Jakiego Króla objawia Jezus w Ewangelii?
Przypowieść
z rozdziału 22 Ewangelii według św. Mateusza ukazuje Boga, jako Króla
wszystkich ludzi, poczynając od Żydów. Jezus postawił Żydom zarzut, że
pierwsi zostali przez Boga powołani i pierwsi też Bogu odmówili.
Faryzeusze jasno odczytali tę aluzję. Jak to, my, naród wybrany mamy być
odłączeni od uczty mesjańskiej? I naradzali się, jak by Jezusa
podchwycić w mowie (Mt 22,15). Inaczej odbieramy przypowieść Jezusa my,
ludzie Nowego Testamentu. Dla nas ważne jest, że Bóg nie zrezygnował z
zapraszania i po Żydach na ucztę zaprosił wszystkich. Jednak słuchając
słów Jezusa koncentrujemy się na ogół na tym, kogo Król przyjął, a kogo
odrzucił i na jakich dokonało się to warunkach. Tymczasem ważniejsze
jest, by zagłębić się w postawę Króla: jakim jest królem i o co Mu
chodzi, kiedy zaprasza gości.
Królestwo
niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu
synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę,
lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem:
Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne
zwierzęta ubite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni
zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do swego
kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy, pozabijali.
Przede
wszystkim zauważmy, że Król zaprasza na wesele syna, czyli na swoją
wielką, osobistą uroczystość. Na taką uroczystość zaprasza się tylko
najważniejsze i najbliższe osoby. Król ma takie osoby, wybrał je na
początku i są nimi potomkowie Abrahama. Bardzo Mu na nich zależy, mimo
że jest Królem i ponawia ich zapraszanie aż dwa razy. Zależy Mu nie,
dlatego że są najdoskonalsi czy najwspanialsi, ale mimo tego - z powodu
swojej wielkiej miłości. Jest to najważniejsza prawda objawiona o tym
Królu w Starym Testamencie. Król ma wśród stworzenia osoby tak bliskie i
tak ważne, że zaprasza je na najważniejszą swoją rodzinną uroczystość,
niczym największych dostojników.
W
świetle tej miłości zadziwić musi jeszcze coś: Król zaprasza z wielkim
uporem, a zaproszeni z równie wielkim uporem odmawiają. I pytamy, czy
można tak odmawiać królowi? Cóż to za król, któremu da się tak odmawiać?
Bo i z jakiego powodu się odmawia? Ze zwykłej, egoistycznej
interesowności. Poddani zamiast dać się ugościć Królowi, wolą zająć się
własnymi korzyściami. Cóż to za Król, któremu można odmawiać z takiego
powodu?
Tych,
którzy zlekceważyli Króla, spotkała sroga kara, ale ich odmowa
bynajmniej Króla nie zniechęciła. Wprawdzie uniósł się gniewem. Posłał
swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić, ale
zaraz po tym uczynił rzecz niesłychaną: ponowił zaproszenie i zaprosił…
wszystkich. Rzekł swoim sługom: Uczta weselna wprawdzie jest gotowa,
lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i
zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na
drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I
sala weselna zapełniła się biesiadnikami. I znowu zapytajmy: co to za
król, który na wesele syna zaprasza wszystkich poddanych? Co to za król,
któremu tak bardzo zależy na każdym człowieku w Królestwie?
Król
na wesele syna zaprosił wszystkich i wymagał od nich tak niewiele,
zaledwie zaopatrzenia się w szatę weselną. I nie postawił przy wejściu
sług, którzy sprawdzaliby posiadanie szaty, ale wpuszczał wszystkich,
ufając, że każdy wymaganą szatę ma. Co to za Król, który tak ufnie
otwiera swój dom przed każdym? Jednak Król nie jest naiwny. Zaufał, a
potem, gdy spotkał się osobiście z gośćmi, przekonał się osobiście, kto
nie zawiódł Jego zaufania. Na szczęście zawiedli nieliczni, ale i to
dziwi, bo przecież szata musiała być dostępna przed wejściem i
przywdziali ją prawie wszyscy. Wszedł król, żeby się przypatrzyć
biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nieubranego w strój weselny.
Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju
weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i
nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych (Mt
22,2-14). I znowu pytamy, co to za król, który wstęp na wesele syna
czyni tak prostym i za razem sprawiedliwym.
Na
koniec zauważmy jeszcze jeden szczegół. Królowi zależało na wszystkich i
udało Mu się ugościć prawie wszystkich, bez jednego. Czy ta minimalna
liczba odrzuconych nie świadczy o tym, że Król włożył naprawdę ogromne
starania i zaangażował swe najwyższe miłosierdzie, by doprowadzić
wszystkich swoich poddanych na ucztę Królestwa. W swojej potędze, na
przekór całemu złu, był w stanie osiągnąć upragniony cel niemal
stuprocentowo. Czy to nie mówi, że Król użył całej swojej potęgi nie do
ujarzmiania poddanych, ale do tego, by stali się Mu bliscy i z własnej
chęci przyszli na uroczystości? Pytamy, co to za Król, któremu tak
bardzo i tak serdecznie zależy na nas.
Z
przypowieści bije niesamowita wyjątkowość Króla. Jest to
niezaprzeczalnie Król potężny i najwyższy, ale zarazem niepodobny do
władców tej ziemi. W Nim jest całkowite skupienie się nie na władzy, ale
na osobistej relacji z poddanymi, na miłości i na tym, by ugościć
każdego, jako najbliższego sercu.
Jak Król przybywa do swoich poddanych?
Miłość
Króla do poddanych widzimy jeszcze w tekstach Starego Testamentu. W
szczególności u Sofoniasza czytamy: Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś
radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo
Jeruzalem! Oddalił Pan wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela;
Król Izraela, Pan, jest pośród ciebie, nie będziesz już bała się złego.
Owego dnia powiedzą Jerozolimie: Nie bój się, Syjonie! Niech nie
słabną twe ręce! Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który
zbawia, uniesie się weselem nad tobą, odnowi [cię] swoją miłością,
wzniesie okrzyk radości (So 3,14-17).
Prorok
wzywa do radości, ponieważ Król jest pośród ciebie, oddalił skazujące
za grzech wyroki, wyzwolił od szatańskiego nieprzyjaciela, od lęku przed
złem, a wszystko to zrobił, dlatego że jest Mocarzem i naprawdę
skutecznie przynosi zbawienie. Co więcej Król cieszy się, unosi się
weselem nad nami i aż krzyczy z radości, kiedy obdarza nas miłością, a
miłość ta odnawia nas, czyli oczyszcza ze zła i czyni nowymi ludźmi.
To
przyjście Króla do swego ludu jeszcze mocniej i bardziej szokująco
przedstawia prorok Zachariasz: Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj
radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i
zwycięski. Pokorny - jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy (Za
9,9). Król wkracza do Jerozolimy po odniesieniu sprawiedliwego
zwycięstwa, wkracza w triumfie, jak starożytni władcy, jak Tytus
wjeżdżający do Rzymu po zwycięstwie nad Żydami w roku 70, wiodąc w
trumfie jeńców skutych łańcuchami i zdobyczne w świątyni drogocenności.
Tymczasem Bóg triumfuje nie tak. On wkracza nawet nie na koniu, ale na
osiołku, jak biedak - tak bardzo po zwycięstwie nad złem nie chce nam
pokazywać swej druzgocącej siły, ale sprawiedliwość, służbę i dobroć,
abyśmy się nawrócili.
Król zakochany w swej królowej.
