, jak się urządzić. Oni na dłuższą metę nie wiedzą, co mają zrobić ze sobą.
Jednak Jezus zapewnia – Ja będę prosił Ojca, a On poprowadzi was tak, że będziecie mieli siłę dawać światu świadectwo o prawdzie pochodzącej ode Mnie. On prosi nas, jak swoje dzieci, abyśmy szli i owoc przynosili. Przypomina, że już nam mówił wielokrotnie w Ewangelii i nie tylko - nie bójcie się złego ducha. Ja jestem zwycięzcą zła na świecie. Mówi do nas z mocą - nie pozwólcie, by zło zatruwało serca wasze. Czyńcie dobro, ponieważ tylko ono ma szanse owocować. Pamiętajmy, że to Jezus daje nam wszystkim dobre owoce pełne prawdziwej miłości. On naprawdę nie będzie dłużej tolerował świata, na którym jedni ludzie na drugich urządzają pułapki prawne i zasadzki. On powiada z przekonaniem - co wam po nowych strukturach organizacyjnych świata czy Europy? Bo, co wam zostanie z takiego królestwa tworzonego z poduszczenia złego ducha? Kamień na kamieniu!
A, gdy patrzymy, jak ludzie odchodzą od wiary i Kościoła w materializm praktyczny i pytamy o to Jezusa, On mówi nam: ludzie tak mocno odeszli, że potrzebują silnego impulsu łaski, by zwrócić się do Niego na powrót. Mówi, że ludzie się nie modlą, bo nie rozumieją, co im da modlitwa, ile przysporzy im dóbr tego świata? To jednak oburza Pana Jezusa i zapewnia On, że nie będzie dawał nam dóbr tego świata. On ma dla nas świat nowy. Ten zaś świat już się wypalił, zużył, tamten zaś czeka na nas świeżutki. Bóg otworzył przed nami swe wrota, a ludzie nie chcą dobrowolnie do Boga się garnąć. Są związani tym światem, a na tamten idą pod przymusem, zbierani z dróg i opłotków, jak w przypowieści o uczcie. Ludzie myślą o Bogu, kiedy umierają, a póki nie umierają szukają dla siebie głównie rozwiązań doczesnych. Chcą jak najdłużej i najprzyjemniej żyć na tym świecie. A Pan Jezus czuje się niemal bezradny owym wobec naszego konsumpcjonizmu. On woła - Ja im zabiorę wszystkie poduszki i miękkie kołdry złudzeń doczesnością. On chce, by ludzie radowali się Nim samym, dla Niego samego, a nie dla darów, które On może dawać. Chce, by ludzie radowali się Nim. Najbardziej Nim. Przede wszystkim Nim. On pyta nas retorycznie: czy wiemy, ilu jeszcze ludzi musi się zawieść na dobrach tego świata, aby zwątpić w nie i by stracić wiarę w dobra doczesne, w kult swojego pięknego, zdrowego ciała, w doczesny dobrobyt, w wygodnictwo. Byśmy wreszcie zanurzyli się w to, czego nam naprawdę potrzeba. A czego nam naprawdę potrzeba?
Jezus postępował drogami Palestyny i chciał, by ludzie zachwycali się Nim jako Zbawicielem, a oni zachwycali się uzdrowieniami, cudownym karmieniem tłumów, połowem ryb. Chcieli, by Jezus zaspakajał ich potrzeby. Chcieli mieć w Nim Króla. I nawet ci, co byli biedni i nic nie mieli, myśleli o doczesności, by On w niej im pomógł. Nie Jezus był dla nich najważniejszy ale doczesność. A Jezus chce, byśmy wreszcie teraz poznali Jego osobiście i zachwycili się Nim. Zachwycili się tym, że On jest naszym najważniejszym i najcenniejszym Dobrem. By tak się zachwycili, że już nie będą mogli o Nim zapomnieć. Bo On jest piękny i wart kochania, a każdy dzień z Nim przeżyty przepełniony jest wspaniałością. Tymczasem dni pozbawione Jego są marniutkie i raczej przypominają stąpanie w miejscu z nogi na nogę.
Dlatego Pan Jezus prosi Kościół i Rodzinę Rodzin: niech oni zobaczą, jak pięknie żyje się ze Mną w czasie Adwentu i Bożego Narodzenia. Jezus przypomina, że nie czekamy dziś na Jego narodzenie, bo On się już narodził dwa tysiące lat temu. Teraz On żyje i chodzi tylko o to, byśmy się do Niego przywiązali. I z przywiązaniem czekali na Jego powtórne przyjście. By nie przywiązywać się do pustych, codziennych utrapień, które tylko męczą. Je trzeba z Jezusem pokonywać i tyle. Jezus ma wielkie pragnienie, by świat i każdy człowiek stał się Jego głodny. Dlatego zapowiada, że dla naszego dobra postawi nas na pustyni i odbierze dobra bezwartościowe, a sercem przywiążę nas do Siebie. Jezus powiada z wielkim przejęciem, że On jest dla nas, dla naszego życia z Nim. Nie dla spełniania naszych małych spraw i drobiazgów doczesnych. On nie chce, byśmy brali sobie na własność doczesność, bo ona nie jest nam potrzebna. To On chce stać się dla nas Najwyższą Własnością. To On daje się nam i ofiarowuje. To On jest Tym, który nam służy, którego Mamy i z którym możemy żyć. Możemy przeżywać i rozpamiętywać każdy dzień z Nim. Do głębi zachwytu teraz i na wieczność.
Dk Jan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz