Dosyć
napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie - mówi Bóg do Mojżesza -
znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i
wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która
opływa w mleko i miód (Wj 3,7-8). Najwyższy, według pojęć ludzi Starego
Testamentu, mieszka w górnych częściach rozciągającego się ponad ziemią
niebiańskiego świata. Jest Po Trzykroć Święty, to znaczy całkowicie
odrębny od stworzenia. Dziś filozofia mówi o transcendencji Boga, co
pewnie przystępniej wyrażali autorzy natchnieni językiem
egzystencjalnym. Krótko mówiąc świat jest taki, jak widać, natomiast Bóg
jest całkowicie INNY. Dlatego nie mamy do Niego przystępu i sami z
siebie nie jesteśmy w stanie Go poznać, nic do Niego powiedzieć ani o
Nim pomyśleć.
To
jest ważna prawda o Bogu, ale nie jest to prawda jedyna. Bo Bóg, ten
Inny i odrębny, zapragnął stworzyć świat, gdyż zależało mu na tym, by
podzielić się z nami swoim szczęściem. Bóg zatem daje istnienie czasowi,
materii i nam, w czasie i w materii. Stwarza nas i chce być, mimo swej
odrębności, dla nas przystępny. Dlatego udostępnia się, objawia się, co
dla Niego oznacza zniżenie do nas. Wypływa to z Jego miłości. Jedną z
zasadniczych cech tej miłości będzie to, że Najwyższy zstępuje do nas
nisko i czyni to nie dla siebie, ale dla nas, by uczynić nas bliskimi
swej Wysokości. Deklaracja Boga, że zstępuje jest najważniejszym faktem w
dziejach zbawienia. Po co Bóg zstępuje? Żeby być pośród nas i dla nas,
żebyśmy mogli Go doświadczać, do Niego mówić i o Nim myśleć, z Nim żyć.
Tę właśnie prawdę o Bogu, który jest z nami dla naszego dobra, wyraża
hebrajski czasownik haya[h] - być. Stał się on rdzeniem Bożego Imienia
objawionego Mojżeszowi - JA JESTEM. Bóg więc z własnej inicjatywy
zstępuje i towarzyszy Izraelitom podczas ich uwalniania się z Egiptu i
wędrówki przez pustynie do Ziemi Obiecanej. Ten czas w dziejach Izraela
stał się najważniejszym obrazem rzeczy, które w wymiarze duchowym i
ostatecznym czyni Bóg dla nas, dla naszego zbawienia. Doprowadza nas do
Siebie, do swojej transcendencji i pełnego zjednoczenia ze Sobą, do
spotkania skończonego z Nieskończonym.
Bóg
jest obecny z ludźmi od czasów Starego Testamentu, a ściślej jest
obecny z nimi od dnia stworzenia świata. W jaki sposób Bóg jest obecny?
Zawsze potrzebne jest do tego pośrednictwo. Bóg stworzył świat przez
Syna i nas uczynił na Jego obraz. Jesteśmy zatem z jego rodu, podobni,
spokrewnieni i możliwe jest wyrażenie się, czyli uobecnienie Boga w nas.
Odbywa się to przez znaki, wybrane rzeczywistości stworzone, które
czynią obecnym Najwyższego po ludzku. Podczas wędrówki Izraelitów z
Egiptu jednym z takich ważnych i bardzo czytelnych znaków obecności i
pomocy jest słup obłoku. Obłok, chmura, dym to miejsce blisko nas, które
ukrywa coś, czego nie widać, a może być doświadczane inaczej, na
przykład słyszane. Gęsta mgła sprawia, że niczego nie widzimy, mimo, że
coś jest i do nas mówi. Bóg jest obecny właśnie tak, że go nie widzimy,
ale On do nas mówi, a my możemy Go słyszeć. Z obłoku dociera Słowo Boże,
ale obłok sprawia, że nie ma jeszcze spotkania z Bogiem twarzą w twarz.
