Fundamentalną zasadą naszego
życia jest prawda, że pochodzimy od Boga, który stworzył nas dla siebie.
Zostaliśmy uformowani na miarę Boga, dostosowani do życia z Nim i żaden inny
cel poza nim nas nie satysfakcjonuje. Przekonujemy się o tym przez całe życie,
niemal każdego dnia, kiedy nie zadowala nas to, co mamy, kiedy pragniemy o
wiele więcej, niż dostajemy i często jesteśmy sfrustrowani tym, co nas spotyka.
Mamy potrzebę aktywności i wielkie ambicje, które realizujemy, jak potrafimy,
rzucając się z wielką zachłannością na świat.
A świat też jest dziełem Bożym.
Bóg dał go nam. W jakim celu? Tylko w jednym. Byśmy mieli środowisko, w którym
żyjąc będziemy dążyć do Boga. Świat ma nam pomagać dążyć do naszego celu, jakim
jest Bóg. Świat jest dobry i potrzebny nam, bo może służyć pomocą w dojściu do
Boga, ale świat też bywa przez nas źle używany i wtedy przeszkadza w dojściu do
Boga. Taka jest podstawowa prawda o świecie.
Jeżeli człowiek zaczyna używać świata,
jako celu, wtedy uzależnia się od niego, staje się niewolnikiem rzeczy. Na tym
polega grzech, że postępujemy w sposób, który nie zbliża, ale oddala nas od
Boga. Wtedy stajemy się niewolnikami świata. Grzech zniewala. Jedyną „rzeczą”,
która postawiona za cel, nie zniewala nas, jest Bóg. Tak zostaliśmy stworzeni. Jako
partnerzy Boga. Stojący niżej Niego tak, że On, jako nieskończony, nie da się nam
posiąść, ale tak bardzo blisko, że stale nas ubogaca i czyni szczęśliwymi.
Rzeczy, które dają się posiąść, nie satysfakcjonują i pozostawiają za sobą pustkę,
która nas frustruje. On nigdy się nam nie znudzi ani nas nie sfrustruje.
Kiedy zło wkradło się w świat,
oderwało ludzi od Boga, ograniczyło ich horyzont do rzeczy i uzależniło od nich.
Grzech zniewolił nas wewnętrznie i tylko Bóg może nas wyswobodzić do wolności. W tym celu posyła nam swojego Syna. Dokonuje
tego, o czym pisze Sofoniasz: Oddalił Pan
wyroki na ciebie, usunął twego nieprzyjaciela; Król Izraela, Pan, jest pośród
ciebie, nie będziesz już bała się złego. Owego dnia powiedzą Jerozolimie: Nie bój
się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce! Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie,
Mocarz, który zbawia (So 3,15-17). Bóg, który stworzył nas dla siebie, chce
mieć nas i dlatego jest pochłonięty naszym zbawieniem, jest Mocarzem, który potrafi dotrzeć do naszych
serc i zmienić niewolników w dzieci. Jest nastawiony na służenie nam, ratowanie
nas, tak zależy mu na nas, tak jesteśmy dla Niego ważni.
Tym, który jest przez Boga dany
światu jako wzór, przewodnik i ratunek jest Syn Boży. Jego zapowiadały teksty
Starego Testamentu. Zostaliśmy stworzeni na Jego podobieństwo i od początku
Jemu powierzeni. Mówi o tym w Księdze Przysłów Mądrość, która jest obrazem
proroczym Chrystusa: Pan mnie zrodził,
jako początek swej mocy, przed dziełami swymi, od pradawna. Od wieków zostałam
ustanowiona, od początku, przed pradziejami ziemi.[…] Gdy niebo umacniał, z Nim
byłam, gdy kreślił sklepienie nad bezmiarem wód; gdy w górze utwierdzał obłoki,
gdy źródła wielkiej Otchłani umacniał, gdy morzu ustawiał granice, by wody z
brzegów nie wystąpiły; gdy ustalił fundamenty ziemi. Ja byłam przy Nim
mistrzynią, rozkoszą Jego dzień po dniu, cały czas igrając przed Nim. Igrając
na okręgu ziemi (Prz 8,22-31). Syn Boży jest darem Ojca dla nas. Ten, który
jest rozkoszą Ojca, stał się z Jego
woli opiekunem stworzenia, towarzyszy mu od początku, poprzez zapaść grzechową
aż do celu, jakim jest zbawienie.
Syn, a przez Syna Ojciec, nie
tylko stale jest w nas i przy nas, ale także, o czym mówi jasno Słowo Boże, znajduje radość przy synach ludzkich (Prz
8,31). On cieszy się nie tylko Ojcem, ale także światem, nami, przy nas igra na okręgu ziemi. Tak cieszy się Chrystus, a
z Chrystusem Ojciec. W Bogu jest ogromna radość ze stworzenia, dochodzi ona do
szczytu, gdy stworzenie poddaje się zbawieniu, zaś kiedy ludzie nie korzystają
ze zbawienia i duchowo giną, Bóg cierpi i smuci się, co pokazuje męka Chrystusa
i Jego wyznanie: smutna jest dusza moja
aż do śmierci. Pamiętajmy, że to, co dzieje się z Chrystusem, przeżywa Jeden
Bóg w Trójcy Świętej. Gdy ludzie korzystają z odkupienia, Bóg jest uradowany: On uniesie się weselem nad tobą, odnowi
[cię] swoją miłością, wzniesie okrzyk radości (So 3,17).
Bóg kocha nas tak, jak swojego
Syna i kocha z radością. Kiedy poddajemy się jego miłości, ta miłość przemienia
nas i uszczęśliwia. Dlatego Sofoniasz woła: Wyśpiewuj,
Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego
serca, Córo Jeruzalem! (So 3,14) Zbawiająca, miłosierna miłość Boga jest
dla nas powodem do wielkiej radości, ale pierwszym, który ma radość, którego ta
radość wypełnia i uszczęśliwia jest Bóg, Jezus Chrystus. Chodzi o to, byśmy
zarażali się Jego radością, patrzyli, jak On jest szczęśliwy, kiedy Go kochamy i
byśmy sami odkrywali swoje szczęście. Na to Chrystus przyszedł na świat, żeby okazać
nam swoją radość, pragnienie naszego szczęścia, gotowość cierpienia za nas i
piękno Boga. Nie na próżno Chrystus mówił wielokrotnie o radości dobrego
pasterza ze swoich owiec, a szczególnie z tej jednej, która zaginęła, o radości
z drachmy, która się odnalazła i z syna marnotrawnego, który powrócił.
Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość
z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15,7).
Tak samo, powiadam wam, radość nastaje wśród aniołów Bożych (czyli u
Boga - mój przypis) z powodu jednego
grzesznika, który się nawraca (Łk 15,10).
Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować
i weselić się, ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął,
a odnalazł się. I zaczęli się weselić (Łk 15, 23-24). A trzeba było weselić się
i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył;
zaginął, a odnalazł się (Łk 15, 32).
Diakon Jan, grudzień 2015