Ponieważ
Bóg, jako jeden ze swoich atrybutów dał nam wolność, tym samym dopuścił
w świecie grzech. Ten grzech obciąża nas cierpieniem i słabością, a
nawet całkowitym brakiem więzi z Bogiem. Jednak dzięki owemu zrośnięciu
Syna Bożego z nami, nasz grzech obciąża także i Jego, odbija się na Nim,
choć osobiście jest wolny od grzechu i sprowadza na Niego cierpienie.
Stało się to widoczne w życiu Syna Bożego, kiedy stał się człowiekiem -
Jezusem. Był bowiem przez ludzi prześladowany, a w końcu zabity na
Krzyżu. Przyjął ludzką naturę i nasz grzech, które wystawiły Go na
słabość i kuszenie. Najpierw na pustyni, u początku swej misji, a potem w
Ogrójcu i na Krzyżu, był namawiany, by zdradził Ojca i spróbował
porozumieć się z szatanem. A jednak zły duch poniósł klęskę, bo Jezus
nawet w największym cierpieniu, jak żaden z ludzi, pozostał wierny Bogu.
To dlatego zwyciężył zło i jest naszym oparciem, źródłem zwycięstwa,
kiedy trwamy w zjednoczeniu z Nim.
Nasze
życie, by doszło do Boga, musi przebiegać w całkowitym związaniu się z
Jezusem, w napełnieniu się Nim, w zaufaniu, w głębokim zakochaniu i
całkowitym poddaniu się Jego opiece. Naszą szansą na zbawienie jest
zrośnięcie z Synem Bożym, jak z bratem syjamskim. Szatan to przylgniecie
miłosne do Chrystusa ludziom utrudnia, a i ludzie robią mało, by się
Jego trzymać. Unikają Go, bo nie rozumieją, nie czują, jaką jest On dla
nich szansą i jakim szczęściem. Wszystkie nasze potrzeby: oparcia się na
kimś, znalezienia zrozumienia, wyrwania z samotności, posiadania
przyjaciela, bycia kochanym i zakochanym, życia w miłości, wszystkie te
potrzeby zaspakaja nam On sam jeden, kiedy trwamy w Nim, jak gałązki w
krzewie, kiedy tulimy się do Niego, jak oblubienica do Oblubieńca, kiedy
odkrywamy, że węzeł miłości łączący z Nim jest dla nas wszystkim, czego
ludzka dusza pragnie i z tęsknotą oczekuje.
A
Jezus też pragnie nas, naszego szczęścia i dlatego chętnie się za nas,
grzeszników ofiarowuje, nie żałuje nam swego Ciała i swojej Krwi, walczy
z szatańskimi pokusami za nas i dla nas pokonuje je, byśmy mogli być z
Bogiem, a nie w rozpaczliwej samotności upadłych aniołów. Oni już
przepadli, ale my na szczęście nadal żyjemy, ale żyjemy kosztem Jego
życia, dzięki Niemu, dzięki temu, że On, jeszcze jako grzesznikom,
zapewnia nam kontakt z Bogiem. Ten kontakt grzeszników z Bogiem przez
Jezusa właśnie nas ocala. Początkiem naszego ocalenia jest to, że
cieleśni, upadli, oddaleni od Boga przez grzech, otrzymujemy nagle w
naszym świecie dostęp do Boga. Jeszcze tacy, jacy jesteśmy, tylko na
podstawie wiary, zyskujemy kontakt z Bogiem, możemy z Nim się stykać,
obcować, dotykać Go, ponieważ On przyszedł do nas, do świata i
zamieszkał wśród nas, na ziemi jako ludzki Jezus. Jeżeli tylko uwierzymy
Mu, że jest naszym wybawieniem od grzechu, mamy możliwość uczepić się
Go i pokładając w Nim nadzieję wchodzić w dalszą, głębszą jedność z Nim.
Ta pogłębiająca się jedność z Nim wymaga naszego postępującego
oczyszczenia, przez które łaska wiary staje się zaczynem zakwaszającym
cały chleb; ledwie uczepienie się Jego kończy się pełnią zjednoczenia z
Nim. Jest to droga. Człowiek, wchodząc na nią, stopniowo czuje się coraz
mocniej zżyty z Jezusem, nabiera to kształtu coraz doskonalszego
stapiania się z Nim w jedno. Ta jedność z Synem Bożym ma swój ziemski
obraz w bliskości między małżonkami. Syn Boży jest przewidziany od
początku jako Ten, który ma wejść w nas, zagłębić się do dna naszej
ludzkiej istoty, przeniknąć nas od środka ku cielesnemu zewnętrzu i
całkowicie przemienić. Taki jest właśnie efekt działania Eucharystii.
W
Eucharystii Jezus staje się pokarmem, by wejść w nas i pogłębić swoje
wypełnienie nas, abyśmy byli coraz bardziej podobni do Niego i żyli jak
On. Jezus coraz bardziej opanowuje nasze wnętrze duchowe i cielesne,
rozszerza się na nas całych i staje się jednym z nami. Nie częścią nas,
ale całością w nas. Nasze życie staje się udziałem w Jego życiu. On
przerasta nas i zrasta się z nami jak pień z gałęziami. Staje się
ośrodkiem nas, w nas kręgosłupem, trzymamy się dzięki Niemu i jesteśmy
już od Niego nieoddzielni. Nie dzieje się to od razu, ale postępuje:
Jezus przenika nas i wypełnia im bardziej się Mu poddajemy i pozwalamy,
by Eucharystia nas oczyszczała. Niekorzystanie z Eucharystii, rezygnacja
z niej, jest marnowaniem szansy na zdobywanie moralnej czystości. A w
czystości staję się cały Nim i żyję ja, ale już nie ja, lecz żyje we
mnie Chrystus i daje nam jedność z Ojcem. Taki jest proces dojrzewania i
taki jego cel. Wypełnienie Jezusem daje nam, grzesznikom na razie
udział w Jego cierpieniu, ale także daje już nam udział w Jego
zmartwychwstaniu i umacnia nas Jego Boskim szczęściem. Eucharystia jest
stopniowym przerastaniem naszego grzesznego, nieczyszczonego jeszcze
człowieka Jezusem, Synem Ojca.
W
Rzymie, w Galerii Borghese jest rzeźba Giovanni Lorenzo Berniniego,
ukazująca genialnie w marmurze, jak Dafne, uciekająca przed Apollonem,
stopniowo przemienia się w drzewo. Właśnie tak my, uciekający przez
szatanem mamy przemieniać się w Chrystusa. I to dzieje się w nas przez
Eucharystię. Więc nie bójmy się, że to zbyt radykalne, że nie wypada, że
nie jestem godzien…
Niegodna miłości, ale do szaleństwa umiłowana jest oblubienica Chrystusa.
Diakon Jan, czerwiec 2014