Psalm
45 jest duchowo bliski przypowieści o uczcie weselnej. Widać w nim,
kogo poślubia syn królewski. Kontekstem historycznym są tu zaślubiny
Salomona z księżniczką egipską. Autor wychwala syna królewskiego za
męskość, błogosławieństwo Boże i rycerską potęgę: Tyś najpiękniejszy z
synów ludzkich, wdzięk rozlał się na twoich wargach, przeto tobie
pobłogosławił Bóg na wieki. Bohaterze, przypasz do biodra swój miecz,
swą chlubę i ozdobę! Szczęśliwie wstąp na rydwan w obronie wierności i
łagodnej sprawiedliwości, a prawica twoja niech ci wskaże wielkie czyny!
Strzały twoje są ostre - ludy poddają się tobie - [trafiają] w serce
wrogów króla (Ps 45,3-6). Syn Króla, Mesjasz - Pomazaniec jest
wychwalany za obronę wiary i sprawiedliwości, którą w odróżnieniu od
ziemskich władców zaprowadza nie siłą, lecz łagodnie. Tron Twój, o
Panie, trwa wiecznie, berło Twego królestwa - berłem sprawiedliwym.
Miłujesz sprawiedliwość, wstrętna ci nieprawość, dlatego Bóg, twój Bóg,
namaścił ciebie olejkiem radości hojniej niż równych ci losem; wszystkie
twoje szaty pachną mirrą, aloesem; płynący z pałaców z kości słoniowej
dźwięk lutni raduje ciebie (Ps 45, 7-9). Władza królewskiego Syna
będzie długowieczna, praworządna, opływająca majestatem i dostatkiem.
Tak niesamowity jest Syn królewski, Mesjasz sprawujący władzę w imieniu
Boga.
I
ten Syn poślubia, jako swoją oblubienicę, piękną, przystrojoną w złoto
królową. Przyjmuje ją do siebie z wielką łaskawością, a dla niej jest
ogromnym zaszczytem stać się żoną takiego władcy. Córki królewskie
wychodzą ci na spotkanie, królowa w złocie z Ofiru stoi po twojej
prawicy. Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o twym
narodzie, o domu twego ojca! Król pragnie twojej piękności; on jest twym
panem, oddaj mu pokłon! I córa Tyru [nadchodzi] z darami; możni narodu
szukają twych względów. W całej pełni chwały wchodzi córa królewska;
złotogłów jej odzieniem. W szacie wzorzystej wiodą ją do króla; za nią
dziewice, jej druhny, wprowadzają do ciebie. Przywodzą je z radością i z
uniesieniem, przyprowadzają do pałacu króla. Niech twoi synowie zajmą
miejsce twych ojców; ustanów ich książętami po całej ziemi! We
wszystkich pokoleniach upamiętnię twe imię; dlatego po wiek wieków
sławić cię będą narody (Ps 45,10-18).
W
świetle tego psalmu pytamy, kto jest oblubienicą syna królewskiego z
odczytanej na początku przypowieści? Obca księżniczka? Lecz jeśli
Królestwem jest cała ziemia, to, kto jest obcy? Królem jest Bóg, synem
Króla, Chrystus, któremu Bóg przekazał władzę nad światem i wyprawił
zaślubiny. Chrystus jest piękny, potężny i godny najwspanialszej
oblubienicy, ale ona nie jest nikim obcym, ją też stworzył Bóg i to
stworzył dla siebie. Ona jest ludem Bożym i każdym z nas – tego Ludu
członków. To na nasze osobiste wesele Bóg nas zaprasza. Dlatego
najbardziej wstrząsające jest to, że z takiego wesela się wymigujemy i
wolimy iść do swojego kupiectwa. Jak może oblubienica Chrystusa tak
lekceważyć swój własny ślub? Syn Króla pokochał ją i wybrał za
oblubienicę, a więc do najwyższej bliskości, a my ten Jego wybór mamy „w
nosie”.