Na razie obłok zabiera Go nam sprzed oczu, ale gdy się dym rozwieje...
Dziś, w liturgii, o obłoku przypomina nam kadzidło.
Innym,
późniejszym, znakiem obecności Boga w Izraelu jest świątynia, a w niej
Miejsce Święte Świętych, za zasłoną. Jest to miejsce na tym świecie, ale
zastrzeżone tylko dla Boga, który JEST tam. Choć zasłonięty,
niewidoczny, niedostępny, ale JEST.
Gdy
nadchodzi pełnia czasów, Bóg czyni krok najradykalniejszy: zstępuje
najpełniej i najdosłowniej, Jego Syn staje się człowiekiem i zamieszkuje
(rozbija swój namiot) wśród nas. Namiot okrywa tego, kto w nim mieszka,
a tym namiotem jest ludzka natura Chrystusa. Od dnia wcielenia Bóg
Najwyższy jest na świecie, staje się dostępny nam najdosłowniej, mogą Go
nie tylko słyszeć, ale i dotykać nasze ręce. Ten, którego nie ma dla
nas ze względu na Nieskończoność, zaczyna być. Ten, którego nie da się
dotknąć zmysłami, staje się dotykalny. Dlatego potrzebne jest
pośrednictwo stworzenia, specjalnego stworzenia: wziętej z Maryi
ludzkiej cielesności, a potem innych znaków - znaku chleba, znaku
Kościoła i nas w Kościele.
Bóg
nie rezygnuje z obecności dla nas, mimo naszej grzeszności. Z powodu
grzechu świata cierpi, co pokazuje przez Syna, ale jest nadal ze
światem. Dla Boga zstąpić do grzeszników oznacza poniewierkę i
upokorzenie. Stworzenie bowiem, poczynając od zbuntowanych aniołów -
szatanów aż po nas osobiście, zwalcza obecność Boga. Jednak Bóg, odkąd
zstąpił, jest jak, Odrośl - ów kapitalny, izajaszowy znak mającego
nadejść Mesjasza. Odrośl jest młodą gałązką, odrastającą ze starego,
spróchniałego drzewa. Grzech niszczy stworzenie, obraca je w próchno,
ale Bóg nie daje się wyplenić i odradza się stale na nowo. Taką Odroślą
jest Zmartwychwstały. Gdy świat odrzuca Jezusa i zabija, Ten odradza się
i usadawia się wśród świata najtrwalej jak to możliwe. Od dnia
zmartwychwstania Jezusa, nie da się Go już wyeliminować, a z Nim nie da
się usunąć Boga z grzesznego świata. Dyskretnie, ale uparcie i trwale
jest On stale obecny i dostępny, jak źródło bijące na bezwodnej pustyni.
Obecność
na ziemi Jezusa wcielonego, choć przełomowa, nie była ostatnim Słowem
Boga. Jezus ziemski nie był jeszcze wystarczająco dostępny, z jego
działania mogła skorzystać garstka ludzi tamtych czasów. Dlatego
potrzebne było Odkupienie, Śmierć i Zmartwychwstanie, by Bóg w
Chrystusie BYŁ dla wszystkich ludzi wszystkich wieków. Tę Swoją trwałą
obecność po wszystkie dni aż do skończenia świata Bóg pozostawia pod
opieką Kościoła. On staje się znakiem i nosicielem Najwyższego
zniżającego się, żyjącego dla nas i pośród nas. Dlatego Kościół jest
znakiem sprzeciwu. Zwalcza go szatan i zwalczają wielcy tego świata. Ale
i my, którzy jesteśmy w Kościele, którzy otrzymujemy przez wiarę i
Sakramenty obecność Boga, też ignorujemy Go często i odpychamy
bezdusznie, bo stoi w nas, jako przeszkoda dla naszej pychy, egoizmu i
wszystkich wywodzących się z nich grzechów. Ale tak jak my, gdy się Boga
nie odrzekamy, tak i Kościół, mimo kruchego, ludzkiego charakteru, nosi
w sobie prawdziwie obecność Boga i czyni Go dostępnym dla innych. Do
tego jesteśmy pod ochroną Bożą tak, że nic nam się nie stanie, póki
współpracujemy z Bogiem. A nawet, jeśli ludzie nie współpracują, Bóg
widzi w nich przejawy dobra i trwa przy nich swoją obecnością, chroniąc
przed zagładą.