Powołana
do godności oblubienicy jest każda stworzona osoba. Warunkiem zaślubin
jest całkowite jej uświęcenie. Jezus przychodząc na świat je
zapoczątkował. Tradycja Kościoła zawsze w pierwszej kolejności widziała w
oblubienicy doskonałą przedstawicielkę Ludu Bożego – Maryję. Jednak za
Maryją Chrystus poślubia kolejno wszystkich świętych w miarę jak
uwierzą, przyjmą chrzest i doznają oczyszczenia. Św. Paweł pisze o tym
wyraźnie: poślubiłem was jednemu mężowi, by was przedstawić Chrystusowi jako czystą dziewicę (2 Kor 11,2).
Król, który rządzi, troszcząc się.
Przez
większą część publicznej działalności Jezus odcinał się od godności
Mesjańskiej, by nie przypisywano Mu tytułów królewskich. Jednak
sytuacja zmieniła się u kresu trzeciego roku działalności publicznej,
gdy przywódcy żydowscy otwarcie zwrócili się przeciw Niemu i aresztowali
go. Na dręczące wszystkich pytanie, czy On jest Mesjaszem, Królem
Izraela Jezus zaczyna odpowiadać twierdząco i aż do śmierci będzie
przyznawał się do królewskiej godności wobec Sanhedrynu, Piłata i na
Krzyżu.
Do
Piłata Jezus trafia w okolicznościach iście kuriozalnych. Żydzi
przychodzą do Namiestnika z gotowym wyrokiem śmierci na Jezusa, nie
próbując nawet wyjaśnić, o co Go oskarżają, bo nie mają w istocie, o co
Go przed władzą rzymską oskarżyć. Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do
pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do
pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł
do nich na zewnątrz i zapytał: Jaką skargę wnosicie przeciwko temu
człowiekowi? W odpowiedzi rzekli do niego: Gdyby to nie był
złoczyńca, nie wydalibyśmy go tobie. Piłat więc rzekł do nich: Weźcie go
sobie i osądźcie według swojego prawa. Odpowiedzieli mu Żydzi: Nam nie
wolno nikogo zabić. Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym
zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć. (J 18,28-32). Dla Rzymian i
Żydów było jasne, że Jezus nie jest przywódcą politycznym, a jednak dla
Żydów był On „złoczyńcą”, bo kwestionował ich religijny autorytet i sam
przedstawiał się jako autorytet pochodzący wprost od Boga. Żydzi
oczekiwali Mesjasza, ale, gdy się okazało, że Jego pojawienie się
pozbawia znaczenia wszystkie ziemskie autorytety i wywołuje napięcia,
autorytety wolą bronić własnych interesów niż przyjąć Mesjasza. Dlatego
walczą z Nim wszelkimi sposobami i odrzucają prawdziwość Jego
królewskiej władzy.
Piłata
mogło interesować tylko jedno: czy Jezus jest przywódcą politycznym?
Widząc człowieka ubogiego, o którym słyszał, jako o wędrownym
nauczycielu, pytanie o godność królewską zadał czysto retorycznie. Wtedy Piłat powtórnie wszedł do pretorium, a przywoławszy Jezusa, rzekł do Niego: Czy ty jesteś Królem żydowskim?
(J 18,33) Słysząc to pytanie Jezus spróbował postawić Piłata w
prawdzie: czyżby jego naprawdę niepokoiło, że Jezus zagraża rzymskiemu
cesarstwu? Nie. Jego pytanie było skutkiem nacisku Żydów, ich
manipulacji. Piłat był pod naciskiem Sanhedrynu i nie potrafił się mu
przeciwstawić. Dlatego Jezus odpowiedział: Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?
(J 18,34). Rozmawiał z Piłatem nie tak, by bronić siebie, ale by
ratować Piłata przed grzechem, w który Żydzi go wmanewrowują. Piłat
skazuje Jezusa, a Jezus troszczy się o niego.
Piłat był szczery i przyznał zgodnie z prawdą, że to Żydzi wydali mu Jezusa. Odpowiada więc: Czy ja jestem Żydem? Naród twój i arcykapłani wydali mi ciebie. Co uczyniłeś? (J18,35)
Prawdomówność Piłata nie idzie na marne. Dzięki dobrej woli słyszy od
Jezusa to, czego nie usłyszał od Niego nikt inny. Takie są owoce dobrej
woli Piłata i troski Jezusa nie o Siebie, ale o niego. Królestwo moje
nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy
moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje
nie jest stąd. (J 18,36) Piłat zrozumiał, że Jezus jest królem, ale
co to za Królestwo zrozumieć nie umiał. Wtedy Jezus wyjaśnia mu to
dokładniej. Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to
przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z
prawdy, słucha mojego głosu. (J 18,37) Jezus mówi Piłatowi, że
istnienie tego innego królestwa i Jezusowe królowanie w nim jest
największą prawdą, o której On przyszedł dać świadectwo. Jednak ta
sprawa jest poza zasięgiem umysłu Piłata. Zrozumiał jednak, że Jezus nie
działa przeciwko Rzymowi i zrozumiał to tak wyraźnie, że próbuje Jezusa
zdecydowanie bronić. Rzekł do Niego Piłat: Cóż to jest prawda? To powiedziawszy, wyszedł ponownie do Żydów i rzekł do nich: Ja nie znajduję w nim żadnej winy.
(J 18,38) Niestety obrona ze strony Piłata jest daremna. Jest bowiem
siła większa niż Rzym, która chce Jezusa zabić. Jest nią szatan. A Jezus
się nie broni, bynajmniej nie korzysta z zastępów wojsk anielskich.
Dlaczego
Król nie broni się przed śmiercią, to wyjaśni się dopiero później.
Dzięki świadectwu Jego śmierci ludzie zaczną się nawracać i wchodzić na
ucztę Królestwa. Pierwszym z nich będzie „dobry łotr”. Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski.
(Łk 23,38) Piłat napisał tytuł winy, za którą skazał Jezusa, a tym
samym, mimo woli, ogłosił, kim On jest, że jest Królem Królestwa nie z
tego świata i umarł, za swoich poddanych, by ich ratować i pociągnąć do
Siebie. Pierwszy w prawdę tę uwierzył powieszony obok skazaniec i
prosił, aby mu przebaczono i aby mógł dostać się do Królestwa Jezusa.
Wiara ta wystarczyła, by natychmiast grzesznika zbawić, bo Król na
Krzyżu nie ratuje siebie, a innych.
Jeden
ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: Czyż ty nie jesteś
Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas. Lecz drugi, karcąc go, rzekł: Ty
nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież –
sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On
nic złego nie uczynił. I dodał: Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz
do swego królestwa. Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś
będziesz ze Mną w raju. (Łk 23,39-43)
Król, który walczy o poddanych
Jezus
jest Królem swojego Królestwa i na razie nie jest ono bynajmniej
królestwem pokoju. Toczy się, bowiem, w nim walka, walka na śmierć i
życie. Jest ktoś, kto z mocą i zawziętością stara się niszczyć każdego z
mieszkańców Królestwa, żeby nie dotarł na królewskie wesele. Złemu
udaje się to dopóty dopóki poddani mają nieprawdziwy, zniekształcony
obraz swojego Króla. Jednak, gdy Syn osobiście przychodzi i umiera za
prawdę, by ją pokazać wyraźnie, że wielki Bóg do szaleństwa kocha swoich
poddanych i chce być przez nich nie tylko szanowany i czczony, ale
także kochany, wówczas prawda przebija się przez pokłady fałszu i
skłania wszystkich do poznania Króla i pokochania Go.
Najpierw
tylko czcimy Go, potem zaczynamy kochać jak dzieci Ojca, a w końcu
odkrywamy, że to dla nas jest to wesele, że na nim to my mamy poślubić
Go, wielkiego Króla, a za razem osobistego Oblubieńca.
Diakon Jan, grudzień 2016