Największym
darem Boga dla ludzi jest Chrystus i zapowiedziana przez Niego przed
Wniebowstąpieniem prawda, iż jest z nami do końca dziejów. Potem
oczywiście też On jest z nami, ale wszystko się pogłębia. Chrystus
stawia nas twarzą w twarz z Ojcem i wprowadza w Niego. Póki co, w tym
życiu najważniejszą możliwością dla nas jest przeżywanie, wchłanianie i
kontemplowanie tej obecności Chrystusa i przez Niego Ojca, a wszystko za
sprawą Ducha Świętego. Nie jest prawdą, że Bóg żyje w Niebie, my zaś na
ziemi ze swoimi problemami. Bóg zstąpił i jest z nami. Mieszka w
świecie, ale najbardziej w tych, którzy uwierzyli i stali się Jego
tabernakulum. Człowiek nosi Boga w sobie, ma go dla siebie i dla świata.
Takim wielkim tabernakulum jest Kościół pełen żyjących w nim, w Łasce
ludzkich serc. Tam jest On żywy, bliski, ofiarny. Od dnia
Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia odchodzi do Ojca i jest z Ojcem, ale
pozostaje z nami i dzięki temu też daje nam więź z Ojcem. Dlatego
nosząc Go w sercu mamy też Ojca i Ducha Świętego. Niebo jest
rzeczywistością transcendentną, jako takie jest „nigdzie”, bo nie ma
materialnego miejsca, gdzie ono mogłoby być. Ale, kiedy Bóg zstępuje
przez Chrystusa i jednoczy się z nami, Niebo zaczyna się w nas, a tym
samym my, w miarę oczyszczenia, stopniowo wkraczamy do Nieba. Gdy to
wkraczanie dopełni się i dojdzie do końca, a potem odsłoni się w dniu
powszechnego zmartwychwstania, wtedy okaże się, jak żyjemy z Bogiem za
sprawą Zmartwychwstałego.
Ważne
jest więc już teraz przeżywać obecność Boga. Dobrze jest, gdy modlitwa
zaczyna się przypomnieniem i uświadomieniem sobie tego, że On jest.
Można wyobrażać sobie, że gdy rozmawiam z Bogiem, On jest obok mnie,
siedzi, jak przy św. siostrze Faustynie i obejmuje ramieniem. Znakomitą
formą modlitwy nieustającej jest pamięć obecności Bożej. Łatwiej unikać
grzechu, gdy pamiętamy, że On jest przy nas. Człowiek grzeszny chowa się
przed Bogiem, jak Adam w raju. Ale Chrystus przychodzi, by towarzyszyć
także grzesznikom, a wtedy będą oni mogli odwrócić się od zła. Chodzi o
to, by po grzechu nie uciekać, nie rezygnować z bliskości, z pomocy, ale
energicznie przywoływać Zbawiciela. Kryzysy pozornej dalekości i
nieobecności Boga są na rękę złemu duchowi, ale mogą także być
zbawienne, jeśli pokonamy je powracając do wiary w obecność TEGO, KTÓRY
JEST przy nas mimo naszej niedoskonałości. Nie jest pokorą mówienie, że
nie jestem godzien być z Bogiem, bo jestem niedoskonały i wycofywanie
się. Jest to nierozsądne. Pierwsze miejsca w Kościele są dla
grzeszników, oni potrzebują Boga najbardziej, ostatnie mogą być dla
sprawiedliwych. Dziękować Bogu, że jest z nami nawet wtedy, gdy zmagamy
się ze słabością i upadamy.
Diakon Jan, 2014